2. Spotkanie marzeń

29 6 0
                                    

Wstałam i po zrobieniu porannych czynności wzięłam plecak i udałam się do szkoły. 

Mam ochotę się przejść, ale nie wiem jeszcze gdzie jest nowa szkoła, dlatego rodzice mnie podwieźli.

Szkoła jest ogromna. Wyglądem przypomina Hogwart z "Harry'ego Pottera". Na placu jak zwykle porozrzucane papierosy. Wystarczy tylko spojrzeć, a już można zobaczyć grupy uczniów, dzielących się m. in. na kujonów, tzw. fejmów, itp.

Jestem nowa i nawet ładna, dlatego od razu po wejściu wzrok innych rzucony był na mnie. Szczerze, mam na to wyjebane. 

Jako, iż szkoła jest wielka, od razu zabrałam się za szukanie klasy.

Krążyłam po szkole już dość długo, lecz nie mogłam znaleźć tej pojebanej klasy. Uznałam, że zapytam pierwszą lepszą osobę o klasę.

Zaczęłam iść w stronę jakiegoś blondyna. Odwrócił się, a ja dostrzegłam, że jest cholernie podobny do rapera z mojego ulubionego zespołu. Nie mogłam w to uwierzyć i stałam przez chwilę osłupiona. Nagle on zaczął:

-Cześć.

-Y.. hej.

-Co tam?

-Szukam klasy numer 47.

-Chodź zaprowadzę cię. Wiesz..

-Co?

-Chyba jesteśmy razem w klasie. To ty jesteś ta nowa?

-Tak to ja.

-To tutaj. -wskazał ręką na klasę.

-Dzięki.

-Spoko.

-Wiesz... bardzo mi kogoś przypominasz..

-Fajną, czy chamską osobę?

-Zajebistą...

***

Zadzwonił właśnie dzwonek. Wszyscy rzucili się jak jakieś bestie do sali. Wchodzę jako ostatnia, ale po ich zachowaniu sądzę, że jest jakiś sprawdzian. 

Weszłam i zobaczyłam jak blondyn, z którym przed chwilą gadałam macha do mnie. Chciał, abym usiadła obok niego. Pomyślałam, że w sumie czemu nie?

Rzuciłam plecak na ławkę i usiadłam obok blondyna. 

Matematyczka weszła do klasy i zaczęła:

-Dzień dobry. Od dzisiaj macie nową koleżankę w klasie. Chodź kochanie na środek. -zirytowana wyszłam na środek. -Przedstaw się innym.

-Jestem Lena. Lena Lee. Mam 16 lat. Przeprowadziłam się tutaj z Londynu. I.. lubię słuchać muzyki. I... to chyba wszystko.

-Dziękuję możesz usiąść. -usiadłam na miejsce -Jako, że Lena dzisiaj do was doszła nie będzie sprawdzianu. -w sali było słychać odetchnięcie z ulgą i widać było niszczenie ściąg -sprawdzę obecość i będziecie mogli robić co będziecie chcieli.

***

Czytała przez jakiś czas i nagle się zatrzymała.

-O Kevin raczyłeś dzisiaj na matematyce nie wagarować.

-Tak jakoś wyszło.

-Oh... Dobrze następny.. hmm Leondre Devries.

-Obecny. -odezwał się chłopak obok mnie, a mnie zamurowało.

Matematyczka kontynuowała do końca, a ja nie miałam siły nic wykrztusić. 

Po chwili on popatrzył się na mnie i powiedział:

Mój skarb na zawsze 💜Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz