Falling into the Sea of Love | Dazushi

120 8 1
                                    

  To uczucie mnie obezwładniło.

Na początku było przyjemne. Jak ciepło. Jak światło.

To nie trwało długo. Potem poczułem, jakbym miał czarną dziurę w sercu. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Byłem zszokowany, zdezorientowany i zrozpaczony.

Uświadomiłem to sobie, kiedy poznałem Chuuyę. Wtedy zobaczyłem waszą więź, do której obaj nie chcieliście się przyznać. Ona istniała.

Siedziałem nad brzegiem i pusto wpatrywałem się w błyszczącą wodę. Było już późno, słońce prawie zaszło. Wszystko było nie tak, a ja nie robiłem nic, by to naprawić.

Byliśmy w przedsionku, początku wszystkiego. Nie wiedzieliśmy, czy to nasz koniec, czy może początek. Jedynie ja byłem świadom, że dla mnie będzie to początek. Początek końca.
Wtedy też zacząłem rozumieć, że nie jesteś idealny. Miałeś drugą twarz, choć może to zbyt mocne określenie. Twoje intencje względem mnie były czyste, ale do wszystkiego doszywałeś swoje interesy. Wiedziałem też, że nie jestem dla ciebie nikim specjalnym.

Wiatr delikatnie poruszał moimi włosami, a ja w tamtym momencie miałem ochotę zgolić je na łyso. Łzy od dłuższej chwili wyznaczały nowe ścieżki na mojej twarzy, ale ja nie zwracałem na nie uwagi. Mój świszczący oddech dudnił mi w uszach. Wtedy zrozumiałem, że nie ma sensu powstrzymywać płaczu, jeśli nie jest on zapowiedzią rozpaczy. Jeśli chcesz się po prostu wypłakać, czasem dobrze to zrobić, bo kiedyś możesz uniknąć upokorzenia. Nie byłem jednak pewny, czy to dobry płacz.

Siedziałem nieruchomo przez kilka godzin. Kiedy się otrząsnąłem, było już całkowicie ciemno. Otrzeźwił mnie znajomy odgłos kroków.

- Oszalałeś? Agencja pewnie wychodzi z siebie, żeby Cię znaleźć, a ty tak po prostu sobie tutaj siedzisz, aż prosząc się o porwanie. - kpiący głos wplątał się miedzy moje myśli, dając do zrozumienia, z kim mam do czynienia.

Akutagawa podszedł bliżej, chociaż miałem wrażenie, że wtedy się zawahał. Potem kopnął mnie w plecy, ale uderzenie również nie było mocne. Potem pomyślałem, że chyba sam przeraził się stanem, w jakim się znalazłem.

- Ej, co ci się stało? Zachowujesz się idiotycznie. - warknął mi wręcz do ucha, przez co przechyliłem głowę w drugą stronę. Jego płaszcz łaskotał mnie w plecy.

- I równie idiotyczny powód mnie męczy. Nic godnego twojej uwagi. - odparłem, powoli się podnosząc. Dalej wpatrywałem się w wodę, mając ochotę zacząć krzyczeć.

- Nigdy nie widziałem cię w takim stanie, chociaż byłem świadkiem wielu twoich żałosnych zachowań. - powiedział. Brzmiało to dziwnie troskliwie, a przynajmniej nie wyczułem tam zwyczajowej dozy sarkazmu — Czy ty... - głos mu się załamał, nie zdołał tego ukryć — Czy ty zamierzasz się zabić? - wydusił, podnosząc głos.

Wtedy się ocknąłem. Wymierzyłem sobie siarczysty policzek, by móc odpowiedzieć mu normalnie.

- Nie. - westchnąłem, otrzepując spodnie — Dziękuję za troskę. - dodałem, by nie zorientował się, jak bardzo rozdarty w środku się czułem.

Kiedy nie odpowiedział, postanowiłem się ulotnić, by nie musieć na niego patrzeć. Zatrzymała mnie jego dłoń, twardo ściskająca moje ramię. Pociągnął mnie do tyłu, przez co potknąłem się i prawie przewróciłem.

- Kłamiesz. - syknął — Może nie masz zamiaru skończyć ze sobą, co byłoby mi na rękę, ale nie jesteś w dobrym stanie. - sprostował, marszcząc brwi i patrząc na mnie z wyższością.

Zgarbiłem się. Przez chwilę stałem z zamkniętymi oczami, aż w końcu odwróciłem się w stronę oceanu. Nadal milczałem, wyczuwając jego narastającą irytację.

- Czy ty-

- Zakochałem się. - zanim pomyślałem, po prostu powiedziałem swojemu największemu wrogowi coś, co brzmiało tak żałośnie.

- W tej, jak jej było, Kyouce? To było widać od dawna myślisz, że-

- To nie o nią chodzi. Ona jest dla mnie jak siostra. - przerwałem jego potok słów. Przez chwilę stał, nie odzywając się i tłumiąc irytację. W końcu odwróciłem głowę w jego stronę.

- Więc o kogo cho-

- Dazai. - szepnąłem.

- Co ty powiedziałeś?! - z każdym kolejnym zdaniem podnosił głos, ostatecznie prawie krzycząc. Był tak zszokowany, że nie wiedział, co zrobić. - On wie?

Uśmiechnąłem się delikatnie, znowu spoglądając w stronę ciemnego bezkresu, mieszanki nieba i wody.

- Pewnie tak - zaśmiałem się cicho - To Dazai. Były podszef Portowej Mafii, a teraz członek Zbrojnej Agencji Detektywistycznej. Coś takiego nie mogło się przed nim ukryć.

Akutagawa nie odpowiedział. Pomyślałem, że pewnie drga mu powieka, a oczy ma szeroko otwarte z niedowierzania.

Zamknąłem powieki. Nie chciałem, by ktokolwiek wiedział, ale myślę, że właśnie z nim połączyła mnie dziwna więź, w ostateczności podobna do przyjaźni.

„Dziękuję, Akutagawa" pomyślałem, robiąc krok do przodu. Moja stopa nie natrafiła na żadną przeszkodę, więc runąłem w stronę wody. Uderzenie nie bolało zbyt bardzo, bo wysokość była niewielka.

Ostatni raz otworzyłem oczy, jednak nie zdołałem nic zobaczyć. Ostatnie, co poczułem, to ciecz dostająca się do mojego gardła i moje ciało opadające na dno.  

  

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Nonsense. | BSDWhere stories live. Discover now