🐉 3 🐉

1.6K 100 3
                                    


Następnego dnia Chloe rano zjawiła się przed windą tak jak nakazał jej Mulciber. Mężczyzna zaprowadził ją do jej biura, które było nieduże, ale przytulne. Uśmiechnęła się na widok oszklonego pomieszczenia, na którego środku znajdowało się ogromne, ciemne biurko z hebanowego drewna całe zawalone papierami posegregowanymi w zgrabne stosy. Chloe   pracowała w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Zajmowała się tam odnajdywaniem niezarejestrowanych czarodziejów i czarownic każdego stopnia krwi oraz rejestracją magicznych przedmiotów, eliksirów oraz nowych zaklęć. 

Collins przeszukiwała notatki z ostatnich miesięcy zrobione przez jej poprzednika i wyciągając z nich odpowiednie informacje próbowała przypisać je wytypowanym osobą. Była to dość żmudna i ciężka praca, tak jakby szukało się igły w stogu siana. Zazwyczaj niezarejestrowani czarodzieje mieli brudną krew lub działali przeciw ministerstwu do czego potrzebowali nieraz kilku  różnych tożsamości. Od razu rzuciła jej się w oko dawna sprawa Grindelwalda. Z tego co widziała w obecnych zapiskach nie było tu informacji o jego ucieczce z rąk amerykańskiego ministerstwa.  Dziewczyna zdziwiona tym faktem pomyślała, że może notatki nie są poukładane po kolei, lub reszta akt gdzieś jest przeniesiona. Przecież ktoś taki jak Tom Riddle nie przeoczyłby czegoś tak oczywistego.

-Pani Amerykanka.- do jej gabinetu wszedł wysoki mężczyzna o ciemnych blond włosach, ubrany w brązowy garnitur, a w rękach trzymał neseser. 

-Tak?- dziewczyna popatrzyła na niego pytającym wzrokiem.

-Pan Riddle oczekuje pani w swoim gabinecie.- powiedział stanowczo.- Teraz.- dodał na co Collins zmarszczyła brwi.

-Naturalnie.- opowiedziała i porzuciła swoją dawną pracę udając się do ostatniego gabinetu na długim  korytarzu.

-Usiądź.- powiedział Riddle, gdy pracownica weszła do ogromnego pomieszczenia.- Dzisiaj jest wywiad z członkami Wizengamotu. Pojedziesz tam ze mną Mulciber'em i Averym. Notatki mają być solidne i gotowe do wydania rozporządzenia.- mówił beznamiętnie nie zaszczycając Chloe wzrokiem.

-Ale to nie należy do moich obowiązków.- powiedziała niepewnie i od razu tego pożałowała widząc zirytowany wzrok Tom'a.- Miałam zajmować się pracą w departamencie.

-Ależ wręcz przeciwnie, jest to twój obowiązek.- powiedział jakby to było oczywiste.- Wszystko co powiem masz wykonać Chloe.- dodał, a Collin zdenerwowała się tonem jego głosu.- Jest to też powiązane z ustaleniem nowego prawa, a z tego co wiem twój departament właśnie tym się specjalizuje.

-Dobrze, Tom.- powiedziała przybierając taki sam ton jak Riddle.

-Widzę, że się rozumiemy.- dodał po chwili ciszy, podczas której wpatrywał się w Chloe z ukrywanym zdziwieniem.- Za godzinę przyjdzie po ciebie Mulciber.- zakończył chłodno wracając do pracy.


                                                                                        🐉 🐉 🐉


Tak jak Tom zapewnił, równo godzinę po ich rozmowie w jej gabinecie pojawił się uśmiechnięty, rozpromieniony  Mulciber. Ponownie dodał jej tym odwagi, po czym porwał ją z zatłoczonego ministerstwa. Przed jego wejściem stał lśniący z czystości, czarny bentley. Mężczyzna otworzył przed z nią drzwi i pozwolił jej zająć miejsce, po czym sam usiadł obok. W samochodzie czekał już Tom i Avery, czyli mężczyzna, którego już dzisiejszego dnia poznała. Przez całą drogę Collins wpatrywała się w swoje buty, gdyż czuła na sobie niekomfortowe spojrzenie Riddle'a. 

-Jesteś pewny, że chcesz im dać pełną władzę?- zapytał zdruzgotany Mulciber, dzięki czemu Tom oderwał swój wzrok od dziewczyny.

-Mam za duży spraw ministerstwa, żeby zajmować się jeszcze rozprawami każdego z osobna.- opowiedział zirytowany.

-Ostatnio jak rozprawa o małżeństwo czarodziejki z mugolem kolidowała z prawem, nie byłeś zadowolony.- powiedział Avery.

-Dlatego wy zajmiecie się doborem członków rady.- skwitował, a jego towarzysze wydali się zdziwieni.

-Mam nadziej, że wiesz co robisz.- powiedział Mulciber, wolno wypuszczając powietrze.

-Zawsze wiem.- uciął Tom, na co Chloe zmarszczyła czoło.


Gdy znaleźli się pod siedzibą parlamentu czarodziejów, Tom'a powitał  mężczyzna w średnim wieku. Na sali obrad panował gwar i towarzyszące mu flesze aparatów dziennikarzy od Proroka Codziennego. Wraz z wejściem przywódcy nastała cisza. Mężczyzna zasiadł za mównicą, a Mulciber skierował Chloe na siedzenie w pierwszym rzędzie.

-Członkowie Wizengamotu...- Avery zabrał głos tym samym rozpoczynając wywiad.- Dzisiejsze obrady nie będą dotyczyły rozpraw jak już pewnie zauważyliście. Nasz drogi przywódca zebrał się na ważną decyzję, która odmieni znacząco dotychczasową pracę Wizengamotu. Nie przedłużając...- zatrzymał się i odwrócił głowę do Toma, by zaprosić go do mównicy.

-Jak Avery już powiedział podjąłem ważną decyzję, która odmieni Wizengamot. Otóż uznałem, że nie będę już brał udziału w rozprawach, ani w życiu sądu. Jako polityk skupię się na sprawach dla mnie przeznaczonych. Nie będę marnował czasu na wydawanie wyroków i wysłuchiwaniu przewinień niekompetentnych czarodziejów. Moi zaufani pomocnicy Mulciber i Avery zajmą się doborem rady i wybiorą głównego sędziego według waszych doświadczeń.- dokończył Riddle, a entuzjastyczne oklaski rozniosły się po sali.


Chloe bacznie przysłuchiwała się politykowi i z wielką starannością napisała rozporządzenie, które już za niedługo oficjalnie ogłosi podczas konferencji. W myślach zgodziła się z Tom'em i uznała, że to mądry krok z jego strony. Dziewczyna nie spodziewała się, że jest on tak radykalnym czarodziejem. Gdy oklaski ucichły niektórzy zaczęli zadawać pytania do przywódcy. Riddle rozsądnie i inteligentnie udzielał na nie odpowiedzi, dzięki czemu posiedzenie skończyło się dość szybko.

UNTITLED MR. RIDDLEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz