część 3

803 31 8
                                    

Piąta klasa. To wtedy mój brat zaczął mnie wyzywać. Lecz wyzwika trafiały we mnie jak nic imnego. Można się domyślić czego dotyczyły.

Grubas.
Spasiona krowa.
Nikt nie pokocha takiego gówna.
Kawałek tłustego mięcha.

Umierałam przez to każdej nocy. Łamałam się po tym jak po straceniu czegoś ważnego.

To wtedy zaczęłam szukać pomocy w internecie, i tak, znalazłam ją. Była to grupa na facebooku, gdzie każdy nawzajem się wspierał. Pomagaliśmy sobie, żaliliśmy, wysłuchiwaliśmy. Nie było nas dużo, ale pokochaliśmy siebie jak rodzeństwo. Różnica wiekowa była wielka, bo od 12 lat do 20! Właściwie to tylko ja miałam dwanaście lat. Pomyślcie sobie jakie to było dla mnie ważne! Czułam się świetnie jak takie starsze osoby mnie przyjeły. Poczułam się wyjątkowa, ważna dla kogoś.

Moi rodzice oczywiście mnie kochali, ale mama pracowała w szkole do 14 a pózniej do 19 jechała do 2 chłopców pomagać im w nauce. Była dość zapracowana a tata pracował na zmiany.

Gdy dołaczyłam do grupy na facebooku był to jakoś począteku roku szkolnego kiedy chodziło się w bluzach itp. Dlatego na konwersacji ludzie się cieszyli, że nikt nie zobaczy ich ran i blizn. Oczywiście nie nakłaniali mnie do okaleczania się, ale.. Skoro oni to robili, to dlaczego nie spróbować?

Rozwinę tu temat o okaleczaniu się

Na samym początku bałam się spróbować, właściwie to niewiedziałam jak to się robi. Rozkręciłam temperówke i przełamałam się. Próbowałam powoli, strasznie bolało więc wziełam raz szybko. Udało się, przeciełam skórę. Postanowiłam zostawić to w cholerę. Ale kiedy zostałam zwyzywana i czułam się beznadziejnie wyjełam ostrze i zrobiłam kilka lekkich nacięć. Napawałam się widokiem krwi, sprawiało mi to przyjemność i dawało ukojenie nerwów.

Robiłam tylko gdy było mi źle, lecz potem zaczełam robić to z coraz bardziej błachych powodów i coraz głębsze rany. Bandażowałam sobie nadgarstki, przyklekałam plastry. A gdy przychodził wuef mówiłam wszystkim, że się przeciełam albo ugryzł mnie pies. Ja wiedziałam, że nikt mi nie wierzył, jednak one nic nie wiedziały o samookaleczaniu. Nikt nic o mnie nie wiedział. Jednak w szkole byłam pogodną dziewczymą co dawało pozory szczęśliwej.

Moi rodzice również nic nie zobaczyli. Niestety, lub stety kiedy podwiną mi się rękaw bluzy mama zobaczyła bandaż. Poprosiła abym jej pokazała co to, jednak ja nie chciałam. Moim zdaniem odmowa jeszcze bardziej ją zaniepokoiła. Już wtedy przeczuwała co to jest.

Po niezmiernie długiej rozmowie jakie to jest złe itp. poprosili abym tego więcej nie robiła i mama pomoże mi z tego wyjść, ponieważ to był już nałóg. Oczywiście obiecałam, że więcej tego nie zrobie. Tak zaczęły się kontrole.. Co tydzień mama kazała mi się rozbierać (co było okropne ze względu na moją niską samoocene)  i sprawadzała czy przypadkiem się nie pociełam.

Mama pomogła mi wyjść z nałogu za co z całego serca jej dziękuję. Właśnie ona uratowała mnie przed prawdopodobnym wykrwawieniem się na śmierć. Może przesadzam jednak ja nie myślałam przestać I właśnie do tego by to doprowadziło.

DO ŚMIERCI.

Skonczylabym w grobie za jakies 2 lata gdyby rodzice zostawili to bez konsekwencji. Oni obaj są moimi bohaterami.

Nigdy nie spłacę im tego długu.

***
Ta część jest nieco dłuższa, ale ten momemt był dosyć istotny.

Pamiętnik GrubaskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz