PROLOG

30 4 0
                                    


Roześmiany pięciolatek pociągnął za rękę swoją towarzyszkę zabawy, by okręcić ją krótko wokół jej własnej osi. Podobała mu się nie tylko radość, którą wywołał tym na twarzy blondyneczki, ale również to, jak, w jego mniemaniu, w dziwny sposób na wietrze falowała jej kwiecista spódnica, którą dziewczynka chwaliła się od rana.

Ich radosną chwilę zanurzył samochód, który przejechał koło domu. Podążał swoją drogą bardzo szybko, ale wystarczająco wolno, by zainteresować dzieci. Dla nich takie widoki nie były częste i zawsze oznaczały przyjazd kogoś w odwiedziny. W końcu w ich wsi nie znajdowały się żadne atrakcje turystyczne, które mogłyby przyciągnąć potencjalnych zwiedzających. Rzadko też się zdarzało, by ktoś przyjeżdżał tą drogą w celu dotarcia do innego miasta. Same dzieci zawsze mówiły, że mieszkają na końcu świata, gdzie drogi prowadzą donikąd.

- Widziałeś, jaki ten samochód był ładny? Taki czerwony! - rzuciła zafascynowana dziewczynka, siadając na trawie.

- Wiesz co - zaczął chłopczyk, zajmując miejsce tuż obok niej. - Kiedyś też będziemy taki mieć. Pojadę daleko stąd i kupię nam taki. Jeden dla Ciebie, a drugi dla mnie. I w ogóle wszystko Ci kupię - stwierdził, zerkając na drogę, gdzie jeszcze przed chwilą widzieli samochód z marzeń. Tutaj mieszkańcy mieli raczej starsze rocznikowo samochody, które mało już kogo zachwycały. Dla ludzi jednak liczyło się tylko to, by móc spokojnie dojechać do pracy w miasteczku.

- A jak pojedziesz i tak Ci się tak spodoba, że nie wrócisz? - Dziewczynka zerwała nieco trawy, która ścisnęła w swojej niewielkiej rączce, by później porwać ją na jeszcze mniejsze kawałki.

- Nie zapomnę, bo przecież wczoraj w przedszkolu zgodziłaś się zostać moją dziewczyną, nie pamiętasz? - odpowiedział chłopiec, wystawiając dumnie głowę ku górze. W końcu udało mu się zdobyć najładniejszą dziewczynę w swojej grupie. Kosztem lizaka, który uwielbiał, ale stwierdził, że było warto.

Dziewczynka posłała mu ciepły uśmiech i już miała coś odpowiedzieć, jednak nie zdążyła, bo ujrzała swoją mamę, która gestem ręki wolała ją do domu.

- Ja o Tobie też nie zapomnę. Będę czekać tutaj, na naszym placu zabaw - stwierdziła szybko, zostawiając mokrego całusa na policzku swojego towarzysza. Chwilę później on mógł ją tylko obserwować, gdy roześmiana i nieco zawstydzona biegła do domu.

Małomiasteczkowy stylOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz