-2-

50 14 4
                                    

***Katse***

- Sebastian! Bo się spóźnimy - zawołałam mojego brata

Sebastian chyba zawsze jest taki nieogarnięty. Za 5 minut mieliśmy wyjeżdżać, a on prawdopodobnie jeszcze się nie spakował. Mogłam mu powiedzieć, żeby nie pakował aż 3 walizek.

- Ej, Sebastian! Poczekam na ciebię obok samochodu! - znów krzyknęłam i miałam nadzieję, że zaraz się tam zjawi.

- Okej! - odkrzyknął

Wyszłam z domu i stanęłam przed niewielkim busem, którym mieliśmy jechać. Zawsze jeździłam nim gdy miałam coś do zrobienia. To był taki służbowy bus. Wcześniej tak go wyczyściłam, że można było przejrzeć się w masce auta. W odbiciu widziałam szczupłą dziewczynę z prostymi, długimi i brązowymi włosami. Bardzo je lubiłam, bo dodawały urokowi moim ciemno niebieskim oczom. Uśmiechnęłam się, bo w masce zauważyłam nadchodzącą Alison. Odwróciłam się, by dokładniej jej się przypatrzeć. Dźwigała potężną czarną walizkę. Podbiegłam jej pomóc, a zza jej pleców wyłonił się widok jeszcze kolejnych osób dźwigających na plecach plecaki. Byli to Maya i Luck, ale nie mieli już takich dużych walizek.

-Cześć Maya, cześć Luke - przywitałam się uśmiechając się do nich.

- Hej Kat - wspólnie odpowiedzieli

- Jak tam emocje? Jesteście gotowi na najlepsze wakacje swojego życia?

- Nie możemy się doczekać. A gdzie zgubiłaś Sebastiana?

I w tej chwili w drzwiach domu pojawił się Sebastian z jedną walizką i torbą na ramieniu. Byłam spokojna, bo mogło być gorzej. Niewiadomo ile on mógł wsiąść tych walizek. Podszedł do nas.

- To wy jeszcze nie w aucie? - zagadnął śmiejąc się

- Właśnie czekaliśmy jak przyjdziesz - odpowiedziałam - dobrze skoro wszyscy już są to wpakujcie walizki do bagażnika i wsiadajcie.

Odłożyłam walizkę i usiadłam za kierownicę. Po raz kolejny popatrzyłam na nasz dom. Nie wyróżniał się niczym od pozostałych w okolicy, ale i tak był wyjątkowy.

- No to jedziemy? - wyrwała mnie z zamyślenia Alison, która usiadła z przodu. Reszta rozsiadła się wygodnie z tyłu, a ja oznajmiłam, że to będzie długa podróż.

***

Podróż mijała spokojnie. Pogoda nam dopisywała. Byliśmy już na granicy USA z Meksykiem, a konkretnie w mieście Ciudad-Juárez. Robi się ciemno, więc zrobimy sobie tu kilkugodzinny postój i wyjedziemy o godzinie 4:00.

- Dobra ekipo, macie 5 godzin na odpoczynek i dobry posiłek. Ja w tym czasie się prześpię i jedziemy dalej. O 4:00 widzę was w samochodzie. Ok?

- Dobra

I razem ruszyli w stronę restauracji. Mam nadzieje, że nie będą się oddalać. Lepiej pójdę już spać, bo jestem mega zmęczona.

Obudziłam się o 3:45. Miałam jeszcze trochę czasu więc postanowiłam wyprostować nogi i coś przekąsić. Wyszłam z busa i zauważyłam Sebastiana idącego w moją stronę. Powiedziałam mu żeby pilnował auta, a ja w tym czasie pójdę się przejść. Wstąpiłam do pierwszej otwartej knajpy i zamówiłam tosty i kawę.

Jeden BiegunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz