III

75 5 0
                                    

- 'Musze już iść' powiedział wstając, nie odwracając się za siebie wyszedł z knajpy. - opowiadała w dalszym ciągu. - Gdy zamknęliśmy knajpę zauważyłam, że on siedział pod drzewem. Podeszłam do niego i krótkiej pogawędce przenocowałam go. - zakończyła pomijając mało istotne szczegóły. Miałam wtedy sześć lat, kiedy doszło do tej rozmowy. Byłam wesołą dziewczynką, która chciała tylko być szczęśliwa.

Poczułam jak po moim ciele przepływa fala zimna. Odkryte ciało odczuwało to najmocniej. Nogi nie czuły podłoża a ręce zwisały bezwładnie. Byłam niesiona przez coś lub kogoś. Na pewno nie jestem w tym samym miejscu gdzie straciłam przytomność. Błagałam tylko o to by mnie nie schwytali i nie wieźli przed sąd.

'Ocknij się!' słyszałam w głowie szept. Do świadomości było mi coraz bliżej. Czułam z moich nozdrzach zapach zimnego powietrza. Chód, który mnie budzi był bardzo zbliżony do otoczenia, którym często bywałam. Moja głowa opierała się o coś miękkiego. Słyszałam jak bije jakiś rytm. Równy, spokojny i mocny. Próbowałam się poruszyć, lecz byłam za słaba. Zebrałam jednak resztki sił i próbowałam poruszyć ręką.

- Sss... - syknęłam boleśnie czując coś co mi zawadza na barku. Było miękkie i pachniało jak zioła, które moja matka urządzała na rany.

- Staraj się nie robić gwałtownych ruchów. - usłyszałam męski głos, który nie wyrażał żadnych emocji. Mając prawie pełną świadomość zadałam sobie sprawę, że ktoś mnie opatrzył i pomógł przeżyć. Podjęłam próbę utrzymania rozmowy zadając pytanie.

- Gdzie jesteśmy?

- W górach Ionii. - usłyszałam odpowiedź z lekkim akcentem sarkazmu. Czyli jednak nie jadę do sądu?

- Kim jesteś? - zadałam kluczowe pytanie, które wywołało u mnie ciarki. Mężczyzna zatrzymał się i westchnął ciężko. Otworzyłam oczy by spojrzeć na jego twarz lecz miałam mroczki i obraz stał się jeszcze rozmyty. Kim jesteś i dlaczego mnie ocaliłeś? Bardzo chciałam się do wiedzieć, lecz jednocześnie bałam się o to spytać. Mężczyzna ruszył dalej po czym jasność ustąpiła półmrokowi. Pod stopami poczułam zimno skał i usadził mnie opierając o ścianę. Przetarłam oczy by móc lepiej spojrzeć na to gdzie jesteśmy.

Była to grota niczym nie wyróżniającą się od innych grot w górach. Mężczyzna usiadł koło mnie i podał kawałek czegoś czerwonego. Zapachem przypominało wyschnięte mięso.

- Masz - powiedział - musisz nabrać sił by pójść dalej.

- Nie odpowiedziałeś. - przypomniałam mu podkreślając wagę pytania po czym przyjęłam podarek. Westchnął znów zamykając na chwilę powieki i spojrzał na mnie zrezygnowany.

- Jestem osobą, która ocaliła Ci życie. Tyle Ci powinno wystarczyć. - odpowiedział aby tylko mnie zbyć. Przyjrzałam się mu uważniej, by zapamiętać wygląd wybawcy. Był mi bardzo znajomy. Porównując go do wyglądu mężczyzny z opowiadań matki, prawda była bardziej przerażająca, iż mogłam się tego spodziewać.

- Yasuo? - spytałam cicho po czym powtórzyłam z niedowierzaniem - To Ty jesteś Yasuo?

- Dziwne by było gdybyś o mnie nie słyszała - mruknął złośliwe wstając z miejsca.

- Dlaczego się ukrywasz? - spytałam próbując wstać. Wysiłki poszły na marne, bo przycisnął mnie do ziemi i kucnął przede mną.

- Ukrywam? Phh... Mam ku temu swoje powody. - uniknął odpowiedzi. - A ty czemu uciekasz? - odbił piłeczkę - Widząc po tobie i tym czego byłem świadkiem nie mógł to być błachy powód.

- Nie ważne.. - powiedziałam cicho. Jego wyraz twarzy jednak przekonał mnie bym jednak coś odpowiedziała. - Szukam ojca.

- I co? Znalazłaś go? - spytał siadając przede mną.

- Nie jestem do końca tego pewna. - powiedziałam niepewnie biorąc pierwszy gryz mięsa. Yasuo podniósł brew oczekując dalszej części. - No dobrze. Znalazłam go.

- Ciekawe kim on jest... - mruknął do siebie z lekkim uśmieszkiem. Żeby zgasić jego dowcipny sentyment postanowiłam go uświadomić.

- Ty nim jesteś. - wyraz jego miny był bezcenny, lecz trwał tylko chwilę. Spojrzał na mnie z tak samo kamienną twarzą jak na początku. Warknął podczas wydechu i nie zamierzał zaprzeczać, czyżby pamiętał zajście? A opowiadania mojej matki były prawdziwe? Chciałam go o coś spytać lecz mi przerwał.

- Nie sądzę byś była Moją córką.

- Chcesz dowodu? - spytałam nie wzruszona  jego zaprzeczeniem. Wyciągnęłam z pod podartej bluzki medalik i podałam mu go. - Należał do mojej matki. - Yasuo wziął medalik i przyjrzał mu się dokładnie. W pewnym momencie podniósł brew głęboko nad czymś myśląc. Przyglądałam mu się uważne próbując odgadnąć jego jakiekolwiek emocje, lecz na próżno. 

Po dłuższej chwili, która ciągnęła się w nieskończoność oddał medalik i wyciągnął coś z jednej ze swoich sakiewek. Była to bransoletka z mała blaszką w kształcie pióra. 'Jeżeli chcesz go odnaleźć to poznasz go po brązowej bransoletce' przypomniałam sobie słowa matki. Bransoletka w istocie była brązowa, a raczej beżowa w skutek użytkowania. To był mój ojciec. 

- W istocie spędziłem trochę czasu z jedną kobietą. - zgodził się zakładając bransoletkę na prawy nadgarstek. - Jak ma na imię Twoja Matka? - spytał łagodnym tonem.

- Mahi - odpowiedziałam próbując usadowić się wygodniej. Przymknął powieki i wypuścił trzymane w sobie powietrze. Zwiesił głowę na jakiś czas potem spojrzał w moją stronę.

- Jesteś do niej łudząco podobna. - zgodził się po czym z lekkim załamaniem przyznał. - Nie sądziłem, że do tego dojdzie.

- Nie przejmuj się. - odparłam z lekkim wyrzutem. - Już jestem wychowana i samodzielna. Wystarczy, że się zgodzisz abym dotrzymała ci kroku.

- Gdzie się tego nauczyłaś? - zmienił temat z powrotem utrzymując swój naturalny, mocny ton głosu.

- To znaczy czego? - spytałam.  Trochę zdezorientowana i nieufna chciałam dyskretnie złapać rękojeść ostrza, lecz ku mojemu zaskoczeniu  nie miałam go przy sobie. Zastrzyk paniki ujawnił moje zaniepokojenie. Yasuo odwiązał ze swojego boku moje ostrze i wyciągnął go z pochwy smukłym, płynnym gestem. Widać po nim, że spędził dużo czasu nad opanowaniem techniki wiatru.

- No wiesz, - zaczął podejrzliwie - takich rzeczy nie uczą byłe gdzie. - obejrzał ostrze po czym schował go z powrotem.

- Pobierałam nauki w zakonie - powiedziałam ostrożnie obserwując zachowanie mężczyzny, który na ten wstęp spiął mięśnie rąk - tam gdzie ty ..

- Przyjęli Cię do niego? - spytał przerywając mi. Mocniej ścisnął rękojeść swojej katany jakby chciał się przygotować na nieoczekiwany atak zza pleców. Przełknęłam ślinę chcąc by to nie był atak w moją stronę. Czy to ma znaczenie? Po jego zachowaniu stwierdziłam, że ma więc postanowiłam nie skłamać. By nie zepsuć swojej pozycji w tej rozmowie. Nabrałam odwagi by mówić dalej.

- Nie - odparłam -Uciekam, bo podczas egzaminu odkryto, że jestem dziewczyną. - wyjaśniłam lekko spięta - samo pobieranie nauk jest karane ścięciem głowy. - dodałam nie wiedząc, czy mężczyzna wiedział konsekwencje mojej wpadki. Yasuo zdjął rękę z rękojeści i oddając moje ostrze mówił.

- Ja opuściłem stanowisko podczas wojny. - po  czym dodał z lekkim sarkazmem - To również jest karane śmiercią. - przytaknęłam bez zbędnego komentarza. Wzięłam kolejny gryz mięsa.

- Do kąt się udasz? - spytałam bez namysłu. Yasuo podarował mi kolejny kawałek mięsa i wstał podchodząc do równoległej ściany.

- Ja przemierzam całą Ionię. Nie mam celu. - usiadł pod ścianą. - Zjedz i zdrzemnij się. Daleko nie zajdziesz w takim stanie. - dokończyłam swój posiłek i kurczowo trzymając ostrze w dłoniach poddałam się objęciom snu.

Potomkini WiatruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz