Hej :D. Na wstępie chciałabym pozdrowić Alexis_2405 (nie umiem linkować nicków :<), której pozornie niewinny komentarz zainspirował mnie do napisania tego tekstu. Dzięki! <3
– Leiftan – odezwałam się, gdy przystanęliśmy tuż przed wejściem do spiżarni. Za chwilę mieliśmy się pożegnać i zastanawiałam się, jak odwlec ten moment. Choć uprzątnięcie szczątków Yvoni nie należało do najmilszych zadań, to Leiftan jako mój towarzysz dołożył wszelkich starań, bym to zniosła jak najlepiej. Byłam mu za to szczerze wdzięczna, ale także musiałam przed sobą przyznać, że czułam lekki niedosyt jego osobą. Naprawdę mnie sobą zaintrygował. – Jeszcze raz dziękuję, że pomogłeś mi z hamadriadą...
– Cieszę się, że przyszłaś z tym do mnie. Nie powinnaś być w takiej chwili sama – odparł z pokrzepiającym uśmiechem. Przynajmniej sądziłam, że tak właśnie miał zadziałać, bo zrobiło mi się trochę lepiej na jego widok.
– Szkoda, że już musisz iść.
– Również żałuję, ale niestety obowiązki wzywają – powiedział i ku mojemu zdumieniu, rzeczywiście brzmiał na równie zawiedzionego, co ja. To niesprawiedliwe, że już musiał iść, gdy wreszcie udało się nam trochę lepiej poznać. Pomyślałam, że przydałby mu się jakiś pomocnik, który by go odciążył z obowiązków. Postanowiłam wyrazić tę myśl na głos.
– Zawsze jesteś taki zajęty... Powinien ci ktoś pomagać, bo to nie w porządku, że wiecznie nie masz czasu – oznajmiam, podpierając się pod boki, by dodać sobie animuszu.
– Może być trudno znaleźć odpowiednią osobę – odpowiedział, lekko przechylając głowę. Przyglądał mi się z zainteresowaniem.
– Nie wierzę, że w całej Kwaterze nie znalazłaby się chociaż jedna taka osoba – odparłam, tym razem z powątpiewaniem zakładając ręce na piersi. W skrytości ducha czułam, że ja na pewno świetnie bym się do tego nadała. Leiftan pogładził się po brodzie, jakby naprawdę rozważał moją propozycję. Zrobiło mi się przez to trochę cieplej na sercu, bo rzadko się tutaj zdarzało, by ktoś mnie słuchał.
– Hm, myślę, że masz rację i faktycznie jest taka osoba – stwierdził po krótkim zastanowieniu. – To jak, możesz zacząć od jutra? – zapytał, a mi usta same otworzyły się ze zdziwienia, bo marzyć sobie o czymś po cichutku to jedno, a usłyszeć to głośno, to coś zupełnie innego.
– Żartujesz – wykrztusiłam, starając się pohamować entuzjazm.
– Może tylko trochę – zaśmiał się lekko i choć zrobiło mi się trochę smutno przez tę odpowiedź, to był chyba jedyny moment podczas całej rozmowy, gdy całkiem zapomniałam o jego wiecznie odsłoniętym, wyrzeźbionym brzuchu, na który dotychczas zerkałam od czasu do czasu. Po prostu oczy miałam teraz zbyt zajęte chłonięciem widoku tej roześmianej twarzy, by zwrócić uwagę na cokolwiek innego. Dawno nic mnie tak nie zaabsorbowało i czułam się z tym trochę dziwnie. – Niestety wiele z moich zadań jest tajnych i nie mogę w nie nikogo wprowadzać, przynajmniej w najbliższym czasie. Jednak jutro nie mam nic takiego szczególnego w planach, a spodobał mi się twój pomysł i chciałbym go przetestować, jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko – wyjaśnił zaraz potem rzeczowym tonem, który pomógł mi się skupić na tym co mówił, a nie jak przy tym wyglądał. Naprawdę mnie ucieszył taki obrót spraw.
– Jasne, że nie mam nic przeciwko, w końcu to mój pomysł – zawołałam, nie zaprzątając już sobie głowy ukrywaniem radości, bo niby po co? – To od której jutro zaczynam?
***
Trochę się stresowałam oczekiwaniem, aż Leiftan przyjdzie o umówionej godzinie. Choć brakowało do niej jeszcze kwadransa, to już niespokojnie się kręciłam pod drzwiami. Żywiłam nadzieję, że nie nastąpiła żadna zmiana planów i rzeczywiście będę mogła dzisiaj „asystować". Sama perspektywa spędzenia czasu z Leiftanem była dostatecznie interesująca, bo naprawdę zaciekawił mnie ten mężczyzna, ale cieszyłam się również tym, że w końcu zobaczę na własne oczy, jak Kwatera w ogóle funkcjonuje.
CZYTASZ
Leiftan
FanfictionZbiór moich pojedynczych tekstów o Leiftanie, które dotychczas opublikowałam na forumowym blogu.