Jeśli spodoba ci się opowiadanie proszę zostaw gwiazdkę/zaobserwuj mnie <3
+
Na dole ważna notka, proszę przeczytać!Ach, czy nie można już pisać normalnie? - pomyslałam próbując rozczytać listę. Po jakimś czasie udało mi się z tym uporać wiec ruszyłam do Madame Malkin po szaty. Nie trudno było znaleść to miejsce - wielki szyld z napisem „Madame Malkin-szaty na wszystkie okazje" mnie lekko nakierował. Weszłam do środka, a mały dzwoneczek zadzwonił. Po chwili ukazała się mi starsza kobieta o białych jak śnieg włosach i niebieskich oczach.
-Czego potrzebujesz kochanie? -zapytała patrząc na mnie życzliwie
-Tego...- pokazałam na listę - przepraszam, ale trudno mi się tego doczytać.-Powiedziałam speszona, a kobieta tylko się do mnie uśmiechnęła
-Skarbie to nie takie trudne -zaśmiała się
-Przez cztery lata uczęszczałam do Akademi Magii Uagadou tam pisaliśmy litery inaczej wiec mam z tym mały problem. -powiedziałam zirytowana
-Hmm... Wiec co my tu mamy?- powiedziała bardziej do siebie niż do mnie po czym kazała mi stanąć na jakimś stołku i czekać, aż zbierze pomiary. Gdy skończyła powiedziała - szaty będą gotowe za trzy dni. Czy potrzebujesz coś jeszcze złotko? -zapytała
-Tak. Potrzebuje sukni balowej. To są wszystkie potrzebne schematy. Tak ma wyglądać. Myśle, ze powinna pani sobie poradzić są one stworzone przez Armaniego Gabriela Floniego*, wiec myśle, ze są one czytelne. -Powiedziałam zimno . Ta kobieta zaczyna mnie denerwować .
-Tak, tak. Powinnam sobie poradzić - Uśmiechnęła się - tam są materiały - wskazała mi ręka, gdzie mam iść - a ja zajmę się następnymi klientami. - wskazała głowa na czterech chłopaków. Jak to możliwe ze wcześniej ich nie widziałam? Nie ważne. Podeszłam do wielkich płacht materiału i zaczęłam go sprawdzać. Trudno się zdecydować jest ich tutaj strasznie dużo!
Ten jest szorstki ... Ten za twardy... Ten ma brzydki kolor... Ten jest zbyt sztuczny... -Wymieniałam w myślach.
Podeszłam do czerwonego materiału nawiniętego wysoko na drewniana rolkę. Ma przepiękny kolor. Dotknęłam go opuszkami palców jakby bojąc się ze go zerwę... Po chwili chwyciłam go. Taki delikatny i gładki. Ten jest idealny! -pomyślałam po czym odwróciłam się i o mało nie potknęłam.
-Witam -Usłyszałam głos szarookiego chłopaka stojącego kilka centymetrów przede mną
-Witaj nie mam zbytnio czasu wiec chcesz coś ważnego? -zapytałam z irytacją
-Chce tylko znać twoje imię. -Uśmiechnął się szarmancko
-A ja mogę znać twoje? - skoro chce grać w grę to zagrajmy
-Jetem Syriusz Black. Najprzystojniejszy chłopak jakiego kiedykolwiek widziałaś na oczy. -powiedział zbyt pewnie -teraz ty -Mrugnął do mnie
-Moje imię poznasz na rozpoczęciu roku -Uśmiechnęłam się i zniknęłam mu z pola widzenia zanim powiedział coś więcej.
Podeszłam do Madame Malkin
-Tamten materiał -powiedziałam pewnie i pokazałam kobiecie o który materiał mi chodzi - jest idealny. Kiedy suknia będzie gotowa?
-Tak samo jak reszta czyli za trzy dni -uśmiechnęła się do mnie
-Dobrze, przyśle tu kogoś po nie -powiedziałam zimno - Do widzenia, oto zapłata -powiedziałam i dałam kobiecie odpowiednia ilość pieniędzy oraz coś dla niej -Reszta dla Pani nie chce czekać za jej wydaniem -powiedziałam oschle - Dowidzenia -dodałam wychodząc ze sklepu.
Następnie ruszyłam do księgarni „Esy i Floresy" Wchodząc odrazu poczułam zapach starych i nowych książek. Kocham ten zapach! Półki były po brzegi wypełnione książkami. Szybko znalazłam wszystkie potrzebne mi książki po czym poszłam poszukać czegoś dla siebie. Przesuwałam ręka po dziale Romansów, które są moimi ulubionymi książkami. Pomiędzy książkami była jedna nazywająca się „Czarna magia i jak z niej korzystać" coś tu nie pasuje... Po wyciągnięciu z regału jej nazwa zmieniła się na „Florian i Rosette". Znowu odłożyłam ja na półkę i znowu nazwa została zmieniona... Postanowiłam kupić te książkę jak i jakieś tanie romansidło po czym wyszłam z księgarni szybkim tempem. Po zejściu z ostatniego schodka prowadzącego do księgarni nazwa znowu się zmieniła... Postanowiłam obejrzeć to później... Teraz poszłam po cynowy kociołek i miedziana wagę potem po teleskop, a na końcu po kryształowe fiołki. Gdy miałam już wszystkie potrzebne rzeczy postanowiłam kupić coś dla siebie. Stanęłam przed sklepem ze sportowym wyposażeniem po czym weszłam do środka. Zabrzmiał cichy dzwoneczek
-Witaj! -Powiedział głośno Pan siedzący za ladą. PRZED CHWILĄ GO TAM NIE BYŁO!
-Dzień dobry. Jaka miotła z tych tutaj jest najszybsza?
-Podniebny Orzeł*! - Odpowiedział szybko - Profilowana Brzozowa Rękojeść i Ogon, aby zapewnić optymalnie aerodynamiczna postawę, miotła wzmocniona odpowiednimi lakierami, miedziane obręcze utrzymujące witki ogona, stalowe podnóżki za nogi, wyposażona w szereg zaklęć, wspomagających lot jak i zaklęcia hamujące i przeciwwibracyjne jak i wiele innych! -dodał
-Świetnie! -Powiedziałam podniecona -Dostarczcie ja jutro pod Gesmelton Alley 16-017* oto pieniądze. Dałam pieniądze mężczyźnie i wyszłam mówiąc krótkie dowidzenia. Na koniec ruszyłam po zwierze. Ostatecznie wybrałam czarnego Kota. Dokupiłam jeszcze słodycze i inne rzeczy między innymi do robienia żartów.
Stoję właśnie pod sklepem Ollivander'a gdzie mam się spotkać z Gustawem- moim służącym. Przypomina mi się jak byłam tu kupić moja pierwsza różdżkę...
*
-Mamo! Mamo! -Dziewczynka biegła za kobieta w długim pastelowym płaszczu. Złapała ja za rękę i powiedziała -Mamo! Idźmy do pana Ollivander'a! Proszę! -krzyknęła
-Możesz iść do pana Ollivander'a ja muszę jeszcze coś załatwić -powiedziała kobieta -Wejdź do sklepu... -uklękła przed małą dziewczynką -... i powiedz panu jak się nawywasz, gdy już będziesz miała różdżkę czekaj tam na mnie -Uśmiechnęła się życzliwie
-Dziękuje mamo! Dziękuje! -krzyknęła dziewczynka i już chciała iść, ale mama ją zatrzymała. -Pamiętaj nie ważne co by się stało kocham cię nad życie. Masz tutaj Galeony ale pamiętaj aby je pilnować. Powiedziała z przestrogą po czym pocałowała córkę w czoła i pościła jej mała rączkę.
-Dzień dobry! -Powiedziała entuzjastycznie dziewczynka wchodząc do sklepu i słysząc za sobą dzwonek.
-Witaj! -Odpowiedział starszy pan wyłaniając się zza lady
-Mama mnie tutaj przysłała po różdżkę. Nazywam się Maggie Moore [czyt. Madżi mur]
-Moore Powiadasz... -Szeptał bardziej do siebie niż do dziewczynki po czym zaczął wertować pudełka -Spróbuj sieć tej różdżki! -Podał dziewczynce Różdżkę -13 i pół cała, pióro feniksa, cis... - nie wymieniał dalej bo usłyszał dźwięk tłuczonego szkła -To nie ta! -Powiedział i szybko zabrał dziewczynce różdżkę. Po wybiciu szyby, spaleniu kwiatków, zawaleniu regału i zbiciu wazonu Maggie trafiła na tą idealną różdżkę... -Taaaak...- Zaczął Ollivander - 13 i pół cala, czarny bez, róg bazyliszka i róg rogatego węża, odpowiednio giętka... Jedyna taka różdżka! Bardzo silna... Jedyna w swoim rodzaju... -Powiedział cicho ostatnie dwa zdania
-Oto pańskie Galeony -Uśmiechnęła się dziewczynka -Mama powiedziała ze mam tutaj na nią poczekać -Powiedziała
-Oczywiście! -uśmiechnął się po czym wyczarował fotel -usiądź tutaj pewnie mama zaraz przyjdzie- powiedział.Dziewczynka czekała... i czekała... Ale mama nie wracała... Po dwóch godzinach dziewczynka zasnęła... Wtedy jeszcze nie wiedziała ze już więcej nie zobaczy mamy...
*
-Maggie, możemy już wracać? -zapytał Gustaw, który nie wiem kiedy się tutaj pojawił.
-Tak, tak. Tylko skocze jeszcze do banku Gringott'a wypłacić trochę Galeonów. -Powiedziałam
-Iść z tobą czy mam tutaj zaczekać?
-Zaczekaj i nie ruszaj się z tond nigdzie. -Powiedziałam znowu ozięble i ruszyłam w stronę dużego białego budynku. Stanęłam przed drzwiami i przeczytałam napis.
*
„Wejdź tu, przybyszu, lecz pomnij na los,
Tych, którzy dybią na cudzy trzos.
Bo ci, którzy biorą, co nie jest ich,
Wnet pożałują żądz niskich swych.
Więc jeśli wchodzisz, by zwiedzić loch
I wykraść złoto, obrócisz się w proch.
Złodzieju, strzeż się, usłyszałeś dzwon
Co ci zwiastuje pewny, szybki zgon.
Jeśli zagarniesz cudzy trzos
Znajdziesz nie złoto, lecz marny los."
*
Złapałam za masywna złotą klamkę i dostałam drzwiami prosto w nos. Właśnie jakaś ruda dziewczyna wychodziła przez drzwi bardzo zdenerwowana.
-O Boże! Przepraszam! Nic ci nie jest?!-Powiedziała, gdy mnie zauważyła
-Następnym razem uważaj co robisz! -Powiedziałam rozwścieczona i ominęłam ją po czym pewnym krokiem z podniesiona głowa weszłam do pomieszczenia. Wszędzie krzątały się gobliny.
Podeszłam do stanowiska naprzeciwko drzwi. Było bardzo duże i wysokie, a na górze siedział goblin na wysokim krześle, pisząc coś na kartce.
-Fortius Quo Fidelius*- Powiedziałam dumnie, a goblin zawiesił na mnie swój wzrok.
-Fortius Quo Fidelius- Odpowiedział mi tym samym -Witaj, panienko Moore co cię tutaj sprowadza?- Ciągnął dalej
-Chciałabym wypłacić pieniądze. Niedługo wyruszam do Hogwartu i potrzebuje galeonów. Podobno jest tam obok jakieś miejsce gdzie można kupować przeróżne rzeczy...
-Tak. Zapewne chodzi panience o Hogsmeade. Ciekawe miasteczko -Powiedział -Ma panienka kluczyk?
-Oczywiście! -Powiedziałam wyciągając z kieszeni mojego płaszcza kluczyk z magicznym breloczkiem sowy. Podałam go goblinowi.
-Świetnie! A wiec zapraszam do wagonu- powiedział i usiadł z przodu. Przeskoczyłam przez dziurę dzieląca mnie z kilku kilometrową przepaścią i usiadłam wygodnie. Bardzo szybko ruszyliśmy. Mijaliśmy różne skrytki i korytarze. Przejechaliśmy przez Wodospad Złodzieja i po chwili ukazała mi się skrytka z Herbem rodu Moore.
-Jesteśmy! -Powiedział Goblin wysiadając
-Świetnie. -Powiedziałam -Otwórz skrytkę- powiedziałam sucho, a goblin zrobił to co kazałam. Pod złotymi żyrandolami i pomiędzy srebrnymi regałami ukazały mi się góry złota. Wzięłam tyle ile było mi potrzebne po czym ruszyłam do wyjścia. Goblin zamknął skrytkę jednym ruchem po czym wróciliśmy do sali głównej
-Dziękuje. -Powiedziałam dumnie na co goblin skinął głowa i zniknął za ladą.
*
-Wracamy- powiedziałam pojawiając się koło Gustawa.
-Dobrze, chodźmy. - Powiedział po czym ruszył w stronę ulicy Śmiertelnego nokturnu. Weszliśmy do sklepu „Skrzat Komisarz" po czym przenieśliśmy się do mojej posesji za pomocą proszku Fiuu.
-Dobrze. Możesz teraz iść do pani Haggins*? -Powiedziałam chociaż był to raczej rozkaz -Zamelduj że wróciliśmy. -Powiedziałam zanim zdążył coś Dodać i ruszyłam na górę do swojego pokoju. Do Hogwartu jestem już spakowana muszę tylko dopakować rzeczy, które dzisiaj kupiłam.
*
Mój kociołek, teleskop, waga, fiolki i książki, są już spakowane. Teraz trzeba spakować podręczny zestaw do żartów, czyli przez Soyera* nazwany „APZDŻ" czyli -Awaryjny podręczny zestaw do żartów. Stworzony został przeze mnie i Soyera. Jest to mała skórzana teczka, która jest powiększona zaklęciem. W środku znajdują się odtrutki na przeróżne eliksiry. Jest tam też pełno fiolek z różnymi eliksirami, saszetek z proszkami, pudełek z maziami. I wiele innych najpotrzebniejszych rzeczy. Znajdują się tam tez mapy szkół które dzięki książka mogłam wykonać. Mapa Hogwartu jest odrazu na wyciągnięcie ręki abym miała do niej łatwy dostęp. Pokazują tam się osoby i miejsca w jakich się znajdują, ale tez tajne przejścia i kiedy są używane. Schowałam teczkę do walizki i zamknęłam ja ma klucz. Zostało tam miejsce tylko na szaty, suknie i miotłę, która zostanie mi dostarczona jutro.
Spojrzałam na zegar. Była już godzina 23.00, a ja momentalnie stałam się zmęczona. Zasnęłam chwilkę później.
*
-Maggie! -Usłyszałam krzyk za sobą. Znałam ten głos bardzo dobrze. To Bella! Momentalnie na moje usta wkradł się uśmiech, a moje nogi sama mnie odwróciły. Teraz widziałam biegnąca w moja stronę Bellatrix, która po chwili rzuciła mi się na szyję.
-Bella! -Krzyknęłam przytulając ją. Jesteśmy przyjaciółkami od zawsze. Pochodzimy z szanowanych rodów dzięki czemu się poznałyśmy. Pomimo naszych różnych zdań na temat mugolaków czy zdrajców krwi jesteśmy bardzo zżyte.
-Maggie jak ja cię dawno nie widziałam! Tak bardzo tęskniłam! -Powiedziała -Co ty tu robisz? -Zdziwiła się
-Skoro tu jestem to chyba jadę do Hogwartu! -Zaśmiałam się
-Nie żartuj!?! Ahhh! To wspaniale! Poznasz moich znajomych i może się z kimś zaprzyjaźnisz! Będziemy miały razem pokój i będziemy urządzać sobie nocowania! I...
-Nie podniecaj się tak -Przerwałam jej ze śmiechem -Jeszcze nawet nie wiadomo w jakim domu będę! -zaśmiałam się
-Pffff... Ty jesteś Maggie Moore z rodu Moore -zaczęła mi tłumaczyć -To oczywiste, że będziesz w Slytherin'ie! -Zakończyła swoją wypowiedz
-Bardzo bym Chciała być w Slytherin'ie Ale nie wiem czy mi się uda. Wiesz trzeba być bardzo ambitnym i sprytnym aby...
-Dziewczyna która jako 7-latka umiała wyczarować garnek gorącej wody mówi ze nie jest „ambitna"?
-Nie przesadzaj-zaśmiałam się -Nie umiałyśmy tego zatrzymać i garnek wybuchł -Roześmiałyśmy się obie.
-Tego nie musiałaś mówić -Uśmiechnęła się szeroko
-Ale powiedziałam -wyszczerzyłam się
-Pociąg przyjechał! -Powiedziała słysząc odgłos odgłos pociągu, a po chwili ukazała nam się wielka maszyna parowa. Gdy pociąg się zatrzymał wsiadłyśmy do środka. Bella zaprowadziła mnie do przedziału w którym siedzieli już jej przyjaciele czyli- Narcyza, Lucjusz i Regulus. Byli bardzo mili. Polubiłam Cyzie, Regulusa i Severusa. Lucjusz mnie denerwował, ale dało się to znieść. Wyszłam z przedziału chcąc trochę odpocząć i odetchnąć. Przechodząc pomiędzy przedziałami zobaczyłam tą rudą dziewczynę która mnie potrąciła drzwiami z czterema chłopakami od Madame Malkin oraz jakimiś dwoma dziewczynami. Syriusz jest bardzo podobny do Regulusa... Czemu ja pamietam jak on ma na imię? Nie ważne. Wróciłam do przedziału. Resztę drogi przespałam.
*
-Maggie! Maggie! Jesteśmy w Hogwarcie! -Usłyszałam Bellę. Jestem już ubrana w szaty. Wyjrzałam przez okno widziałam przystanek. Wysiedliśmy z pociągu i ruszyliśmy do wozów. Gdy wyjechaliśmy zza wysokich drzew zobaczyłam zamek po raz pierwszy. Zaniemówiłam. Gdy odzyskałam umiejetność mowy wysiedliśmy z wozów. Ruszyliśmy do wielkiej sali. Ja zostałam zostałam z pierwszakami przed drzwiami do sali. Podeszła do mnie Profesor McGonagall.
-Panienko Moore. Wejdę do sali z pierwszakami. Pani poczeka, aż skończę przydzielać ich do domów. Gdy Skończę Wyczytam twoje nazwisko, a pan Filch wpuści cię do wielkiej sali. Usiądziesz na stołku ja nałożę ci na głowę tiarę i ona...
-Tak wiem czytałam o tym -Uśmiechnęłam się
-Świetnie, a wiec ustalone...- Potem musiał coś do pierwszaków ale tego nie słuchałam tylko przyglądałam się masywnym drewnianym drzwiom prowadzącym do sali. Miały wielka złotą klamkę, która po chwili została odblokowana zaklęciem i pierwszaki weszli do sali. Ja stałam i czekałam.
-Emili Eilhead...Gryffindor
-Samuel Daston... Slytherin
-Filipa Mascow... Ravenclaw
-Gabriella Rossete Filopan...Gryffindor- Słyszałam zza drzwi. Po chwili usłyszałam jak Profesorka mówi
-A teraz, chciałabym wam przedstawić Nową uczennice, która przybyła do nas ze Szkoły Magii Uagadou! Będzie uczęszczać na już piąty rok nauki w Hogwarcie! Mam nadzieje ze miło ja przyjmiecie! Maggie Moore! -Usłyszałam jak mnie wywołali po czym drzwi się otworzyły, a ja z uśmiechem i podniesiona głowa weszłam na salę. Dumnie kroczyłam do schodków po czym usiadłam na małym stołku, a na mojej głowie spoczęła Tiara.
-Hmmm... Interesujące... -Zaczęła -Jesteś bardzo mądrą dziewczynką... Potrafisz być miła, ale raczej na ogół nie jesteś zbytnio sympatyczna -Powiedziała, a ja jak i osoby zebrane na sali się zaśmiały...-Bardzo duże poczucie humoru... Będziecie mieć trudno... -Zwróciła się do nauczycieli, a ja usłyszałam ciche chichoty -Bardzo odważna... Taaak odwaga szczególnie u ciebie dominuje... Ale jest coś jeszcze! -Masz bardzo duże ambicje i spryt! Taaak bardzo podobna do Mamy... Ja już podjęłam decyzje! Slytherin! -Krzyknęła bardzo głośno, a ja usłyszałam oklaski i wiwaty... Zanim usiadłam jednak do stołu spotkałam wzrok Syriusza.
***
Oto ważna notka
—
A wiec nazywam się Maggie Moore. Swoją pierwsza różdżkę dostałam, gdy miałam siedem lat i nadal z niej korzystam. Jest to 13 i pół cała, czarny bez, jest jedna z dwóch różdżek o rdzeniu z rogu bazyliszka (Właścicielem drugiej był Salazar Slytherin), a jej drugim rdzeniem jest róg z rogatego węża, jest odpowiednio giętka i wykonał ja dla mnie Mykew Gregorowicz, a sprzedał Garrick Ollivander. Pochodzę z rodu czystej krwi. Mój tata pracuje w ministerstwie, nazywa się Mathew Moore, mój brat to Michel Moore chodzi do Durmstrang'u, moja mama nie żyje. Została zamordowana przez swojego byłego męża Collina Grawor'a. Nazywała się Monica Moore. Taaak... Wszyscy w naszej rodzinie nazywają się na M. Mój dziadek to Maksymilian Moore, babcia Marie Moore, drugi dziadek to Matt Moore a moja babcia to Margaret Moore. Dziwne nie? No ale wracając. Jestem niezarejestrowanym Animagiem (Biały wilk) mój Patronus to biały wilk. Fascynuję się magią werbalną jak i nie werbalną. Umiem czarować bez różdżki ale nie są to jakieś czary na wysokim poziomie. Ciagle się tego uczę. Zajmuje się także leglimencją (Czytanie w myślach, kontrolowanie ich i wpływanie na nie) co idzie mi całkiem nie źle. Umiem się teleportować, ale tylko do 100km. I zajmuje się także Transfiguracją (zmienianie np. Barwy soku). Interesuje się Czarną magią co może niektórych trochę przerażać, ale no tak jest. Chciałabym zostać ścigająca w drużynie Quidditch'a. Do 8 roku życia chodziłam do mugolskiej szkoły dzięki czemu wiem o niech dość dużo. Moja rodzina nie ma nic przeciwko mugolom czy mugolakom. Do 4 klasy uczęszczałam do szkoły w górach księżycowych, ale teraz przeniosłam się do Hogwartu. To narazie wszystko o mnie.
Jeśli chcecie się o mnie czegoś dowiedzieć piszcie pytania w komentarzach!
***
2593 słowa! Mam nadzieje, że się podobało! Uwagi można pisać w komentarzach!
Przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne lub interpunkcyjne, ale to moje pierwsze opowiadanie! Jeśli ci się spodobało proszę powiedz o tym swoim znajomym którzy tez mają wattpada razem możemy zdziałać więcej i ulepszyć te opowiadanie! Wszystkie pomysły bardzo miłe widziane w wiadomościach prywatnych!
•••
Armani Gabriel Floni* -Mój wymyślony projektant czarodziej
Gesmelton Alley 16-017* -Adres zamieszkania Rodziny Moore
Podniebny Orzel* -Moja wymyślona najszybsza miotła w tamtych czasach
Fortius Quo Fidelius*-Motto banku oznacza „Siła poprzez lojalność"
Pani Haggins- Gosposia i Kucharka
Soyer- Przyjaciel Maggie z UagadouRozdział nie sprawdzony!