II

101 5 0
                                    

- Kochanie Moje - zaczęła ciężko. - Pracując jako kelnerka obsługuję wiele osób. Dodatkowo dorabiam jako pani lekkich obyczajów, jak doskonale o tym wiesz i Ci tłumaczyłam. - spojrzała na mnie wzrokiem, który potwierdzał, że z tego drugiego nie za specjalnie jest dumna. Kiwnęłam głową, że zrozumiałam i dalej mówiła.- Pewnego popołudnia przyszedł do naszej knajpy rosły mężczyzna. W posiadaniu miał miecz smukły i lekko wygięty. Pierwszy raz widziałam taki na oczy. Miał porwaną niebieską przepache, która opadała na prawe ramię, a na lewym ramieniu miał naramienniki w kształcie liści. Zapewne jakaś część zbroi. Duże spodnie, takie trochę workowate trochę i ochraniacze na stopy. Wchodząc zatrzymał się przy pierwszym stoliku, rozejrzał się kątami oczu i usiadł w zaciemniony róg. Doskonale go pamiętam, bo ciągle mnie obserwował. - oparła się na krześle demonstrując jak usiadł i kontynuowała. - Podeszłam do niego i przyjęłam od niego zamówienie. I dopiero wtedy zauważyłam, że miał związane kruczoczarne włosy, jego ostre rysy wyrażały ulgę lub i nawet zmęczenie czymś co go spotkało. Spytałam barmana czy go zna. On na to odparł: 'To jest Yasuo. Tyle Ci wystarczy'. Potem się dowiedziałam, że wygrał sprawę sądową czy coś w tym stylu.- patrzyłam w nią w skupieniu by móc zrozumieć co się wydarzyło później.

Ze snu wybudziły mnie czyjeś kroki. Ciężkie, odbijające się echem po ścieżce niosły za sobą czyjeś szepty lub modły. Nie otworzyłam oczu, lecz nasłuchiwałam uważnie. Czyjeś kroki zbliżały się nieubłaganie a mój strach wzrastał. Nie wiedziałam czego się spodziewać, a i również nie chciałam kolejnej walki. Pozwalając sobie na dalszy odpoczynek postanowiła odczekać chwilę i przekonać się co się stanie. Po dłuższej chwili ciszy szepty umilkły i zaczęły się oddalać.

Zerwałam się na równe nogi i wyszłam z groty ruszając w dalszą drogę. Strach ciągle towarzyszył mi w drodze. Raz pomagał przeżyć, a raz przeszkadzał w nabraniu myśli. Czułam się jak z horroru, kiedy zło chce mnie przestraszyć na śmierć a potem z moich zwłok zrobić przystawkę. Starając się utrzymać jedno tempo marszu mogłam odpłynąć myślami na chwilę do tego co mi się śniło - do wspomnień.

- 'Usiądź proszę' powiedział wskazując na krzesło stojące obok. - mówiła dalej. - Usiadłam jak prosił i popatrzyłam na niego. On milczał, popijał trunek w równych odstępach czasu będąc zamyślonym. Przy nim czułam się inaczej, traktował mnie normalnie a nie jak zwykłą pomywaczkę. 'Chciałem byś odpoczęła. Widać po Tobie, że ciężko pracujesz' dodał dopinając trunek. Poczułam się przy nim jak kobieta, po raz pierwszy od kiedy wyszłam z domu. - zdziwiłam się widząc jej uśmiech na twarzy. Rzadko to robi.

- Byłaś szczęśliwa? - spytałam matki.

- W pewnym sensie tak. - zgodziła się. Po czym mówiła dalej - poprosił o kolejny i podałam mu go po czym wróciłam do pracy. Parę godzin później gdy już zamykaliśmy on cywił nad ostatnim trunkiem. 'Zamykamy' podeszła do niego moja koleżanka z pracy. Ten jednak mruknął tylko coś co przestraszyło ją aż odbiegła. Podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego ramieniu. Ten zrobił szybki ruch i jego ostrze wylądowało na mojej szyi. Przeraziłam się nie tylko ostrzem, ale i podmuchem wiatru mimo zamkniętych okien. Spojrzał na mnie trzeźwo a po chwili napięcia opuścił miecz. ' Przepraszam.' powiedział skruszony sięgnął mej dłoni i ucałował. - mówiła jakby wydarzyło się to wczoraj. Urwała na chwilę by ziewnąć.

- Powiedz dalej, co dalej - prosiłam.

Ze wspomnień wyrwał mnie kolejny niespokojny odgłos. Zbiegając ze górskiego szlaku zbliżałam się do miasteczka. Schowałam się za drzewami by móc się przyjrzeć temu z bliska. Jacyś Młodzi wojownicy prezentowali swoje umiejętności w walkach pokazowych. Przyglądałam się dłuższą chwilę, po czym postanowiłam ruszyć w dalszą drogę. Nie mam pieniędzy na coś do zjedzenia lub na nowy płaszcz, którym mogłabym okryć obolałe ciało. Żyłam na resztkach w knajpach lub owocach podebranych w niewielkich ilościach.

Potomkini WiatruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz