Jeśli spodoba ci się opowiadanie proszę zostaw gwiazdkę/zaobserwuj mnie <3Dzisiaj mój pierwszy dzień nauki w Hogwarcie. Właśnie wstałam, jest 6:30. Obudziłam się jako pierwsza wiec odrazu poszłam do toalety. Wzięłam szybki prysznic po czym się ubrałam. Umyłam zęby i założyłam swoje czarne pantofelki. Normalna poranna rutyna. Ogarnęłam jeszcze moje długie czarne włosy i lekko różaną pomadką pomalowałam usta. Wychodząc z łazienki była dopiero 6:50 wiec zaczęłam budzić dziewczyny. Miałam pokój z Bellą i Cyzią wiec mam dla nich specjalną pobudkę. Wzięłam różdżkę.
-Aquamenti! -krzyknęłam, a na dziewczyny spadła fala zimnej wody. Bella już leżała na ziemi, a Cyzia trzymała się ramy od łóżka.
-Pogięło cię!? -krzyknęły razem
-Mnie? Skardze. Jest już -Spojrzałam na zegarek na lewej ręce -dokładnie 6:53, a o 7:30 mamy być w wielkiej sali- ciągnęłam dalej
-Dzisiaj ci odpuścimy -Powiedziała Cyzia z uśmiechem
-Pfff -Prychnęła Bella idąc do toalety, a ja z Cyzia się śmiałyśmy się z jej oklapniętych czarnych loków.
Cyzia wróciła na ten czas do łóżka, a ja sięgnęłam po małą czarną skórzaną torebkę, powiększona zaklęciem, po czym pakowałam do niej potrzebne książki.
-Transmutacja, Zaklęcia, Eliksiry, Historia magii, Zielarstwo...- wymieniałam cicho na głos. Gdy się spakowałam Cyzia i Bella były już gotowe wiec ruszyłyśmy na śniadanie bo była już 7:24. Weszłyśmy na sale równo o 7:30 po czym usiadłyśmy na swoich miejscach obok Regulusa i Severusa, którzy już byli na miejscu. Nie było tylko Lucjusza. Nie byłam zbytnio głodna wiec zjadłam tylko kanapkę i rozglądałam się po sali czekając za resztą. Mój wzrok zawiesił się na Syriuszu. Jego srebrne oczy były we mnie wpatrzone. Po chwili pościł mi oczko, a ja spuściłam wzrok. Patrzyłam teraz na pusty talerz, który gdy moje policzki różowieją wydaje się bardzo ciekawy. Wychodzimy z sali. Naszą pierwszą lekcją jest transmutacja z Puchonami. Szłam za Severusem na końcu wpatrzona w swoje buty, aż poczułam pociągnięcie za szatę i zostałam wciągnięta za filar.
-Słodko wyglądasz, gdy się rumienisz. -Usłyszałam znajomy, męski głos wiec podniosłam głowę. Syriusz. -Tak jak teraz -złapał mnie za podbródek i podniósł głowę wyżej, abym mogła spojrzeć mu w oczy. -Masz piękne oczy -Uśmiechnął się szarmancko patrząc w moje brązowe patrzałki co wywołało na mojej twarzy uśmiech. -I jaki uśmiech- powiedział flirciarskim tonem, a ja na chwile odpłynęłam lecz po chwili zwróciłam do rzeczywistości.
-Wiesz chociaż jak mam na imię? -zaśmiałam się odrzucając jego rękę spod mojej głowy.
-Jesteś Maggie, Maggie Moore. -Wyszczerzył się i położył mi rękę na talii po czym mnie do siebie przyciągnął.
-Mam się czuć zaszczycona tym, że pamiętasz moje imię?- zapytałam zrzucając jego rękę i odsuwając się.
-Wiesz... Właśnie rozmawiasz z najprzystojniejszym, najsłodszym, najzabawniejszym, naj...
-Najbardziej Egoistycznym i zapatrzonym w siebie chłopakiem jaki chodził po tej ziemi. -Wciełam mu się
-Ale nie zaprzeczyłaś, że jestem przystojny! -Powiedział robiąc gest zwycięstwa
-Pffff miałam zniszczyć twoje jedyne marzenia?
-Ale kłamiesz. Lepiej przyznaj, że jestem przystojny. powiedział
-Muszę iść, mam transmutację -i pobiegłam do sali zanim zdążył coś dodać. Weszłam dwie minuty przed dzwonkiem. Zajęłam miejsce koło Regulusa i czekałam na rozpoczęcie zajęć, rozmawiając z nim. Drzwi od klasy otworzyły się, a przeznie wszedł kot. Wskoczył na biurko po czym na krzesło nauczyciela i zmienił się w profesor McGonagall.
-Czy ktoś wie co to było? -Zapytała profesor. Nikt nie podniósł ręki. Czy oni są, aż tak głupi czy, aż tak leniwi? Zgłosiłam się. -Tak, panno Moore?
-To transformacja Animaga. Animag może zamieniać się w zwierze jak i potem ze zwierzęcia znowu w człowieka. Każdy animag musi być zarejestrowany w ministerstwie magii, inaczej czeka go za to kara. Zwierze w jakie przemienia się animag uosabia jego duszę. To zwykle, także jego patronus. -Wyrecytowałam
-Świetnie! 15 punktów dla Slytherinu! [...] -Potem profesor mówiła o tym czego będziemy się w tym roku uczyć. Jaka jest skala ocen i inne takie. Ja całą swoją uwagę skupiłam na białym motylu tuż za oknem.
*
-Co teraz? -Usłyszałam pytanie zadane przez Cyzie
-Yyyyy... Eliksiry. -Powiedziała patrząc na pogniecioną kartkę wyciągniętą z zeszytu.
-Z kim? -Dopytał Regulus
-Z Gryfonami -Powiedziałam za Bellę
-Z tymi zdrajcami krwi?! - krzyknęła Bellatriks
-Uspoku...
-Jak tu się uspokoić?! Tam jest pełno szlam i zdrajców krwi! -Przerwała mi
-Dobra ja idę powiedzcie mi jak się uspokoicie. -Powiedziałam i poszłam do sali od eliksirów.
*
-Dobrze, a wiec ja się nazywam Horacy Slughorn i w tym roku będę was uczyć Eliksirów! Chciałbym, abyśmy zamiast tej bezsensownej Gadaniny przystąpili do działania. Amortencja! Czy ktoś wie co to za eliksir? -Powiedział, a kilka osób podniosło rękę w górę. W tym ja. -Panna Moore?
-Amortencja to... -Nie dane było mi skończyć ponieważ do klasy wyleciało czterech chłopaków.
-Przepraszamy za spóźnienie... -Powiedział Wysoki Blondyn.
-Mieliśmy małe... -Dodał szatyn
-Problemy. -Dokończył Black
-Problemy? Możecie nam powiedzieć jakie? -Zapytał Profesor
-Noooo myyy... -Powiedział mały gruby blondyn.
-Właśnie myyy... -Powiedział chłopak o orzechowymi oczami... chyba nazywa się Potter.
-I wtedy uderzył meteoryt! -Powiedział Black
-Właśnie! I ja odleciałem kilka metrów i Syriusz... -Dokończył Potter lecz mu przerwano...
-Tak, tak... Znam to na pamięć. Minus 5 punktów dla Gryffindoru! -Po klasie rozniosły się jęki niezadowolenia Gryfonów i uśmiechy na twarzach Ślizgonów. -Cisza! Panno Moore, proszę kontynuować. -Powiedział Profesor, a wzrok wszystkich skierował się na mnie.
- A wiec... -Zaczęłam -Amortencja To najsilniejszy na świecie Eliksir miłosny. Nie wzbudza jednak prawdziwej miłości tylko silne zauroczenie lub obsesje. Łatwo ją poznać po szczególnym Perłowym kolorze i spiralnej parze. Eliksir dla każdego pachnie inaczej. Ja na przykład czuje zapach róż, herbaty i ciastek*. -zaśmiałam się
-Świetnie! 15 punktów dla Slytherinu! -Powiedział -A wiec skoro już wiecie co to za eliksir spróbujecie go wykonać! Będziecie pracować w parach! -Spojrzałam znacząco na Bella, a ona na mnie. -Ja będę dobierać pary.- Dodał, a nam zszedł uśmiech z twarzy. -Viviana Arones do Lucjusza Malfoja -Usłyszałam. Super! (Wyczujcie ten sarkazm) Gryfoni ze Ślizgonami! Nie ze mam coś do mugolaków czy półkrwi albo nawet „zdrajców", ale za gryfonami jakoś szczególnie nie przepadam. Dobra. Może przeżyje. -Black do Moore! -Usłyszałam, a po chwili usłyszałam za sobą
-Witaj Maggie
-Witaj Black
-Ooo po nazwisku to po pysku -zaśmiał się -Jakbyś była Lucjuszem to byś dostała. -Zaśmiał się, a ja się uśmiechnęłam. Kto jak kto, ale Lucjusz mnie denerwuje.
-Jakby na moim miejscu był Lucjusz. To bym się śmiała. -Powiedziałam wyobrażając sobie tą sytuację.
-Przecież to twój przyjaciel- spojrzał na mnie znacząco
-Obrażasz mnie?
-Dobrze dzieci! A wiec macie wykonać Eliksir Amortencji. Kogo eliksir będzie najsilniejszy ten będzie mógł zabrać trochę do dormitorium! -Powiedział Profesor akurat jak Syriusz miał coś dodać -Zabierajcie się do pracy! Podpowiedzi znajdziecie na 56 stronie w podręcznikach! -Powiedział, a wszyscy oprócz mnie i Syriusza otworzyli książki.
-Nie otwierasz książki? Nie zależy ci na tym, aby dodać mi trochę amortencji do herbaty na śniadaniu? -Śmieje się Syriusz
-Po pierwsze -Nie, robiłam ten eliksir na trzecim roku w Uagadou, a recepturę znam na pamięć. Po Drugie, nie zależy mi na tym, ale tobie chyba powinno -Zaśmiałam się i wrzuciłam do kociołka fiolkę rozproszkowanej perły. I kilka smoczych łusek.
-Pfffff- Prychnął i przyglądał się temu co robię. Gdy już wrzuciłam do kociołka wszystkie składniki zamieszałam i odczekałam pięć minut po czym wyłączyłam podgrzewanie i zamieszałam ponownie.
-Gotowe. -Powiedziałam do Syriusza, a on do mnie podszedł. -Co czujesz?
-Hmmm... Konwalie, Ciasto i... Nie wiem co to* -Powiedział, a ja zawołałam profesora, aby sprawdził nasz (Mój) eliksir.
-Co my tu mamy... Wysoko unosząca się spiralna para... Mieniący się perłowy blask... Zapach... Imponujący... -Powiedział zaciągając się -Świetnie! Po 10 punktów dla Slytherinu i Gryffindoru! Dostajecie po fiolce tego eliksiru! -Powiedział, a Syriusz się głupio uśmiechnął. Po chwili zadzwonił dzwonek, a wszyscy zaczęli wychodzić z sali. Spakowałam się i wychodziłam jako ostatnia.
-Dowidze...-
-Panno Moore podejdź tu na chwilkę. -Powiedział, a ja posłusznie podeszłam do biurka. -Panienko Moore mam przyjemność zaprosić panią do klubu ślimaka! W klubie tym znajdują się osoby bardzo uzdolnione! Widzę w pani wielki potencjał, który nie powinien się zmarnować. -Powiedział
-Oczywiście! To dla mnie zaszczyt! Tylko, jeśli mogę spytać. Dlaczego nie poprosił pan o to Syriusza? Razem ze mną przygotowywał eliksir.
-Widzisz moja droga. Mówiąc „Razem ze mną przygotowywał eliksir" masz na myśli „Siedział i patrzył co robię". -Zaśmiał się
-No w sumie racja -Uśmiechnęłam się
-W piątek o 18 będzie pierwsze spotkanie. Odbędzie się w Lochach. Ubierz się na Galowo. -Uśmiechnął się życzliwie, a ja skinęła głowa podziękowałam i wyszłam.
*
Dzisiaj piątek. Jest już 16.00 wiec szykuje się na spotkanie klubu. Severus obiecał, że mnie tam zaprowadzi, ale muszę być gotowa o 17:50 i czekać w pokoju wspólnym. Idę wiec teraz się wykapać. W naszej toalecie posiadaliśmy wannę jak i prysznic. Ja jednak miałam ochotę na to pierwsze. W dormitorium byłam sama. Cyzia poszła gdzieś z Lucjuszem, a Bella po prostu wyparowała. Ja nalewałam ciepłej wody do wanny robiąc pianę moim miodowym szamponem. Bielizna leżała na stołku koło wanny tak samo jak ubrania, a ręcznik wisiał na grzejniku. Ściągnęłam swój złoty zegarek i weszłam do gorącej wody. Moje ciało przeszyło się dreszczem, który po chwili ustąpił, a ja zanurzyłam się w gorącej wodzie. Rozmyślałam nad przeszłością i przyszłością. Gdy zobaczyłam na zegarku 16.34, a woda stała się zimna wyszłam na miękki dywanik i wytarłam się miękkim ręcznikiem. Ubrałam swoją czerwona bieliznę i założyłam czarna sukienkę w kształcie syrenki (Media). Zrobiłam lekki makijaż, lecz na oczach kreski, a włosy pomalowałam i upięłam tak aby trzymały się po lewej stronie. Jednak zdecydowałam się na czerwona pomadkę i założyłam czarne buty na wysokim obcasie. Wzięłam ze sobą białą kopertówkę i ruszyłam do pokoju wspólnego patrząc na zegarek - 17:47. Zeszłam powoli po schodach gdzie czekał już Severus. Rozmawiał z Regulusem i Bellą stojąc przed nimi, a oni siedzieli na kanapie. Gdy usłyszeli stukające obcasy obrócili się w moją stronę. Regulus otworzył szeroko usta, a Bella oczy. Severus się uśmiechnął i powiedział.
-Witaj Maggie! Pięknie wyglądasz
-Dziękuje idziemy? -Odwzajemniłam uśmiech
-Tak chodźmy. -Powiedział i złapał mnie pod rękę po czym ruszyliśmy.
*
Lili i Gabriela* wyglądały cudownie tak jak ja miały długa suknie w kształcie syrenki. Bardzo się z nimi zakolegowałam. Myśle, że mogłybyśmy się nawet przyjaźnić. Ale wracając. Siedzę właśnie pomiędzy Gabrielą, a Lili, które gdzieś w połowie spotkania przesiadły się bliżej, abyśmy mogły rozmawiać. Jem deser o smaku waniliowym z gorącymi malinami, który jest przepyszny.
-Wiesz ze ten drzeworyt pokolorowano ręcznie? To taki rodzaj...- Słyszałam pomiędzy rozmowami. Myślałam, że będzie tutaj nudno i sztywno, a mimo to atmosfera jest naprawdę wspaniała.
-Myślałam ze wszyscy Ślizgoni to zapatrzeni w siebie egocentrycy, a jednak ty wydajesz się naprawdę miła. -Uśmiechnęła się Gabriela.
-Dziękuje mam nadzieje, że to był komplement -Wszystkie trzy się zaśmiałyśmy i popiłyśmy kompotu.
*
-Idziemy do mojego dormitorium? -Zapytała Lili, gdy wyszliśmy z sali po zakończonym spotkaniu.
-Ja odpadam -Powiedział Severus
-Czemu? -Zapytała Lili
-Źle się czuje. Przepraszam, ale pójdę do swojego dormitorium. -Powiedział po czym nas pożegnał i poszedł do siebie.
-A wy? -Zwróciła się do mnie i Gab. Spojrzałam na dziewczynę z uśmiechem, a ona odwzajemniła gest. Skierowaliśmy spojrzenia na Lili
-Bardzo chętnie!
*
Siedzimy właśnie na ziemi grając w butelkę. Poznałam jeszcze Dorcas I Ann, które także wydawały się sympatyczne. Usłyszałyśmy pukanie. Lili krzyknęła
-Otwarte! -A drzwi momentalnie zaskrzypiały i ukazało Nam się czterech chłopaków
-Witamy! -Powiedział Black z Potterem, a ten dodał
-Evans umówisz się ze mną?
-NIEE! -krzyknęła rozwścieczona Lili
-Co tam robicie? -Zapytał niewzruszony Black
-Gramy w butelkę -Odpowiedziała przewracając oczami Dorcas
-Super! Dołączamy się! -po krótkiej kłótni dołączyli do nas.
*
-Black! Pytanie czy wyzwanie? - Wykrzyczał Potter już nieźle pijany
-Nie biorę więcej wyzwań! -Powiedział wskazując na swoją, teraz już blond czuprynę.
-A wiec... -Udał ze myśli - Kogo z obecnych tutaj chciałbyś zobaczyć w bieliźnie?
-Maggie to proste -Zaśmiał się puszczając mi oczko. Byłam pijana wiec nie za bardzo zwracałam uwagę na to co się dzieje.
*
-Maggie! -Usłyszałam Dorcas
-Wyzwanie!
-Usiądź Blackowi na kolanach- Wykonałam zadanie -I siedź tak do końca gry!
*
-Syriusz! -Powiedziała Gabriela
-Trudno, biorę wyzwanie- Uśmiechnął się.
-Zrób Maggie pięć malinek! -Wykonał zadanie. To było nawet przyjemne.
*
-Moore! -Znowu Potter
-Wyzwanie!
-Pocałuj Syriusza w usta! -Co oni się tak uparli na tego Syriusza? No trudno. Wykonałam zadanie
*
-Black! -Tym razem powiedziała to Ann
-Wyzwanie!
-Ściągnij koszulkę! -wykonał zadanie
*
-Maggie! -Powiedziała Lili
-Wyzwanie!
-Usiądź na Blacku okrakiem i całujcie się przez 5 minut -Gdyby nie to ze jestem pijana to bym tego wyzwania nie wykonała. Wykonałam wyzwanie
*
Właśnie już lekko wytrzeźwiałam i wracam do dormitorium. Najpierw odprowadziłam Gabriele do Dormitorium Puchonów. Teraz idę sama, ciemnym korytarzem. Jest już prawie północ, a do lochów jeszcze długa droga. Patrzące się na mnie obrazy sprawiają dziwne poczucie mimo wszystko bezpieczeństwa. Jedyną zakłócającą ciszę i spokój rzeczą był stukot obcasów o marmurową posadzkę. Poczułam pociągnięcie za szatę i z impetem wpadłam do jednak z sal. Zostałam posadzona najprawdopodobniej na stole, a do moich ust przywarły inne wargi. Mimowolnie oddałam pocałunek, a motylki w moim brzuchu chciały wylecieć. Poczułam zapach wody kolońskiej.
Syriusz.***
2111 słów! Jesteśmy na dobrej drodze! Oto już drugi rozdział! Przepraszam za błędy ortograficzne i interpunkcyjne!
Rozdział nie sprawdzony!
—
Róże, herbata i ciastka*
•Róże -Ulubione kwiaty zmarłej mamy
•Herbata -Ulubiony napój taty i brata
•Ciastka -zawsze robione na rodzinnych spotkaniach przez babcie Maggie
Konwalie, ciasto i nie wiem co to*
•Konwalie -Małe i delikatne
•Ciasto -Pani Potter zawsze je robiła na początku wakacji
•nie wiem co to- zapach Maggie, którego łapa nie mógł rozszyfrować.
Gabriela* -Miła puchonka, przyjaciółka Lili i Maggie