Pożegnanie

1.2K 93 13
                                    


           Urien Luther pochłonięty był bez reszty organizacją pogrzebu żony. Konsekwentnie odrzucał wszystkie propozycję pomocy, potrzebując ciągłego zajęcia, żeby nie stracić zdrowych zmysłów. Wciąż miał przed oczami przeokropną scenerię najgorszej tragedii, jaka mogła go spotkać. Zamykając oczy widział drobną sylwetkę Miriam, bezlitośnie zmiażdżoną przez ciężar solidnego, kamiennego stropu. Bezustannie wydawało mu się, że czuje w powietrzu duszny zapach unoszącego się pyłu, zmieszany z metaliczną wonią krwi. Krew...kiedy udało mu się z pomocą Ethan'a usunąć gruzy z drogi, pierwszym co ujrzał była właśnie krew. Lepki burgund opanował niemalże wszystko...zastygł na roztrzaskanych meblach, podłodze, resztkach sufitu a nawet Draganie. Widok syna, trzymającego z całych sił dłoń matki, otrzeźwił go natychmiastowo. Stłumił żal, skupiając się tylko i wyłącznie na wydostaniu dziecka z wciąż niebezpiecznego zawaliska. Sądził, że szybko się z tym uwinie i będzie mógł wrócić, żeby w milczeniu złożyć żonie należny hołd ale się pomylił. Dragan nie chciał puścić mamy, walczył, wyrywał się i kopał, krzycząc żeby pozwolił mu spędzić jeszcze choć chwilę przy matce. Urien musiał odciągnąć go siłą, korzystając z przewagi postury. Zaniósł syna do salonu, gdzie zostawił go pod opiek jednej z pokojówek a sam wrócił na dół. Jego Miriam...jedyna kobieta, którą kochał była martwa i nic nie mogło ukoić przejmującego bólu tej straty. Nie był naiwny. Doskonale wiedział, że ten dzień musi nastąpić ale tak nagle? Bez ostrzeżenia? Bez słowa wyjaśnień? Na to nie był gotowy. Nie raz próbował razem z Ethan'em dowiedzieć się od Dragana, co tak właściwie wydarzyło się tamtego dnia - chłopak jednak nie miał pojęcia. Twierdził, że stracił przytomność po tym jak dziwnie się poczuł a gdy się ocknął...leżał pośród zawaliska, obolały i zdezorientowany. Ojciec delikatnie wypytał potomka o to co rozumiał przez "dziwne samopoczucie" a kiedy wysłuchał całej, szczegółowej opowieści, poczuł się starszy o dobre kilkadziesiąt lat. Wiedział już co się stało ale ta wiedza, nie przyniosła mu cienia ukojenia a wręcz przeciwnie. Dragan przeszedł przez to samo, co on w młodości, jednak w przypadku turkusowookiego...nie było obok nikogo, kto wiedziałby jak mu pomóc. Krew Phoenix'ów w tym chłopcu była równie silna jak w pierwszym spośród Lutherów i domagała się zapłaty za dobrodziejstwa, jakimi obdarzyła cały ród. Ceną za posiadanie potęgi było szczęście...fatum wiszące nad nieśmiertelnymi uderzało nagle, wydzierając im całą radość - co czyniło z niej rzecz wyjątkowo niebezpieczną i zdradliwą. Klątwa ciążąca nad krwią Phoenix'ów zawsze obierała za swój cel najsilniejszych, bowiem tylko ich ból, rozpacz i bezsilność mogły zaspokoić jej pragnienie na długie lata. Urien nie miał pojęcia, że krew mistycznych jeszcze w pełni nie przebudziła się w Draganie. Dał się zwieść sądząc iż jego synowie są zbyt słaby, żeby dosięgnąć pełni tkwiącej w nich mocy. Radość kruczowłosego sprawiła, że przeklęta krew w nim zawrzała, domagając się uwolnienia pełni swych możliwości a chłopiec był zbyt niedoświadczony by móc ją opanować. Wybuchła więc z pełnym impetem, nieomal nie pozbawiając go życia, pogrzebała również Miriam pod gruzami odbierając w ten sposób zapłatę za zaciągnięty dług. To co się wydarzyło...całe to nieszczęście, nie było winą Dragana. To on jako ojciec zwiódł w najgorszy możliwy sposób - powinien był zorientować się, że jego potomek jest potężniejszy niż wszyscy sądzili...powinien dostrzec w nim odbicie samego siebie...Wyczuwał czasem charakterystyczny zapach krwi, domagającej się złożenia ofiary ale zignorował ostrzeżenia. Oddalił się od syna, składając opiekę nad nim na barki żony. Wycofał się jak ostatni tchórz, niechętny do uganiania się za kłopotliwym chłopcem. Odmówił Draganowi swego czasu, uwagi oraz zrozumienia za co przyszło mu zapłacić w makabryczny sposób. Dopiero teraz, gdy doszło do tragedii...zaczął martwić się o syna. Od czasu wypadku praktycznie nie wychodził ze swojego pokoju, nie chciał z nikim rozmawiać ani jeść. Odizolował się jeszcze bardziej niż poprzednio a Urien, pogrążony w żalu po stracie żony, stracił z oczu coś, co mogło wyjaśniać zachowanie turkusowookiego - Ethan'a. Starszy Luther po rozmowie między nim, bratem i ojcem, został poproszony o zaopiekowanie się Draganem. Urien potrzebował chwili samotności, nie chcąc otwarcie rozpaczać przy synach a gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, Ethan'em zawładnęła niepohamowana furia. W przeciwieństwie do taty nic nie wiedział o klątwie krwi i nie wierzył w ani jedno słowo tego małego gnojka, obwiniając go z pełnym przekonaniem o zabicie matki. W przypływie szału chwycił barki brata i mocnym uderzeniem, wbił go w ścianę. 

Ród LutherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz