Poczułam fale zimna. Boję się, ale staram się tego nie okazywać. Po przeciwnej stronie klasy stoi duch. Coraz bardziej moje życie w tym mieście przypomina mi serial dla nastolatków. Nie wiem, czy ta postać wzbudza we mnie więcej zaciekawienia, czy strachu Jest to duch mężczyzny. Na oko ma 25 lat. Otwieram usta, aby coś powiedzieć, ale w tym momencie postać kłania się i po krótkiej chwili kieruje swój wzrok na biurko nauczyciela. Przygryzam dolną wargę i powoli kieruję się w miejsce, gdzie duch chyba chce, abym się znalazła. Robię kilka kroków, po czym zatrzymuję się. Dzięki lampie ulicznej nie panuje w klasie totalny mrok. Blade światło pada na biurko. Na samym rogu leży klucz. Biorę go i podchodzę do drzwi. Wkładam klucz do dziurki. Modlę się w duchu aby pasował. Przekręcam go. Chwytam za klamkę i popycham drzwi. Udało się. Podbiegam do biurka, aby zostawić kluczyk.
- Dziękuję - mówię do ducha bardzo cicho i wychodzę z klasy. Mam nadzieję, że drzwi wejściowe są otwarte. Popycham je. Kiedy jestem na zewnątrz, oddycham z ulgą. Biegnę szybko do domu i zaszywam się w moim pokoju. Kiedy już ochłonęłam trochę, mogę wziąć prysznic. Przebieram się w moją ulubioną piżamę w kropki, nastawiam budzik i staram się zasnąć, ale wydarzenia dzisiejszej nocy dość mocno mi to utrudniają. Niemożliwe, aby był to prawdziwy duch, bo duchy nie istnieją, pewnie to była jakaś projekcja stworzona przez dziewczyny. Dziś jest ostatni dzień przed przerwą świąteczną. Oznacza to, że mamy tylko trzy normalne lekcje, apel i dwie godziny wigilii klasowej. Mamy być dzisiaj ubrani na galowo, więc wyciągam z szafy jedwabną, białą bluzkę i czarną, plisowaną spódnicę. Kiedy jestem już ubrana, idę do łazienki. Myję zęby i twarz. Włosy spinam w kok. Przy drzwiach wyjściowych ubieram buty i kurtkę. Z szafki na buty wyjmuję balerinki i wkładam je do plecaka. Wychodzę z domu. Podpinam słuchawki do telefonu i zakładam je na uszy. Włączam na telefonie piosenkę mojej ulubionej piosenkarki i wychodzę na ulicę. Chcę jak najszybciej zapomnieć o wczorajszej nocy. Nieźle popadało śniegu przez ostatnie parę tygodni. Wygląda na to, że w tym roku będą białe święta. Przed bramą szkoły zdejmuję słuchawki i chowam je do plecaka. Wiem jak nauczyciele nie cierpią gdy z nich korzystamy, prawie tak samo jak z telefonów. Pierwsza lekcja niemiecki, później matematyka, apel, religia i dwie godziny wigilii klasowej. Będę musiała to jakoś przetrwać. Dzisiaj mamy mieć kartkówkę ze słownictwa, więc w drodze pod salę cały czas czytam. Uczyłam się na nią, ale więcej nauki jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Dzwoni dzwonek, a ciągle nie ma Oliwi. Pewnie jeszcze jest chora. Biedna. Kartkówka, dziesięć minut, dziesięć zdań do przetłumaczenia. Boję się okropnie paru wyrazów, ponieważ zawsze robię w nich błędy, ale na moje szczęście ich nie ma. Długopis odkładam po pięciu minutach. Sprawdzam wszystko i idę w stronę nauczycielki. Widzę, że niektórzy nic nie napisali, inni są w połowie, a jeszcze inni, tak jak ja, za chwilę skończą. Kładę kartkę na biurku i wracam do ławki. Gdy czas się kończy, nauczycielka zbiera kartki i zapisuje temat na tablicy. mamy powtórzenie z lat poprzednich, ale także jest ono poszerzone o nowe informacje. Dzwoni dzwonek. Przerwa, która się przedłuża z powodu spóźnialskiego nauczyciela. Mamy dużo pracy, więc nikt nie idzie do odpowiedzi. Podkreślam wynik działania i słyszę dźwięk wzywający nas na przerwę. Idę w stronę sali od polskiego, gdzie zostawiamy plecaki i schodzimy na dół do sali konferencyjnej. Muszę przyznać, że w tej szkole umieją postarać się o dobry i ciekawy apel. Nasz szkolny teatr wystawił krótkie przedstawienie o świętach w dzisiejszych czasach. Teraz dyrektor dziękuje wszystkim, którzy wystąpili i składa wszystkim życzenia. Po apelu wracamy do klasy. Zostało pięć minut, więc nie ma sensu rozpoczynać nowej lekcji.Wyjmuję swój szkicownik i rysuję śnieżny krajobraz w górach. Nie jestem najlepsza w krajobrazach, ale coraz lepiej mi wychodzą. Rozplanowałam już przestrzeń i mam zamiar zacząć rysowanie gór, kiedy rozbrzmiewa dzwonek. Chowam wszystko do plecaka i wychodzę z klasy. Została niecała minuta przerwy, więc wstaję z ziemi i zakładam plecak na ramię. Tak jak myślałam. Oglądamy film o narodzinach Jezusa w Betlejem. Lekcja mija bardzo szybko, co znaczy, że zostały nam dwie godziny wigilii klasowej. Nie wiem skąd wziął się ten zwyczaj, ale jak dla mnie jest bez sensu. Wszyscy udają, że są starymi, dobrymi przyjaciółmi, gdy tak naprawdę przez cały rok obrażają się nawzajem. Ustawiamy stoły i krzesła. Kładziemy obrus i wykładamy smakołyki. Karolina wychodzi z klasy, aby poprosić kucharki o podgrzanie barszczu. Kiedy wraca ustawiamy na stole opłatek i parę ozdób. Nauczycielka poprosiła mnie wczoraj o przeczytanie Ewangelii na tym jakże wspaniałym spotkaniu, więc po krótkiej modlitwie zaczynam czytać. Zamykam Biblię i nadszedł czas na dzielenie się opłatkiem. W klasie nie ma strasznie dużo osób, więc udaje mi się połamać ze wszystkimi. Julia włącza płytę z kolędami i zaczynamy jeść oraz rozmawiać. Tak mija nam ten czas. Kiedy do dzwonka pozostało pięć minut, zaczynamy sprzątać salę. Słyszymy trzask w głośniku zamontowanym na ścianie. Oznacza to, że ktoś korzysta z radiowęzła.
