- Lou, pośpiesz się, bo zaraz się spóźnimy! - z parteru domu dało się usłyszeć zniecierpliwiony głos Harry'ego.
- Chwila, zakładam spodnie!
- Zakładasz je od dziesięciu minut. Czy Ty znowu próbujesz wcisnąć się w za małe spodnie? - zapytał zły i ruszył w stronę ich sypialni.
- Eee... Nie?
Będąc przed drzwiami usłyszał jak jego chłopak przeklina cicho i już wiedział co się dzieje. Otworzył drzwi i to co zobaczył mogło się wydawać śmieszne dla przypadkowej osoby, lecz bruneta to przeraziło. Zobaczył chodzącego w kółko Louisa ze spodniami, które były ciasno zaciśnięte na jego udach a on dalej próbował je założyć. Gdy niebieskooki zobaczył swojego chłopaka stojącego w progu drzwi, otworzył szeroko oczy i zaprzestał wykonywania obecnej czynności.
- Czy Ty do reszty zgłupiałeś? Zdejmij to, w tej chwili - słychać było w jego głosie, że jest zły.
- Ale dlaczego? Prawie udało mi się je założyć - z jego ust wydobył się jęk. Niechętnie usiadł na łóżku i z trudem zaczął zdejmować, o trzy rozmiary za małe, spodnie.
- Louis, mógłbyś przestać? Widzę przecież, że nie dałbyś rady ich założyć - usiadł obok niego i zaczął się wpatrywać w jego lekko czerwoną twarz. - Przyznaj się, o ile rozmiarów są mniejsze?
- Trzy... - wyszeptał. Nawet nie spojrzał na swojego chłopaka, dalej próbując wydostać się ze spodni.
- Loubear, jedziemy tylko na obiad do mojego domu. Mogłeś założyć jakieś dresy i luźną koszulkę, tak samo jak ja - pokazał ręką na swój ubiór, a szatyn zmierzył go wzrokiem. - Znasz moją rodzinę sześć lat, moja mama traktuje Cię lepiej ode mnie, mogę nawet powiedzieć, że kocha Cię bardziej niż mnie - parsknął śmiechem i spojrzał na mężczyznę, który był obok niego. Dalej miał spuszczoną głowę, lecz można było zauważyć na jego twarzy cień uśmiechu. - Przecież wiesz, że nikt tam nie przykłada się do tego jak wygląda.
- Ale ja...
- Nie przerywaj mi, dobrze? - brunet w odpowiedzi tylko skinął głową. - Pamiętasz jak Gemma zeszła na obiad w piżamie z kaczuszkami? Albo gdy wróciłem z ogrodu i tak po prostu usiadłem przy stole bez koszulki i w spodenkach?
- Pamiętam...
- No właśnie. Nie rozumiem więc, dlaczego zawsze ubierasz białą koszulę i te pieprzone, zbyt ciasne spodnie.
- J-ja się po prostu sobie tak cholernie nie podobam! - cały czas uparcie wpatrywał się w swoje uda.
Harry otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Wiedział, że jego chłopak ma niską samoocenę, ale nie sądził, że jest aż tak źle.
- Lou... - chciał się do niego przytulić, ale ten się od niego odsunął.
- Nie dotykaj mnie... Nie jestem wart... - zaszlochał i skulił się.
- Skarbie, proszę Cię, nie mów tak...- przytulił go mocno i zaczął szeptać pocieszające słowa.
- Zostaw... Jestem ohydny... - zniósł się jeszcze większym szlochem.
Odsunął go na wyciągnięcie ramion, lecz on cały czas miał wzrok wlepiony w swoje uda, w które wbijał swoje paznokcie. Loczek widząc to, oderwał szybko jego ręce.
- Spójrz na mnie - szepnął, cały czas trzymając jego dłonie. - Jesteś najpiękniejszą osobą jaką w życiu spotkałem. Masz mały słodki nosek, uśmiech, na który mógłbym patrzeć całymi godzinami. A oczy... - uśmiechnął się, widząc, że drobny szatyn podnosi na niego wzrok. - Patrząc w nie, można utonąć. Są jak ocean. Gdy jesteś zły, ciemnieją, a gdy jesteś szczęśliwy, są jasne i można w nich zobaczyć małe iskierki. A serce masz tak samo piękne. Nie rozumiem więc, dlaczego kreujesz się na ideał, choć dla mnie już nim jesteś.