— Bambi, poczekaj...
— Nie dotykaj mnie! — warknęła i wyszarpnęła rękę z uścisku przyjaciela. Gwałtownym ruchem otworzyła drzwi i wysiadła z samochodu. Bez wdawania się w dalszą dyskusję, pognała w stronę domu. Miała nadzieję, że uda jej się zamknąć przeszklone drzwi, zanim Adam dorówna jej krokiem.
Cała jej grupa zdała. Bez płaczu, krzyków, jedynie w niemal całkowitej ciszy i konsternacji. Dwa pytania i po wszystkim. Powinna się cieszyć, oczywiście. Jednak żadna czwórka, a nawet piątka nie mogła sprawić, że Belinda zapomni o tym, co widziała. No i ta nagła zmiana w zachowaniu Dąbrowicza! Z sępa zmienił się w... mniejszego sępa. Dziewczyna wiedziała oczywiście dlaczego. Znalezienie partnera powodowało nie tylko wydzielanie testosteronu u dojrzałego samca, ale też tak zwanego hormonu szczęścia - endorfiny. Oczywistym było, że diabelski wykładowca będzie zbyt rozemocjonowany, aby gnębić swoich studentów tak jak zazwyczaj.
— Babmi, ale co ja ci poradzę, że facet jest moim partnerem? — Adam spróbował ponownie zwrócić na siebie uwagę przyjaciółki. Nawet udało mu się ją dogonić, jednak zanim złapał ją ponownie za rękę, zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Nie zamknęła ich jednak na klucz. — Belinda!
— Mnie gówno obchodzi, kto jest twoim partnerem! Ale do kurwy nędzy, uniwersytet, zwłaszcza mój, nie jest miejscem na seks! — krzyknęła, pokonując odległość pomiędzy wejściem a schodami. Wbiegła na górę, nie zauważając, iż w salonie czekali na nią ojciec i Maia. Była i tak zbyt wściekła, aby z kimkolwiek rozmawiać.
Adam zatrzymał się zrezygnowany przed pierwszym stopniem, słysząc, że tym razem Belinda przekręciła kluczyk w drzwiach. Nie było sensu dobijać się do niej, skoro dała mu jasny znak: odwal się. Chłopak westchnął ciężko i zwrócił się w stronę rodziców dziewczyny. W odróżnieniu od niej, zauważył ich obecność.
— Znalazłeś partnera? Gratuluję. — Maia podeszła do młodszego zmiennego i uściskała go serdecznie. Oczywiście chciała wiedzieć, dlaczego jej pasierbica była aż tak rozsierdzona, że aż pozwoliła sobie na siarczyste przeklinanie. Słyszała tylko strzępek wypowiedzi dziewczyny, ale można było wywnioskować z nerwowego fragmentu, iż Adam zrobił coś nieodpowiedniego. Sama kobieta nie bardzo chciała wiedzieć co dokładnie, jednak prędzej czy później zapewne i tak by się dowiedziała. Belinda nie potrafiła utrzymać języka za zębami w normalnych okolicznościach, a co dopiero, kiedy targały nią emocje.
— Dziękuję. — Chłopak posłał kobiecie pełen wdzięczności uśmiech. Zastanowił się, czy powinien poczekać na uporczywe pytania, czy opowiedzieć o wszystkim sam. Może rodzice dziewczyny oszczędziliby go na inny wieczór...
— Więc... Co się stało? — zapytał alfa, wstając z zajmowanego dotąd fotela. Na jego twarzy wyraźnie odbijała się konsternacja, ale też niepokojąca nuta. Mężczyźnie nie podobało się, że jego dziecko wpadło do domu tak nerwowe. Gotów był skoczyć do gardła każdemu, kto chociażby spróbował skrzywdzić Belindę. Nawet, jeśli musiałby zaatakować jej najlepszego przyjaciela.
— Znalazłem partnera. Jest nim wykładowca, którego Belinda... bardzo nie lubi. — Adam uciekł spojrzeniem w bok, próbując za wszelką cenę uniknąć przenikliwych oczu starszego wilka. Poczuł się dziwnie zawstydzony wcześniejszymi wydarzeniami. Chyba zaczęły go gryźć wyrzuty sumienia. Nie miał wpływu na to, kogo los wybrał mu za partnera. Jednak uświadomił sobie, że namiętne całowanie na publicznej klatce schodowej rzeczywiście nie było odpowiednim punktem startowym relacji. Zwłaszcza z kimś, kto stał się dla wielu bywalców owego publicznego miejsca źródłem traumatycznych przeżyć.
— Mchm — mężczyzna mruknął tylko w odpowiedzi. Nie zamierzał widać wgłębiać się w bardziej kontrowersyjną część wypowiedzi córki, za co Adam był mu niezmiernie wdzięczny. Wolałby nie rozmawiać z ojcem najlepszej przyjaciółki o swoim życiu łóżkowym. Zwłaszcza, że jeszcze go nie było. — Muszę cię poprosić, żebyś wrócił na razie do swojej kwatery. Musimy porozmawiać z Belindą.
CZYTASZ
Wilczyca w owczej skórze
WerewolfBelinda nigdy nie zastanawiała się, dlaczego przeznaczenie obdarowało ją ludzką naturą. Nie musiała. Wataha, w której przyszła na świat nie postrzegała jej inności jako skazy i szanowała życie dziewczyny tak samo jak egzystencję innych członków sf...