Shinwon
Obudziło mnie słońce, jasne promienie przebijały się przez zasłonę. Wstałem przed budzikiem, szybko skierowałem się do łazienki wykonując moją codzienną rutynę. Zakryłem cienie po oczami, nie spałem przez pół nocy przez te listy. Z jednej strony czuję, że ktoś robi sobie ze mnie żarty, a z drugiej jestem cholernie szczęśliwy. Może jednak los się do mnie uśmiechnie?
Ubrałem się i już wychodziłem z domu. Dzisiaj ostatni dzień studiów, tylko odbiorę dyplom i będę miał cały dzień dla siebie.
...
Od razu po ceremonii chciałem się zmyć, ale spotkałem Kino, który uświadomił mi, że siedzieliśmy przez lata razem na tych samych wykładach. Szczerze na początku myślałem, że go nie znam ale kiedy zaczęliśmy rozmawiać przypomniałem sobie kogo stale musiałem upominać, aby był cicho.
-Co powiesz na to, żeby uczcić jakoś ten dzień? Możemy pójść do jakiejś kawiarni lub fast fooda. Na co masz ochotę? -zaczął Hyunggu.
-Na hamburgera...
-Tak jak myślałem -zaśmiał się.
Ruszyliśmy w stronę galerii. Zrezygnowaliśmy z jakichkolwiek środków transportu, ponieważ jedna z dróg prowadziła przez park. Szliśmy spacerkiem rozmawiając, Kino mówił o tym, że chciałby rozwinąć swoje skrzydła poprzez taniec. Dzięki niemu czuje się szczęśliwy. Cieszę się, że znalazł swoją pasję.
Po niecałej godzinie byliśmy na miejscu, która minęła zdecydowanie za szybko.
Stanęliśmy w kolejce, postawiłem na burgera, a Hyunggu zdecydował się na Happy Meal.
Właśnie słuchałem o nowej choreografii kiedy nadeszła nasza kolej.
-Co podać? -spytał sprzedawca.
Czarne włosy.
Spojrzałem na niego, to był Changgu i uśmiechał się do mnie tak samo jak wczoraj. Miałem wrażenie, że moje serce się rozpływa.
Na szczęście Kino mnie wyręczył.
Złożył zamówienie a później uwiesił się mojego ramienia.
-Poproszę jeszcze dwa duże shake'i - uśmiechnął się do mnie.
-Jasne, oto wasz numerek. Życzę smacznego.
Podeszliśmy do wolnego stolika, nie mogłem przestać myśleć o tym uśmiechu. Dlaczego ktoś tak piękny jak on marnuje się w fast foodzie?
Zarumieniłem się. Przecież on nie jest taki ładny prawda? Nie może taki być. Nie mogę o nim myśleć, źle na mnie wpływa.
-Ziemia do Shinwona -zobaczyłem jak ktoś macha mi ręka przed twarzą - Jesteś tam? Jesteś strasznie chudy, zjedz coś.
-Jestem chudy z natury - naburmuszyłem się i zacząłem sączyć mojego shakea.
-No nie wiem, masz strasznie kościste ramiona -spoważniał - Zarządzam cotygodniowe wyjścia! Będziemy gdzieś wychodzić i jeść. I nie chce słyszeć sprzeciwu!
-Dobrze mamo - zaśmiałem się.
...
Kiedy wróciłem do domu to pierwsze co zrobiłem to było przytulenie mojego jedynego czworonożnego przyjaciela.
Łóżko, stęskniłem się.
Mimo świetnego dnia spędzonego z Kino czułem pustkę, dlatego nie lubię przebywać z ludźmi. Zawsze po jakimś czasie czuję się nieswojo i jestem dziwnie przytłoczony. A co jeśli to było ostatnie spotkanie z Hyunggiem? Było to bardzo możliwe, nikt nigdy nie utrzymywał ze mną kontaktu po ukończeniu szkoły. A co jeśli zmienię pracę? Jeśli nie będę już się spotykał z Kimem bo nie będziemy mieli okazji się spotkać?
Nagle poczułem jak wszystkie dobre emocje ze mnie ulatują i zastępują je te najgorsze. Przypomniały mi się wszystkie koszmary nawiedzające mnie w snach, ludzie którzy mnie zostawili bo nie byłem wystarczająco dobry.
Poczułem jak słone łzy smutku spływają mi po twarzy, tworząc koryta, przypominające blizny. Niektóre płynęły szybko, by zatopić się w materiale poduszki, inne zostawały na dłużej, towarzysząc mi w kolejnej chwili załamania.
W takich momentach nie potrafię siebie kontrolować, wszystko widziałem jak przez mgłę i przestałem myśleć racjonalnie. Szybko sięgnąłem do szafki po tabletki, może wezmę jedną, może więcej, może całe opakowanie.
Jak w transie, podszedłem szybkim krokiem do łazienki, muszę zrobić kreskę, może jedną, może więcej, może cała rękę.
Upadłem, leżę na zimnych kafelkach. Czuje jak ulatują ze mnie emocje, i te dobre, i te złe. Czuję że tracę kontakt ze światem. Czyżbym wziął za dużo tabletek? Teraz, to nie ma znaczenia. Czy tak skończy nic nie warty i niewystarczający Koh Shinwon?
Słyszę miauczenie i dzwonek do drzwi.
Tyle wystarczyło, by zachować chwilę świadomości. Próbuje zatamować krew, nie potrafię, za dużo, nie przemyślałem tego. Znowu dzwonek, szybko, bandaż. Gdzie jest ten cholerny bandaż? Moja głowa, ręka, serce, wszystko mnie boli. Powoli ulatuje.
Podchodzę ostatkiem sił do drzwi. Widzę list, ładna czcionka, schludnie napisany.
"Koh Shinwon"
Nagle przewracam się, nie mam siły. Krew, stanowczo za dużo krwi. Próbuje zejść w dół po schodach, musi mi ktoś pomóc. Wybiegam na ulicę, nikogo nie ma, skąd u mnie taka nagła chęć do życia? Nie wiem. Czego ja oczekuję? Jest środek nocy, nikt normalny nie wychodzi o tej porze z domu.
Musi mi ktoś pomóc, upadam. Leżę. Spadam. Tracę świadomość.
.
.
.
Nagle słyszę głos, gdzieś z oddali.
-Shinwon! Co się dzieje? Odpowiedz mi! Shin!
Czuję jak ktoś mnie podnosi a chwilę później leże u siebie w mieszkaniu na sofie. Czuję jak ktoś wkłada mi palce do ust, nie wytrzymuje, wymiotuje. Krząta się chwile, czuję czyjś dotyk na ręce, potem tkaninę. Słyszę głos, ktoś płacze, mówi do mnie.
-Wszystko będzie dobrze...
Odpływam.
CZYTASZ
Letters ; ShinOne
FanfictionStudent pracujący w małej kawiarence na jednej z ruchliwych ulic Seulu. Próbuje dostosować się do społeczeństwa ukrywając swoje problemy. Jednak czy czasami nie lepiej zdjąć maskę i pozwolić sobie pomóc? Parring; ShinOne