- Natalia Amelis jest proszona do gabinetu dyrektora - rozlega się głos dyrektora.
- Możesz już wziąć swoje rzeczy - słyszałam za sobą głos wychowawczyni.
- Do widzenia. Wesołych świąt - mówię do nauczycielki i wychodzę. Kieruję się do gabinetu dyrektora. Jestem pewna, że chodzi o wczorajszą noc. Pukam do drzwi.
- Proszę - słyszę i wchodzę do środka.
- Dzień dobry panie dyrektorze - mówię podchodząc do nauczyciela.
- Dzień dobry - podnosi wzrok z kartek na mnie
- Chciał mnie pan widzieć - mówię, ale przez dzwoniący dzwonek do uszu dyrektora chyba nie dotarło ani jedno słowo.
- Spodziewałbym się tego po kilku uczniach, ale na pewno nie po tobie - miałam rację z powodem wezwania.
- Ja bardzo prze... - urywam wypowiedź słysząc jak ktoś wbiega do pomieszczenia.
- To nie jest wina Natalii panie dyrektorze - słyszę głos Pauliny stojącej koło mnie.
- No więc, czyja? - nauczyciel krzyżował ręce na piersi.
- Moja - jestem zdziwiona tym co mówi Paulina. Opowiada całą historię z tamtego wydarzenia, ale pomija w nim dwa ważne szczegóły, Monikę i Kingę. - Proszę nie karać Natalii - kończy swoją historię.
- Rozumiem. Natalia jesteś wolna, a ty Paulino zostaniesz dzisiaj w bibliotece i pomożesz w sprzątaniu jej - mówi pan dyrektor, po czym znów spogląda w swoje papiery.
- Do widzenia - mówię równo z Pauliną i wychodzimy. Jestem w szatni, ale tylko po to aby zostawić plecak. Ruszam w stronę biblioteki, aby pomóc Paulinie w sprzątaniu. Jestem jej wdzięczna za jej szczerość i odwagę.
- Mogę jakoś pomóc? - pytam się widząc dziewczynę przy książkach.
- Czemu tu jesteś - odwraca się w moją stronę.
- Chcę ci podziękować i dlatego przyszłam pomóc - posyłam w stronę brunetki uśmiech.
- Dziękuję - odwzajemnia uśmiech. Przez to całe sprzątanie zdążyłyśmy się poznać, a nawet zaprzyjaźnić.
- Jeszcze raz bardzo dziękuję za pomoc - mówi Paulina, gdy wyszłyśmy ze szkoły.
- Nie ma za co. Byłam ci to winna za wzięcie całej winy na siebie - uśmiecham się.
- Przepraszam za wczoraj. Byłaś narażona na wielkie niebezpieczeństwo - mówi.
- Nie przesadzaj. Noc w szkole to nie taka tragedia - śmieję się.
- Może i nie - Paulina wygląda jakby coś przede mną ukrywała. Jakby miała na myśli coś innego niż noc w szkole, coś gorszego. Będąc już w domu robię herbatę dla siebie i zabieram się za czytanie książki. Właśnie rozgrywa się bitwa dobra ze złem, kiedy słyszę dźwięk przychodzącego SMS-a.Alan:
Cześć! Co u ciebie?Ja:
Toczę walkę ze złem.
A u ciebie?Alan:
Co? A mówisz o książce?
Ja właśnie wymyśliłem prezent dla ciebie.Ja:
Tak o książce.
Prezent? Dla mnie?Alan:
Tak. Dostaniesz go jutro o dziesiątej.Nie wiedziałam co mój kuzyn planuje, ale miałam dobre przeczucia.
CZYTASZ
Taliutum
Teen FictionNatalia przeprowadziła się razem z mamą do nowego miasta. 15-letnia dziewczyna próbowała nie wyróżnić się w tłumie. Jednak kiedy Natalia przebywała w szkole, coraz częściej słyszała rozmowy na swój temat. Bohaterka pragnęła zdobyć tylko przyjaciół i...