Stal i mahoń

511 19 11
                                    

-Coś jeszcze?- Zapytała szatynka, wnikliwie lustrując szerokie ramiona Riddle'a. Nawet spod dopasowanego materiału nieskazitelnie czarnej marynarki, można było dostrzec wyrzeźbione mięśnie pleców oraz przedramion mężczyzny.
-Ściągaj bieliznę. - Odparł wciąż odwrócony, tonem tak niskim i pociągającym, że dziewczyna bez jakiegokolwiek sprzeciwu wykonałaby polecenie niczym pod wpływem zaklęcia imperius, gdyby nie szybko dotarły do niej sens owych słów.
-Co takiego?- powietrze w gabinecie numer 413 momentalnie zgęstniało i zaczęło parzyć delikatną skórę kobiety.
-To co słyszałaś.- dopiero teraz mogła dostrzec, że Tom mówi to z kompletną powagą i wrzącym pożądaniem w swoich oczach koloru stali. -Bielizna na biurko.
Czarownica stała wryta i dokładnie analizowała słowa Czarnego Pana, miętoląc przy tym falbany swojej ceglastej sukienki. Przygryzała swoją dolną wargę do krwi, co nie umknęło uwadze mężczyzny i jeszcze bardziej go ożywiło.
-Dobrze...- Riddle spodziewał się wszystkiego, krzyków, sprzeciwów, zgrzytania zębów, ale nie tak spokojnej odpowiedzi. Absolutnie nie zaczął postrzegać tej dziewczyny jako łatwej. Ile przecież podejść musiał robić, aby ta w ogóle zaczęła z nim rozmawiać, że już o wspólnie zjedzonej kolacji nie wspominając. Widocznie Mulciber miał racje co do tego, że już od czwartego roku nauki w Hogwarcie płeć piękna zawsze zwracała uwagę na Tom'a i lgnęła do niego jak ćma do światła, ten jednak nigdy nie był tym zainteresowany. Nigdy, aż do teraz.
Szatynka po krótkiej przerwie na ciężki oddech, dokończyła swoją myśl -Ale mam warunek. Rozbierzesz mnie, jeśli ja będę mogła rozebrać Ciebie.- Ponowne przygryzienie wargi i nieprzyzwoity uśmieszek -Inaczej nie mamy o czym rozmawiać.
- Masz odwagę stawiać warunki Tom'owi Riddle'owi?- wyprostował się dumnie i powiedział zachrypniętym głosem, lekko zaskoczony pewnością siebie niewiasty stojącej naprzeciwko niego. - Stoi.
Kobieta powoli podeszła do mahoniowego biurka, na którym oparło się i splotło ręce na klatce piersiowej bożyszcze całego Londynu, jak nie świata. -Jako, że jesteś damą a ja gentlemanem, to pozwolę Ci zacząć.-
Jak bardzo absurdalne były te słowa, patrząc na to co za chwile ma się wydarzyć. Ona przyzwoita, zawsze nienaganna, idealna dziewczyna z sąsiedztwa i on poważny, potężny, siejący postrach i respekt czarodziej mieli uprawiać razem seks. W biurze, dla zabawy, owiani przeogromny pożądaniem, nie będąc małżeństwem, ani parą, ani nawet przyjaciółmi. Jak bardzo zawiedziona była by matka dziewczyny, która wmawiała jej od zawsze, że jej ciało musi pozostać nienaruszone aż do ślubu?
-Oh, dziękuję za uprzejmość panie Riddle, myślę, że zacznę od góry.- Przeciągnęła ostatnie słowo i spojrzała w oczy bruneta, te tylko przyglądały się jej z niezwykłym zaciekawianiem i skupieniem. Wciąż wpatrzona w cudowne tęczówki, rozpięła guzik jego marynarki i zaczęła delikatnie zsuwać mu ją z ramion. Wolnymi nadgarstkami, badała wszystkie wklęsłości i wypukłości mięśni jego przedramion.
Po skończonym zabiegu, rzuciła okrycie na ziemie.
-Pańska kolej, Panie Riddle.
-Panno Isley, prosiłbym, aby Panienka odwróciła się do mnie plecami.- Isley wykonała polecenie i już po chwili mogła delektować się zimnymi muśnięciami dłoni mężczyzny, które właśnie rozpinały suwak jej kreacji. Sukienka, zsunęła się z kobiecego ciała na podłogę, by pozostawić ją w samym koronkowym, czerwonym biustonoszu oraz skąpych figach tego samego koloru, do których na klipsach podpięte były czarne cienkie pończochy. Całość zwieńczały beżowe buty na wysokiej szpilce. Tom przejechał swoją dużą dłonią po prawie nagich plecach kochanki i niby to przypadkiem, zahaczył kciukiem o zapięcie biustonosza. Nachylił się i ustami musnął płatek jej delikatnego ucha. Lekko speszona swoim aktualnym wyglądem czarownica, odwróciła się do swojego oprawcy, ten zlustrował jej osobę z góry do dołu i wypuścił ciężko powietrze. Jeszcze nigdy nie widział tak pięknego ciała. Kobieta wyglądała jakby ktoś rzeźbił ją w marmurze przez długie lata. Szerokie biodra, jędrne pośladki i pełne piersi, aż proszą się, żeby ich dotknąć, najpierw jednak, musi poczekać do końca. -Jesteś piękna.- Isley zarumieniła się i spuściła głowę w dół, mężczyzna zamienił ich ciała miejscami. Teraz to ona siedziała na biurku, a on stał między jej nogami wciąż lustrując jej oczy, które teraz były na wysokości jego. Drżące ręce jejmości, zaczęły rozpinać małe guziki śnieżnobiałej koszuli jeden po drugim, powoli. Działała bez pośpiechu, mimo, że z podniecenia jej bielizna była już kompletnie mokra. Każda sekunda dłużej, która zapisywała się w atmosferze tego wnętrza skąpanego w lekkim półmroku, była doznaniem. Podczas owej czynności, którą delektowała się jak najsłodszym deserem, wpadła na jeszcze jeden pomysł i bez chwili namysłu wprowadziła go w życie. Przeciągnęła jedno kolano między nogi swojego kochanka i przycisnęła je do wybrzuszonego, bardzo czułego na dotyk w tym momencie miejsca i zaczęła rytmicznie poruszać smukłą nogą w przód i tył. Tom czując pieszczotę zacisną mocno zęby i zaparł się rękoma o biurko po obu stronach kobiety. Miała absolutną nad nim władzę, upajała go sobą, a on pozwalał na to w obcym dla siebie stanie chwilowej uległości. Kiedy koszula skończyła na ziemi, Isley skończyła swoją słodką torturę i przejechała językiem od paska jego spodni przez umięśniony brzuch, skończywszy na ugryzieniu płatka ucha bruneta. Pociągnęła delikatnie za jego włosy, zmuszając tym samym do żywiołowego pocałunku. Ich przyjemność odbijała się echem po całym pomieszczeniu. Każda sekunda dłużej, zapisana w atmosferze tego wnętrza, skąpanego w lekkim półmroku, który budował uczucie intymności była nieziemska. Stworzony pomiędzy parą charakter nieskrępowania i swobody osiągnął stan zenitu, teraz rozpoczęły się prawdziwe doznania. Tom położył kobietę na biurku a sam zniżył się na wysokość jej kolan. Odpiął metalowe klipsy i powoli, podtrzymując dłońmi niespokojne, spragnione dotyku biodra partnerki, za pomocą zębów zsuwał pończochy z łydek. Podczas pieszczoty bacznie obserwował jej twarz, która w owym momencie wyrażała miliony skrajnych emocji. Ten widok był jego triumfem, jego ogromnym zwycięstwem. Uwielbiał doprowadzać do szaleństwa i panować nad drugą personą, jednak w tym momencie jego choleryczny temperament, został udoskonalony o nutę pożądania. Na zakończenie, przywarł twardym kroczem do wilgotnej bielizny kochanki i fanatycznie pocałował.

Cześć, witam wszystkich.
Przychodzę do was z czymś osobliwym i możecie to interpretować jak macie ochotę. Na okładce macie tego włoskiego amanta z „Voldemort: Origins of the Heir", bo come on, on jest hot. Błędy były, są i będą, bo pisarką nie byłam i nie jestem. Także no, Tom Riddle to mój daddy i może mnie cimcirymci tirarira kiedy chce, love, peace i mahoniowe biurko.

Stal i mahoń | Tom Riddle OneshotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz