ŻYCIE DALEJ SIĘ TOCZY CZYLI KOLEJNE LATA W SIEROCIŃCU

26 1 0
                                    

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przerażona faktem że dziecko mogło się obudzić zerknęła pośpiesznie do kołyski lecz towarzyszył jej tylko wzrok zaciekawionej istotki która z prawie niezauważalną radością witała dzień .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wpatrywała się w dziecko jak w obrazek nie do końca wiedząc jaką posiada płeć.
Z zamyślenia wytrwały ją ciche uderzenia dziecięcych stóp o podłogę.
Była niemal stu procentowo pewna że są to dwie osoby a zważając na godzinę która była wczesna wiedziała że to Tim i Billy.
Tim i Billy byli bliźniakami chociaż strasznie się od siebie różnili.
Tim był wysoki i drobny , za to Billy był niski i delikatnie umięśniony.
Mieli po jedenaście lat więc nie zdziwiła się gdy Tim wyparował do jej pokoju z uśmiechem .
Billy był obserwatorem więc pierwsze co rzuciło mu się w oczy to dziecko.
Z wyraźnym zainteresowaniem zapytał o płeć dziecka lecz Pani Madeleine zbyła ich mówiąc że musi jeszcze coś zrobić.
W rzeczywistości zauważyła list zawinięty w koc.
Najwyraźniej wczoraj go nie zauważyła.
Jednym ruchem dłoni otworzyła list i zaczęła czytać:

Dziewczynka urodziła się czterdzieści pięć tygodni temu (ok. Dziesięciu miesięcy). Dziewczynka byłaby w niebezpieczeństwie gdybym się nią zaopiekował.
Ma na imię Blacky i jest bardzo niebezpieczna.
Posiada niezwykłe umiejętności które objawią się niedługo.
Z poważaniem.
Tom riddle.

Czytała każde zdanie kilka razy nie mogąc uwierzyć w rzeczywistość tych słów.
Z przerażeniem spoglądała na niewinnom istotkę.
Popatrzyła na zegarek i stwierdziła że czas budzić dzieci .
Za trzydzieści minut miało być śniadanie więc szybkim ruchem zamknęła drzwi i ruszyła na stołówkę.
W całkiem przestronnym pomieszczeniu znajdowały się dwa masywne stoły.
Zawołała skrzaty które z ociąganiem wzięły się za przygotowanie śniadania.
W międzyczasie chodziła po pokojach których było całkiem sporo i budziła młodych czarodzieji.
Po przebudzeniu wszystkich dzieci zeszła na dół i zajęła swoje standardowe miejsce przy stole.
Usiadłaby ze spokojem ale przypomniało się jej o dziecku więc zerwała się na nogi i poszła do pokoju po Blacky która o dziwo spała.
Przebudziła się dopiero w tedy jak wzięła ją na ręce i kierowała się w stronę kuchni .
Nie krzyczała i nie wyrywała się jak większość dzieci w jej wieku była spokojna.
Posadziła ją na dziecięcym krzesełku tuż obok jej samej.
Zdążyła idealnie bo już po chwili zaczęły pojawiać się dzieci .
Sprawdziła obecność i po wszystkich formalnościach życzyła smacznego.
Jak na zawołanie zaczęły pojawiać się najróżniejsze posiłki od tostów do większych dań.
Mała Blacky zachłannie wpatrywała się w jajecznicę i kakao .
Miała dopiero rok więc nie było mowy o zwykłym jedzeniu lecz ona nie chciała żywić się mlekiem.
Była ona to rozwinięta że posiadała żeby więc nie było problemów z  zjedzeniem posiłku.
Pani Madeleine martwiła się jednak o to jak zareaguje jej organizm lecz uporczywy wzrok dziecka przekonał ją do tego żeby jej to dać .
Tak wyglądało jej śniadanie przez najbliższe trzy lata .
Kiedy dziewczynka nauczyła się podstawowej mowy i czynności sama wybierała co chciała jeść.
Przez cały okres gdy dorastała w głównej mierze opiekował się nią Billy.
Był on zachwycony mała istotką i jej w pełni wykształconą mową ciała .
Mała potrafiła wzrokiem pokazać że czegoś chce i nie odpuści dopóty tego nie dostanie.
Ale przenieśmy się do jej jedenastych urodzin .
Ten dzień miał odmienić jej życie .
Już po posiłku prezentach i oczywiście torcie zorientowała się że czeka na nią list .
Ale to już historia na Kiedy indziej
¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿¿

To już drugi rozdział mojej książki mam nadzieję że jest jeszcze lepszy niż poprzedni.
A teraz żegnam się z wami.
Do kolejnego rozdziału.
Cześć

HOGWART INNA HISTORIA | H.POpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz