- Wietrze! Wracamy! - krzyknęłam pełna energii i zeskoczyłam z dachu wieżowca. Silny podmuch uniósł mnie w górę ponad chmury. Tak oto w szybki sposób przeleciałam Ocean Atlantycki i znalazłam się nad kontynentem Ameryki.
Właśnie tak prezentuje się mój rutynowy dzień pracy. Skacze z jednej części Ziemi na drugą odwiedzając potrzebujące mnie dzieci. Ponieważ jest ich trochę sporo część roboty robi sama wysyłana przeze mnie moc.××××××××××××××××××××××××××××××××
Wylądowałam na jednym z dachów w miasteczku Beathon Hills. Wszędzie było można usłyszeć uśmiechy bawiących się na dworze dzieci. Nic dziwnego, w końcu jest zima, a raczej jej końcówka, bo już niedługo Święta Wielkanocne. Mimo to śniegu jest bardzo dużo. Jack Mróz wcale nie oszczędził Zająca, zawsze lubił komplikować innym ich pracę. Lecz dzieciaki na tym korzystają, rzucają się śnieżkami oraz lepią bałwany.
Podleciałam do jednego z domów, gdzie mieszkała mała dziewczynka. Już miałam do niej zajrzeć, gdy moją uwagę przykuło jasne światło na horyzoncie. To była zorza polarna, co oznaczało, że North nas wzywał. Musiało coś się zdarzyć. Od razu wzbiłam się w powietrze i pofrunęłam na biegun.
××××××××××××××××××××××××××××××××
Po zaledwie paru minutach dotarłam na miejsce. Baza prezentowała się świetnie, mimo iż mnóstwo razy tu byłam to i tak mnie zadziwiła. Wleciałam do środka przez otwór w kopule dachu. Na miejscu byli już wszyscy Strażnicy.
- O witaj Vera! Cieszę się, że wpadłaś! - zawołał ucieszony North, gdy wylądowałam na ziemi. Nieskończona z niego bomba energii.
- Zawsze w porę. Cześć Phil - pomachałam do jednego z Yeti. On również mi wesoło odmachał. Na początku zbytnio mnie nie lubił, bo próbowałam wkraść się do bazy, lecz teraz jest moim takim kumplem.
- Tsa, ale nie zawsze na czas - burknął nagle Zająć masując swoje tylnie łapy. Yhmn, z nim moje relacje chyba nigdy nie ulegną zmianie. Tak samo jak w przypadku Jack'a niezbyt się lubimy. Zając uważa, że mnie za zwykle dziecko i to się nie zmieni.
- Dobra, ale teraz już do rzeczy - uspokoił nas wszystkich Święty - Nie przysłałbym was tutaj, gdyby sprawa nie była najwyższej wagi. Widziałem Księcia Koszmarów i to tutaj! - rzekł wyraźnie przejęty. Z wrażenia otworzyłam szerzej oczy. Możliwe, że wrócił? Miałam lekkie obawy, nigdy nie miałam z nim styczności, a to nasz największy wróg.
- Mrok? Był tutaj? - zapytała niepewnie Tooth. Atmosfera zrobiła się lekko gęsta.
- Znaczy no...no tak nie do końca...- North podrapał się zakłopotany po głowie. - Ale czuję, że coś się święci. Czuję to całym brzuchem. - upewnił nas trzymając się za wymienione miejsce. Ja już nic tutaj nie rozumiem. Jednak z brzuchem North'a nie można się kłócić. Nie raz mogliśmy się o tym przekonać.
- Stary i ściągnąłeś tutaj każdego z powodu brzucha! Za tydzień jest Wielkanoc North, ja nie mam na to czasu! - oburzył się Strażnik Nadziejii. Oboje zaczęli się między sobą kłócić, a Zębuszka latała z Mleczuszkami i zajmowała się zębami. No świetnie, lepiej być nie mogło. Zrezygnowana spojrzałam na Piaska, nad którego głową pojawił się znak Księżyca. Szybko spojrzałam w górę i faktycznie tam był. W końcu będzie wszystkie jasne.
- Ej! - krzyknęłam by zwrócić ich uwagę, ale nic to nie dało. Zerknęłam porozumiewawczo na Ludka. Wzięliśmy do rąk dwa elfy i energicznie potrząsneliśmy. Dźwięk dzwoneczków zwrócił uwagę reszty. - W końcu! Patrzcie - poirytowana wskazałam na Księżyc.
- O! Jest i Pan Księżyc! Nie mogliście wcześniej powiedzieć - spojrzał na nas zadowolony. Szlag jasny mnie trafił - Kopę lat stary przyjacielu, powiedz nam co się kroi - po jego słowach Księżyc błysnął jasną wiązką światła ku podłodze. Nagle na niej pojawił się cień jakieś postaci. Mogłam się domyśleć kim ona była.
- To jednak on - mruknął spięty Aster, na co North poklepał się po brzuchu i znów zwrócił się do Księżyca.
- Bracie, co mamy robić? - światło zaświeciło mocniej na znaku Strażników, który był na podłodze. Potem jego środek się wysunął. Nie wiem co się w ogóle dzieje.
- Ymm, chyba wiecie co to oznacza - odezwała się Zębuszka. No nie bardzo bym rzekła.
- Księżyc wybierze nowego Strażnika - odparł zafascynowany North. Nowy Strażnik? Nigdy nie widziałam jak ten proces wygląda. To super wiadomości, wreszcie w nasze szeregi wątpią ktoś nowy.
- Nowy Strażnik? Ale po co? - Zając nie był tym zbytnio uradowany.
- Coś się szykuje i potrzebna nam pomoc - wywnioskował North.
- Jeny ciekawe kto to będzie! - Tooth wręcz pisła z radości.
- Akurat. Wystarczy, że Vera jest Starznikiem, nie potrzeba nam więcej problemów - prychnął beznamiętnie ten Kangur. Tylko czekałam na taką uwagę z jego strony.
- Oby ten nowy ktoś wlazł ci za skórę tak mocno jak to tylko możliwe - odbiłam piłeczkę ze stoickim spokojem. Królik coś jeszcze mamrotał, a magiczny pył zaczął się formować w czyjąś sylwetkę. Była coraz wyraźniejsza, aż w końcu ukazała nam się postać. Szczęka mi lekko opadła. Wysoki, bluza oraz zagięty kij. To przecież...
- Jack Mróz - pierwszy odezwał się North. Mimo oporu nie mogłam ukryć swojego oszołomienia. Jack ma zostać Strażnikiem. Znów mamy być blisko siebie, wystraszyłam się, że nie dam rady dłużej ukrywać prawdy. Unikam go od kiedy doszło do mnie kim jest, żeby nie czuć jeszcze większej pustki, tej samej co wtedy po jego śmierci. Nawet jeśli wiem, że będzie doskonałym Strażnikiem, boję się, uczucia mogą wygrać.
- Jack!? On się nie nadaje na Strażnika! Nie interesują go dzieci, tylko zabawa! To nie odpowiedzialny...- Zająć wyraźnie się zbulwersował, lecz szybko przerwałam jego przemowę.
- Strażnik. Mów co chcesz, ale moim zdaniem lepszego nigdy nie będzie. To właśnie ta jego zabawa daje radość dziecią. - stanęłam pewnie w jego obranie. Byłam pewna tych słów, znam go najlepiej i wiem jakie ma podejście wobec dzieci. Zębuszka nieco podejrzliwie na mnie popatrzyła. Ja już znałam ten jej wzrok.
- A więc wszystko jasne! Teraz trzeba go sprowadzić do bazy. Plan jest taki. Ty Vera masz go na oku i w odpowiednim momencie wyślesz sygnał do Zająca, który zabierze go wraz z Yetim - oznajmił szybko Święty. Ja? Załamałam się w jednej chwili, ale skinęłam głową.
- Dlaczego jeszcze ja!? - Aster ciągle nie odpuszczał.
- Daj już, że spokój. Wyżyjesz się na nim za tą akcję w sześćdziesiątym czwartym - mrukłam już zrezygnowana opierając się na poręczy.
- Czekam na sygnał - odpowiedział tylko tyle znikając po chwili w swoim tunelu. Sama również miałam odlecieć, lecz przeszkodziła mi Zębuszka.
- Widzisz Verka? Ja ci zawsze mówiłam, że jesteście sobie przeznaczeni, a teraz upewniam się z tym jeszcze bardziej - uśmiechnęła się do mnie wręcz przerażająco. Tak jest od chyba dwustu lat. Najchętniej bym jej to potwierdziła, ale muszę trzymać maskę nie zainteresowanej nastolatki. Sama jest w nim najwidoczniej zabujana, a mnie jeszcze wciąga w to bagno, na szczęście się przyzwyczaiłam.
- Jedyne co nas będzie to przyjaźń, a nawet i tego pewna nie jestem, więc błagam cię to się robi nudne - westchnęłam wzbijając się w powietrze. Tak samo myślę, nie mogę liczyć tutaj na happy end puki Jack nie zobaczy swoich wspomnień. Dopiero potem wszystko się zmieni.
- Przeciwieństwa się przyciągają pamiętaj! - krzyknęła jeszcze do mnie, kiedy opuszczałam budynek. Podziwiam jej wytrwałość naprawdę. A a muszę być wytrwała tak samo jak ona...
≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠≠
CZYTASZ
¥Fireballed hearts due to ice¥ Jack Frost
FanfictionStrażnik Odwagi - blond-włosa dziewczyna w ciele siedemnastoletniego dziecka. Pani płomieni oraz duch ognia pomagający dziecią w odnajdywaniu ich pewności siebie i odwagi w pokonywaniu leków. Strażnik Zabawy - biało-włosy chłopak o wyglądzie siedemn...