-Jaki ten świat jest mały.-oznajmił Jeremy z szyderczym uśmiechem. Na krześle siedział dobry 'znajomy', a raczej podwładny potwora, na którego polowali.
-Kopę lat. Jak żona?-zapytał sarkastycznie.-Ou, no tak, jakbym mógł zapomnieć.-dodał prychając. Doskonałe wiedział jak śmierć bliskich wpływała na ludzi. Zdawał sobie sprawę też jak można tym manipulować.-Nic ode mnie nie wyciągniesz Clark chyba, że chcesz zawrzeć jakiś pakt?-dodał i zamilkł, czekając na odpowiedź.
-Możesz sobie tylko pomarzyć o jakimś układzie ze mną.Raven stuknęła ze złości w stół. Przesłuchiwali go kolejną godzinę, a on nadal nie powiedział nic co mogłoby im się przydać. Był to jeden z nielicznych demonów, którzy znali Aliastara i tak na prawdę głupim fartem trafili na niego. Sądzili, że sprawa z przesłuchaniem go zajmie zdecydowanie krócej, ale jak widać demon był uparty i nie zamierzał powiedzieć ani słowa na potrzebny temat.
Brunetka chwyciła nóż i stanowczym krokiem podeszła do potwora, a następnie przyłożyła narzędzie do jego szyi.
-Gadaj.-wysyczała. Krzyk z bólu zamienił się jednak szybko w śmiech. Kobieta wywróciła oczami i zagotowała się w środku.
-Co za charakter, podoba mi się, ale próbuj dalej kochanie.-odpowiedział, puszczając jej oczko. Jeremy Clark odciągnął córkę, gdy ta już planowała go zabić. Sam podszedł bliżej i spojrzał mu prosto w oczy.
-Powtórzę pytanie jeszcze raz bo może twoje naczynie jest głuche. Gdzie. Jest. Aliastar.-wysyczał.
-A jeśli nie odpowiem to zabijesz mnie? Jedyne źródło informacji?-po pustej ruderze znów rozniósł się donośny śmiech, który zaczął wyprowadzać łowców z równowagi. Byli zmęczeni, zdenerwowani, głodni i marzyli tylko o dobrym barze i wyspaniu się. Chcieli ruszyć swoje polowanie dalej, a jak na razie cały czas stali w miejscu z brakiem informacji i mnóstwem pytań.
-Mam trochę czasu..-oznajmił podchodząc powoli i zadając kilka ran. Wydawało się, że potworowi już wcale nie było do śmiechu. Spojrzał się poważnie na mężczyznę i na to co planował robić.
-Tortury, sprytne-powiedział.
-Jak ci minął dzień?-zapytał Dean dla pozorów, gdy przechodziła kelnerka.
-Jakiś ty uprzejmy.-zaśmiała się ironicznie blondynka.-Mijał mi wyjątkowo dobrze, ale musiałam spotkać jakąś parę..-zamyśliła się na chwilę, szukając w głowie odpowiedniego przymiotnika.
-Nie okazuj aż tyle czułości bo się zarumienię-skomentował starszy Winchester, biorąc łyk kawy. Panna Colt i bracia Winchesters nie znali się osobiście, ale dużo o sobie słyszeli i nie pałali wielkim zamiłowaniem do siebie nawzajem.
-Dean.-upomniał go Sam.-Wiem,że mój brat jest wybuchowy. Taki już ma charakter.-dodał uśmiechając się lekko. Chciał chociaż trochę załagodzić atmosferę i wszystko przegadać, ale jak zawsze jego brat aka Nie Pokaże, Że Potrzebuję Pomocy Kobiety musiał coś zepsuć. Dean spojrzał się wściekle na brata, a następnie uśmiechnął się ironicznie. Nie lubił pokazywać słabości, a tym bardziej nie lubił prosić o pomoc.
Kobieta spojrzała się na młodszego Winchestera i prychnęła.
-Skarbie, wszyscy czegoś potrzebujemy, a czy ja mam na czole napisane ,, Wypożyczalnia Coltów''?-spytała ironicznie, wystukując paznokciami o blat stolika.
-Potrzebujemy go tylko na chwilę. Na kilka dni. Chcemy zapolować na pewnego potwora. Góra tydzień i będziesz go miała znowu.- powiedział, starając się brzmieć przekonująco. Zdawał sobie sprawę, ze siłą go nie zabiorą, a takiego przeciwnika nie jest łatwo także oszukać. Szczerze mówiąc nie myślał, że w ogóle go zdobędą i w głowie zaczął już od kilku dni układać plan jak załatwić go bez użycia broni.
-Pewnie! Z wielką przyjemnością oddam wam tą broń bo przecież tak wam na tym zależy. No i musimy sobie pomagać, prawda?-odpowiedziała z uśmiechem. Oczy Deana momentalnie się otworzyły i jedną brew podniósł w górę. Sam obdarował blondynkę szczerym uśmiechem. W końcu pozbędą się Azazela raz na zawsze! Co prawda do ich głów wpadł pomysł, że gdzieś może być haczyk lub, że za łatwo poszło. Po kilku minutach jednak ich uśmiechy zniknęły tak szybko jak się pojawiły. Amber wybuchła śmiechem i oznajmiła:
-Czy wy myślicie, że ja się urodziłam wczoraj? Że przyjdziecie do mnie, poprosicie, może jeszcze przytoczycie smutne wspomnienie z dzieciństwa, a ja od tak oddam wam Colta? Zabawni jesteście.-uśmiechnęła się i położyła banknot na blacie, za wcześniej zamówioną kawę.-Cudownie się z wami żartowało, ale niestety mam pracę do zrobienie i muszę was już opuścić.
Blondynka chciała już wstawać jednak starszy Winchester złapał jej rękę i po raz kolejny zmuszona była usiąść na miejsce.
-Koniec miłej rozmowy. Nie po to przejechaliśmy całe stany by teraz wrócić z pustymi rękami, więc albo nam go oddasz, albo sami go weźmiemy.-oznajmił Dean. Po ostatnich słowach kobiety coś się w nim zagotowało i nie zamierzał jej puścić wolno. Działała mu na nerwy i najchętniej wpakowałby w nią kilka kulek, gdyby nie to, że byli w miejscu publicznym.
-Bądźcie milsi bo od kilku minut kelnerka nas obserwuje. W sumie się nie dziwię. Dwójka mężczyzn zaczepiła niską blondynke i jest w stosunku niej agresywna. Myślicie, że gdybym zaczęła krzyczeć zadzwoniłaby na policję?-widząc miny braci dodała:
-No właśnie- i wyszła. Ich ostatnia szansa na pokonanie Azazela po prostu wyszła. Oboje spojrzeli na siebie ze zrezygnowanym wyrazem.
-Daleko nie odjedzie. Możemy ją jeszcze znaleźć-szepnął starszy brat.
-Z pewnością to nie było nasze ostatnie spotkanie-odpowiedział Sammy. Oboje mieli tylko jeden cel.
Zabrać Colta, a następnie zabić demona.
Prawdę mówiąc nie walczyli by aż tak o tą niezwykłą broń, gdyby nie jeden, nie tak mały szczegół, który nie dawał im spokoju.xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Wyjątkowo trudno pisało mi się ten rozdział, ale mam nadzieję, że nie wyszedł najgorzej.
See ya
G.
CZYTASZ
Next Wayward Girls
ParanormalWydawałoby się, że ten inny świat nie jest w stanie nic już zaskoczyć. Łowcy urządzają polowania na potwory, potwory na ludzi. Tak płyną dni, ludzie spotykają fałszywych agentów FBI, łowcy ratują świat przed apokalipsami, a praktyczne każdy człowie...