Chapter 1

1.3K 71 11
                                    

Nina pov

Minęło już ponad pół roku, a ja nadal nie mogę się pogodzić, że ich nie ma. A zwłaszcza, że jego nie ma. Po tej całej sprawie z pobiciem Harrego (tak wiem już, że Jimin to zrobił) policja stała się bardziej wyczulona. Teraz BTS to nie nazwą niegdyś popularnego koreańskiego zespołu. To nazwa najgroźniejszego gangu w całej Korei. Przynajmniej tak twierdzą media.

A ja co? No cóż. Można rzec, że nic. Moim rodzicom zostały odebrane prawa rodzicielskie właśnie przez to co chciał zrobić Harry. Rodzice na początku walczyli. "Nie chce was stracić", mówiła matka. "Jesteście wszystkim co mamy", powiadał ojciec. Koniec końców zaprzestali walki i z "godnością" odpowiedzieli za to, co sami wywołali.

Hmm godność. Oni nie zasługują na coś takiego. Nawet, gdy poraz ostatni się z nimi widziałam, to zauważyłam. Zauważyłam tą iskierkę radości w oczach matki. Mimo, iż miała wymalowany smutek na twarzy, to ja i tak wiedziałam, że się cieszy. Dlatego, że nas nie ma i już nigdy nie będzie. U ojca nie było lepiej. Wymuszone łzy i nieszczery uśmiech. Nie byli smutni, byli szczęśliwi, że nas zabierają. No przecież. Mają wszystko, jeżdżą po świecie, podpisują różne papiery i zarabiają miliony. Po co im dzieci..?

Powiedzmy sobie szczerze, co za rodzice powierzają wszystko najstarszemu synowi i myślą, że wszystko będzie dobrze? Ehh...nawet nie mam ochoty kończyć tej wypowiedzi.

Harry aktualnie przebywa w poprawczaku. Przesiedzi tam jeszcze z dobre 1,5 roku. Ma sporo czasu, aby przemyśleć to co zrobił.

Pewnie jesteście ciekawi co u mnie. Hmm..w sumie, dużo się działo. Bardzo dużo, ale poradziłam sobie z tym. Trafiłam do rodziny zastępczej, lecz nie nie nazwałabym jej zastępczą, gdyż trafiłam do rodziny brata mojego ojca. Bardzo się ucieszyłam. Z nimi miałam najlepszy kontakt z całej rodziny.

Mieszkam z ciocią Kendall i wujkiem Max'em. Mają oni syna, Matt'a. Jest on ode mnie o 2 lata starszy. Aktualnie ma 17 lat i chodzi do technikum. Bardzo dobrze dogaduje się z każdym, z domowników. Bardzo się o mnie troszczą z czego jestem im bardzo wdzięczna. Traktują mnie jak swoją córkę i szczerze mówiąc... coraz częściej myślę, że nią właśnie jestem. Do dziś wspominam ten dzień i myślę, czy czegoś nie przeoczyłam.

*Pół roku temu*

Siedziałam na izbie dziecka. Było mi w chuj smutno. Policja pokrzyżowała moje plany, a było tak blisko. Chciałam za nimi  pobiec, może zostawili wskazówkę, ślad, cokolwiek, ale nic. Dlaczego mnie zostawili? Dlaczego nic wcześniej nie powiedzieli. To wszystko mnie dobija.

Siedzę z podkulonymi nogami na krześle i czekam. Policja jeszcze się nie dopytywała dlaczego zaczęłam uciekać. Może to i lepiej. Nie chce im tego tłumaczyć, prędzej się rozbeczę niż cokolwiek powiem.

- Nina Rosse?- podniosłam głowe i zobaczyłam jednego kolejnego policjanta. Kiwnęłam głową na tak i zeskanowałam go wzrokiem.

Był to młody mężczyzna, na moje oko 18-19 lat. Miał blond włosy z czarnymi pasemkami i heterochromie- jego lewe oko było niebieskie, a prawe bardzo zielone. Miał lekko bladą cerę, a jego rysy twarzy były bardzo widoczne. Jego nos był prostu, a usta wprost nadawałby się co całowania. Uśmiechnęłam się pod nosem na tę myśl.

- Kontaktowałem się z twoimi rodzicami, niestety nie mogą oni przyjechać, przynajmniej tak mi powiedzieli- spojrzał na mnie z troską.

- Mogę jeszcze zadzwonić do cioci, ale ona mieszka trochę daleko stąd- wymamrotałam jeszcze bardziej kuląc się na krześle.

Forget Us |BTS| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz