Wielka Sala była po brzegi wypełniona uczniami, którzy próbowali nacieszyć się ostatnimi chwilami spędzonymi w zamku. Atmosfera unosząca się w powietrzu była jednak tak ciężka, że tylko nieliczna grupa umiała spożytkować swój czas produktywnie, jedząc i radośnie rozmawiając ze swoimi przyjaciółmi. Większość młodzieży zdawała sobie bowiem sprawę z powagi całej sytuacji. Po pogrzebie największego czarodzieja, jaki kiedykolwiek stąpał po ziemi, wszystko miało się zmienić.
Draco doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Dlatego też siedział niespokojnie, ponuro grzebiąc w swojej grzance i rozmyślając nad zbliżającą się przyszłością. Chyba nikt nie był w stanie teraz pojąć uczuć, które gościły w młodym Ślizgonie. Był przerażony, to fakt. Jeszcze nigdy w życiu nie bał się o swoje życie tak, jak teraz. Cały czas przed oczami pojawiał mu się obraz Albusa Dumbledore'a, który nawet przed śmiercią nie okazał ani krzty słabości. Zdawało mu się, że do dnia dzisiejszego przeszywa go wzrok niebieskich tęczówek dyrektora. Na samą myśl wzdrygnął się mimowolnie.
Nienawidził pamiętać. Te wspomnienia naprawdę powoli zdawały się go wykańczać. Nie one były jednak najgorsze. Draco bowiem skrywał w sobie jeszcze te mroczniejsze, bardziej przerażające, które doprowadzały go do szału. Nie mógł jeść, spać ani nawet skupić się na swoim zadaniu. Wszystko dlatego, że pamiętał.
Nieświadomie uniósł wzrok, zostawiając swoją grzankę w spokoju, a po chwili ponownie zaczął obserwować nieświadomą niczego Gryfonkę, która uważnie wsłuchiwała się w słowa swojego przyjaciela. Jej brązowe oczy wyrażały skupienie, determinację oraz odrobinę smutku. Mimo to nawet z takiej odległości rozpoznał kilka piegów, które pod wpływem słońca pojawiły się na twarzy brunetki. Wyglądała ślicznie, nawet w tej pożal się Boże gryfońskiej szacie, szopą na głowie i spuchniętymi oczami, które ku zaskoczeniu nagle zderzyły się z jego ostrym, natarczywym spojrzeniem. Poczuł, jak serce gwałtownie mu przyspiesza. Cholera jasna, ona zawsze musiała tak na niego działać. Pomimo tych wszystkich złych, straszliwych wydarzeń, zawsze odnajdywał wewnętrzny spokój, gdy tylko był w pobliżu swojej wybranki.
Miał ochotę skinąć lekko głową w jej stronę, byleby tylko wiedziała, że jest przy niej, że ją wspiera i nigdy nie zostawi jej samej. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Każde, nawet najmniejsze spojrzenie w jej kierunku bolało jak cholera, ale nie mógł się oprzeć. Wpatrywał się jak zahipnotyzowany w oczy swojej rówieśniczki, lecz ta szybko zakończyła ich, jej zdaniem dziwną wymianę spojrzeń. I wtedy do niego dotarło.
Pamiętał. Pamiętał każdy dzień, każdy moment oraz każdy pocałunek, każdy dotyk oraz każdą sekundę, którą razem dzielili. Pamiętał pierwsze „Kocham Cię" i ostatnie „Żegnaj". Ich pierwszy pocałunek, na który obydwoje tak długo czekali. Ich wspólną noc, wypełnioną namiętnością oraz rozpaczą, gdyż każde z nich bało się jutra. Pamiętał również dzień, w którym oficjalnie przyznał przed sobą, że to właśnie Hermiona Granger zawładnęła jego sercem do końca życia. Była jeszcze jedna rzecz, którą doskonale pamiętał. Jedno zaklęcie, które zmieniło dosłownie wszystko.
„Oblivate" - pomyślał, zaciskając z całej siły widelec trzymany w ręku. Miał wrażenie, że serce ponownie pęka mu na pół. Nienawidził siebie oraz swojej rodziny za to, że był zmuszony do takich czynów. Minął już ponad tydzień, a on dalej nie mógł się pozbierać. Wiedział, iż tak będzie lepiej. Nie zmieniało to jednak faktu, że bolało.
— Wszystko w porządku? — zapytał Zabini, odrywając go tym samym od mrocznych myśli.
— Nie mogę już tu wysiedzieć — powiedział w końcu, dając porwać się emocjom.
Nie zwracając na resztę uczniów, wstał gwałtownie oraz udał się w stronę wyjścia. Doskonale zdawał sobie sprawę, iż cała Wielka Sala podąża za nim wzrokiem, lecz naprawdę miał to gdzieś. Miał na głowie teraz poważniejsze problemy niż bandę wścibskich nastolatków.