Rozdział 44

818 30 16
                                    

- Jak Pan się czuje ?? Coś Pana boli ?- lekarz.
-Zadalem pierwszy pytanie! Co z nią !?  Przecież ona nie oddycha samodzielnie. - mówił zrozpaczony Leon. Złapał Violette za dłoń i mówił- Kochanie to ja. Obudź się najdroższa jestem z Tobą. Wstań proszę. Obudź się.
- Pani Cathrine prosze zabrać pacjenta na inną salę.- zawołał lekarz.
- Musi Pan natychmiast opuścić salę! - krzyknęła jedna z pielęgniarek.
- Nigdzie stąd nie wyjdę. Zostaję z nią ! Nie ruszam się stąd! - mówił załamany Leon.
- Jeśli dobrowolnie nie opuści Pan sali, będziemy musieli Pana wyprowadzić.
Bardzo proszę wyjść. - odrzekła.
  Leon nie miał innego wyboru. Stał przed sali i obserwował Violette przez okno.
- Musimy zabrać Pana jeszcze na badania.
- Jestem zdrowy nic mi nie jest ratujcie ją !

Natychmiast do Leona przylecieli ich przyjaciele. Andres wziął w objęcia Leona i zapytał:
- Stary jak Ty się czujesz?
Leon milczał nic nie mówił.
- Ona sobie poradzi jestem przekonana. Nie znam drugiej tak silnej osoby jak ona. - Francesca.
  Leon nie mógł tego dłużej słuchać i poszedł.
- Leon dokąd idziesz? - zapytali
Leon nie zwracał na nich uwagi. Wyszedł przed szpital. I usiadł na schody. Zaczął płakać. Chcial być teraz sam. W głowie miał tyle wspomnień ze swoją ukochaną. Przypomniał mu się ich pierwszy pocałunek. Wspominal śmiech Violetty.

Nagle przed szpitalem pojawił się German z Angie.
- Gdzie ona jest!? - krzyknął German.
- Leży na OIOM-ie. - odrzekl Leon.
- Co z nią !? - krzyknął.
- German uspokój się. Nie widzisz w jakim Leon jest stanie. Idź jej poszukaj. Ja zostanę chwilę z Leonem- oznajmiła Angie.

German wszedł do szpitala. Leon i Angie dlugo milczeli. Aż w końcu Leon się odezwał.
- To moja wina- odpowiedział.
- Co ty mówisz Leon!? To wcale nie twoja wina. Zakazuje Ci tak myśleć. Rozumiesz?
Leon nic nie odpowiedział. Angie mocno go przytuliła.
- Dobrze muszę iść. Leon idziesz ze mną? - nie ja tutaj jeszcze posiedzę.

Minęła godzina

- Czy ktoś widział Leona? - zapytal Andres.
- Siedział przed szpitalem- odparła Angie.
- Nie ma go sprawdzałem dopiero co. Pewnie poszedl do domu - Diego.
- Słuchajcie dzwoniła do mnie jego mama i pytala czy jest z nami. Leon nie odbiera telefonu i nigdzie go nie ma. - Ludmiła.
- O boże ! - zawołała Angie. - Nie powinnam go zostawiac samego. Leon przy mnie obwinial sie za to co stało się Violettcie. Był zrozpaczony i jeszcze w szoku.
- Musimy go znaleźć ! Boje się tylko żeby nie zrobił niczego głupiego. - Maxi.
- Żeby mu się tylko nic nie stało. Przecież on też byl ranny. - odparła Ludmiła.

I w koncu jest. Wyczekiwany przez niektórych rozdział ! Przepraszam, że tak długo ale szukałam natchnienia.

Leonetty ciąg dalszy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz