Hej, chciałabym przekazać, że żyje i jestem cała... ale co się stało, że mogłam nie być?
Wczoraj była niedziela. U mnie w rodzinie przyjęło się, że ten dzień od zawsze jest dniem rodzinnym. Jak zwykle nasze plany miały na celu wyjazd na działkę za miasto.
Było już grubo po południu, a o 12:00 mieliśmy się spotkać z dziadkami na miejscu. Pakowaliśmy wszystko w biegu. Kocyk, węgiel do grila, jedzenie i pare rzeczy na przebranie. W końcu wyszliśmy z domu. W drodze do auta zapomniałam, że nie wzięłam stroju kąpielowego, ale nie chciałam denerwować już mamy, więc nie wspominając ani słowa wsiadłyśmy do auta.
Jechałyśmy przez łącznik, a tam powinno się jechać 100km/h. Do działki miałyśmy jakoś 15km. Wszystko byłoby ok, gdyby nie jeden samochód. Stary, biały Opel Corsa jadący max. 40km/h. Oczywiście moja mama zaczęła klnąć, bo „takie osoby na drodze to zagrożenie dla innych". Wjeżdżałyśmy na rondo, a kierowca bardziej zwolnił niż trzeba było. Moja kochana mamusia postanowiła, że go wyprzedzi, a tu nagle biały Opel dodał gazu. Od stłuczki nie dało się wymigać.
Kojarzycie autka na festynach? Te na które specjalnie chodzimy, żeby się pozderzać. Tak samo się czułam wtedy. Uderzenie niestety było od mojego boku, ale później nas obróciło. Chwila ciszy, żadna z nas się nie odzywa, czas jakby się zatrzymał. Kątem oka widzę, że stoimy w poprzek ulicy jednocześnie ją blokując. Nagle wychodzi kobieta z auta. Była w ciąży. Na szczęście nic się jej nie stało. Zjechałyśmy do boku, aby wszystko wyjaśnić. Jednak kobieta nie chce rozmawiać, a wzywać policję, chociaż obie miałyśmy tylko porysowany lakier i lekkie wgniecenie w jednym miejscu. Moja mama od razu chciała wzywać karetkę, jednak ciężarna się uparła i nie życzyła sobie pomocy. Wsiadłyśmy do aut, w oczekiwaniu na policję.
13:40 przyjechały wyżej wspomniane służby. Pomijając, że żaden z policjantów nie zbadał trzeźwości alkomatem to nie wezwali pogotowia. Dopiero po 15 minutach wpadli na pomysł „heh skoro pani jest w 8 miesiącu zagrożonej ciąży, wypadałoby wezwać karetkę". Tak o to po 3 godzinach od kolizji dotarło pogotowie. Śmieszna była reakcja ratowników, gdy zobaczyli w jakim stanie jest auto pani ciężarnej, a nasze. Podsumowując, policja i pogotowie w ogóle nie byli potrzebni, ponieważ można było się dogadać jak normalni ludzie. Niestety dręczy mnie jedna myśl, mianowicie 10.07.2017 również miałam kolizje w podobnej godzinie, ale jechałam z tatą. Zbieg okoliczności czy może jest to pech?
CZYTASZ
Pamiętnik nieznajomej
Novela JuvenilChyba każdy czytał kiedyś pamiętnik. Chyba każdy kiedyś pisał pamiętnik. Chyba każdy czytając pamiętnik innej osoby chciał poznać jej sekrety lub ośmieszające właścicielkę pamiętnika historie. Dlaczego by nie czytać znów? Pamiętnik osoby której nie...