Początki (Jack x Reader)

1.6K 79 37
                                    

Załatwcie wszystkie sprawy i zarezerwujcie sobie niecałe pół godziny na ten shot.
Ps. Zalecam też przygotować szklankę z napojem.

🍭🍭🍭

Kilka minut temu mój najlepszy przyjaciel Anioł został zamordowany przez Lucyfera, który również pociągnął moją matkę i brata Sama do apokaliptycznego świata.

Jestem Nancy Winchester i chcę wam przedstawić moją historię.

Moimi braćmi są Sam i Dean Winchesterowie. Kilka miesięcy temu wróciłam do nich po 90 dniach spędzonych w Afganistanie. Przez cały ten czas myśleli, że wybrałam się na samotne polowanie i do tego pamiętnego dnia, wciąż tak sądzili.

Razem z Deanem staliśmy nad ciałem Castiela, z przebitą na wylot klatką piersiową. Mimo że, Dean był tym najstarszym z rodzeństwa, który nie był w stanie okazywać jakichkolwiek emocji oprócz złości, w tej chwili jego policzki były pokryte setkami łez. Dotknęłam delikatnie powieki anioła, aby zamknąć jego oczy. Dean, zachowując resztki bycia starszym bratem, objął mnie i pozwolił, aby tym razem to ja mogła się wypłakać. Nie chciałam tego robić, ponieważ gdybym zaczęła, to nie zatrzymałabym potoku łez przez najbliższe kilka godzin.

- Zróbmy dla niego honorowy pogrzeb, jak na łowcę przystało - stwierdziłam, zaciskając mocno szczęki. - Zbierz drewno, a ja poszukam dzieciaka.

- Jak go znajdziesz, zastrzel - podszedł do Impali i wyciągnął z niej siekierę.

- Nie zrobię tego. Przecież to jest dziecko!

- Jest potomkiem Lucyfera, jest silniejszy niż on sam! Wiedziałabyś, gdybyś nie zniknęła na trzy miesiące!

- Ja? Zniknęła? Mimo że, jestem 10 lat młodsza od ciebie, to Ty zachowujesz się jak dziecko - wykrzyczałam mu prosto w twarz. - Nawet nie wiesz, co robiłam przez te 3 miesiące!

- Ohoho! Wielkie mi sobie. Łowca polował na potwory. Taka robota - podniósł ramiona zrezygnowany.

- Ty... nie polowałam, tylko broniłam kraju!

- Teraz to tak się nazywa?! Polowanie jako obrona kraju?! Też mógłbym tak powiedzieć!

- Byłam 90 dni na służbie w Afganistanie! Przez pieprzone 90 dni byłam rangerem, rozumiesz?

- Co? - zapytał otumaniony. - Nic nie mówiłaś.

- Czy to zmienia postać rzeczy? Powiedziałeś, że chcesz zabić to dziecko. Nawet jako potomek Lucyfera, nie oznacza tego, że musi być zły.

- Ale może! - wykrzyczał, gdy wbiegałam do domu.

Moim oczom ukazał się transparent związany z narodzinami dziecka. Było na nich napisane imię Jack. Gdy weszłam do ciemnego pokoju, w którym stała kołyska. Spojrzałam w jej stronę, lecz nie było w niej dziecka, więc od razu skupiłam swoją uwagę na pomarańczowych, świecących śladach stóp na podłodze. Nieznacznie podniosłam głowę i ujrzałam posturę młodego mężczyzny, którego oczy jarzyły się złotem.

- Jack? Wszystko dobrze, nie zrobię ci krzywdy, okej? - podchodziłam powoli w jego stronę, dziwiąc się dlaczego nie jest bobasem.

- Mamo?

- Nie, ja jestem Nancy - wskazałam na siebie dłonią. Powoli wyciągnęłam do niego rękę, aby wskazać na to, że chcę zdobyć jego zaufanie. - Twoja mama nie żyje.

Siedząc skulonym, z kolanami zgiętymi i przesuniętymi w stronę klatki piersiowej, które trzymał zaciśniętymi rękoma, jego oczy ponownie nabrały delikatnego koloru, przez co uśmiechnęłam się nieznacznie, co chłopak odwdzięczył. Do naszych uszu dotarł dźwięk rąbanego drewna, przez który blondyn przestraszył się i jego oczy znów jarzyły się. Odepchnął mnie falą powietrza, przez co uderzyłam głową w drewnianą posadzkę. Słabo podniosłam się na nogi, lecz gdy już oprzytomniałam, nie było Jacka.

One Shots - SupernaturalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz