Nie raz nie rozumiem mojej mamy. Został mi rok nauki w gimnazjum, a ona znowu chce się przeprowadzać. Zabrakłoby mi palców u obu rąk, aby zliczyć nasze przeprowadzki. Te wakacje miałam spędzić z przyjaciółmi na zabawie, na spotkaniach przy ognisku i na koncertach, mieliśmy zaplanowane nawet kino plenerowe na łące obok domu jednej z naszych przyjaciółek, ale moja kochana rodzicielka znów upiera się z tą durną przeprowadzką. Ledwo znajduję sobie przyjaciół i już muszę ich zostawiać, a przy mojej nieśmiałości nie jest to wcale łatwe, teraz dodajcie do tego pojawienie się gdzieś z dnia na dzień zupełnie nowej osoby. Nigdy nie powracamy do danego miejsca po raz drugi. Dobre w tej sytuacji jest to, że przeprowadzamy się do małego miasta. Bardzo lubię spokój i bliskość z naturą, niekiedy wolę towarzystwo kiatów i drzew od towarzystwa ludzi. W Warszawie jest to prawie niemożliwe, na każdym kroku kogoś spotykasz, nawet w parku jest pełno ludzi i praktycznie żadnej ciszy i spokoju.
-Kochanie! Jesteś gotowa? - słyszę głos swojej mamy dobiegający z dołu.
-Za minutę schodzę! - odpowiadam. Przeglądam się ostatni raz w lustrze,długie blond włosy mam spięte w dwa koczki z tyłu głowy. Obracam się i patrzę, na pokój, oczami wyobraźni przypominam sobie zdjęcia moich przyjaciół zawieszone na sznurkach na ścianach, które teraz są puste, a fotografie spoczywają w jednym z pudełek z moimi rzeczami. Podchodzę do biurka, które nie zostało jeszcze przetransportowane, biorę książkę i schodzę na dół. Choć często się przeprowadzamy to zawsze jest mi smutno wyjeżdżać. Jakby nie patrząc zostawiam tu jakąś cząstkę siebie. Wsiadam do samochodu obok miejsca kierowcy. Ostatni raz spoglądam na dom, stojący w centrum Warszawy i otwieram książkę. Mama odpala silnik i wyjeżdża na drogę. W radiu grają bardziej lub mniej znane piosenki. Chciałam jak najszybciej zagłębić się w lekturę całkowicie, aby zapomnieć o rzeczach, ludziach i wspomnieniach, które tu zostawiam. Wiem, że to brzmi bardzo egoistycznie i dziecinnie, ale zapomnienie o tym wszystkim jest o wiele leprze niż rozpamiętywanie co tu się wydarzyło. Czytam "Harry'ego Pottera", ponieważ uwielbiam tą książkę, a dawno już nie czytałam przygód młodego czarodzieja, więc postanowiłam ponownie zagłębić się w ten magiczny świat. Właśnie jestem w momencie kiedy Hagrid jest z Harrym na Pokątnej. Czasami zastanawiam się, co by się stało jeśliby mnie to spotkało. Jeśliby jakiegoś dnia to do mnie do domu wbił jakiś olbrzym i oznajmił, że należę do innego świata. Brzmi to przerażająco, ale i pięknie.
-No to, żegnaj Warszawo. - słyszę głos mamy, odrywam się od książki i patrzę przez okno.
-Już wyjechałyśmy? - dziwię się.
-Bardzo ciekawa musi być ta książka, skoro straciłaś poczucie czasu. -zaczęła się śmiać, a ja razem z nią. Często tracę poczucie czasu przy lekturach, najczęściej wieczorami, kiedy mówię sobie, że jeszcze tylko jeden rozdział, a później zanim się połapię już świta.
-Tak, bardzo. Przypomnisz mi nazwę tego miasta, do którego jedziemy? - pytam się, patrząc na mamę.
-Wadowice - mówi nie odwracając wzroku od ulicy. O tym mieście słyszałam tylko tyle, że urodził się tam jakiś święty. Po paru minutach wpatrywania się w widok za oknem, wracam do książki. Do nowego domu przyjeżdżamy wieczorem. Jest on piętrowy z dużym balkonem. Idę do swojego nowego pokoju na piętrze, rozglądam się chwilę. okno otwiera się na lekko skośny dach nad balkonem, zawsze chciałam mieć możliwość wyjścia na dach, a ten pokój mi to umożliwia. Zostawiam rzeczy na łóżku, jedynym meblu, który tu jest, z małego plecaczka podróżnego wyciągam słuchawki i schodzę na dół. Mówię mamie, że wychodzę przejść się po okolicy, nigdy nie miałam problemu z orientacją w terenie, więc jest o mnie spokojna, nawet gdybym gdzieś zabłądziła, mam telefon przy sobie. Wkładam słuchawki do uszu i puszczam jakąś piosenkę. Na okolicę nie mogę narzekać. Zamieszkałyśmy na obrzeżach miasta. Mieszka tu niewiele osób. Jest tutaj piękny las. Cisza i spokój, czyli to czego chciałam. Trzymam się głównego szlaku, bo dopóki nie obadam dokładniej terenu wolę nie wchodzić w gęstwiny. Nie ma tu żadnych niebezpiecznych zwierząt. Docieram do niewielkiego sześciokątnego budynku, który okazuje się być kapliczką. Spoglądam na godzinę, dwudziesta. Wracam do domu. Z walizki wyciągam piżamę i idę do łazienki wziąć prysznic. Kiedy wracam do pokoju, jeszcze raz otwieram walizkę i wybieram ubrania na jutro, zwykłą białą koszulkę z krótkim rękawkiem i ogrodniczki. Jutro firma przeprowadzkowa dostarczy resztę rzeczy, więc czeka mnie cały dzień rozpakowywania i układania. Kładę się do łóżka. Staram się od razu zasnąć, bo będę musiała wcześnie wstać w końcu im prędzej zabiorę się za te pudła tym lepiej. Nie mogę się ułożyć, w głowie ciągle mam obraz wspaniałych wakacji jakie miałam spędzić w Warszawie, ale wszystkie plany szlak trafił i najbliższe tygodnie spędzę w pudłach z rzeczami ze starego domu i sklepach wybierając nowe rzeczy, których nie mogłyśmy wziąć, a później zaznajamianie się z okolicą i zanim się obejrzę, pójdę do nowej szkoły. Nie wiem dlaczego, ale mam przeczucie, że to miejsce jest całkiem inne od pozostałych i właśnie w tym mieście powinnam być.
CZYTASZ
Taliutum
Teen FictionNatalia przeprowadziła się razem z mamą do nowego miasta. 15-letnia dziewczyna próbowała nie wyróżnić się w tłumie. Jednak kiedy Natalia przebywała w szkole, coraz częściej słyszała rozmowy na swój temat. Bohaterka pragnęła zdobyć tylko przyjaciół i...