Nice Comeback, Huh?

203 22 6
                                    

*Wspomnienia 1 września 2011*

Obudził mnie budzik ustawiony na 7:00 z racji tego, że pierwszą lekcje mieliśmy na 8:00. Mozolnie wygrzebałem się z ciepłej pościeli i udałem do łazienki, by wziąć szybki prysznic. Po 20 minutach sterczenia w kabinie, wytarłem ciało szarym ręcznikiem i przewiązując go wokół talii, poszedłem do pokoju. Idealnie wyprasowany mundurek szkolny czekał na założenie już od początku wakacji. Zjadłem śniadanie i na deskorolce pojechałem do szkoły.

Nic się nie zmieniło, moje puste koleżanki dalej obgadywały się nawzajem, szkolni hipsterzy dalej kreowali jakże niepowtarzalny styl bytu a ja nadal przemierzałem korytarz niepewnym krokiem. Wchodząc do szatni usłyszałem jak Taeyeon wraz ze swoją grupką ameb, podniecały się nowym uczniem z Chin. Dalsze słuchanie dialogów o niby mega przystojnym i utalentowanym chłopaku uznałem za bezsensowne, więc szybko ulotniłem się z szatni i poszedłem pod klasę języka koreańskiego.

Nie musiałem długo czekać na rozpoczęcie pierwszej lekcji, gdyż dzwonek zadzwonił pięć minut później. Zacząłem uważać się za szczęściarza bo Senjun nie przywalił mi jeszcze w mordę, a to był jakiś cud.
Chwile po zajęciu miejsca w ostatnim rzędzie, usłyszałem otwieranie skrzypiących drzwi do sali. Lekko podniosłem głowę by zobaczyć kto to... Nie wierzyłem własnym oczom... JACKSON?!

Blondyn stanął na środku klasy i zaczął się przedstawiać, jak się nazywa oraz skąd jest. Ale i tak go przedstawiać nie było potrzeby, każdy go przecież znał, był to bogaty dzieciak który wygrał mistrzostwa w szermierce. Zastanawiało mnie jedno, co on robił u mnie w liceum? Ten dupek myślał, że znów będziemy się przyjaźnić jakby nic się nie stało?

Na moje nieszczęście jedyna wolna ławka była obok mnie... Zajebiście... Nie to, że skazany byłem na calusieńki rok z tym Chinolem w klasie, to jeszcze musiałem obok niego siedzieć... Świetnie.

Gdy Jackson szedł w stronę jedynego wolnego miejsca, zauważyłem mały uśmieszek na jego twarzy, stawiając kolejne kroki nie odrywał wzroku z moich oczu. Wszystkie pustaki wręcz rozbierały go wzrokiem oraz śliniły się na jego widok, co mnie bardzo irytowało. Wang powoli usiadł obok mnie i powiedział:

-Witaj przyjacielu.

-Przyjacielu, huh?- odburknąłem odwracając od niego głowę.

-Halo! Proszę o ciszę i spokój! Porozmawiacie na przerwie!- krzyknęła pani Min, poirytowana naszym zachowaniem.

Przez resztę lekcji o słynnych koreańskich poetach, próbowałem nie utrzymywać kontaktu wzrokowego z tym zdrajcą, co on sam zauważył.

-No dobrze, możecie się spakować, pamiętajcie o jutrzejszej kartkówce z dzisiejszej lekcji.- pani Min bardzo lubiła zadawać rożnego typu kartkóweczki by większość klasy na koniec roku miała problemy z przedostaniem się do następnej klasy.

Długo oczekiwany przeze mnie dzwonek rozbrzmiał po całej szkole a ja jak najszybciej tylko potrafiłem, spakowałem książki i piórnik do plecaka i żwawym krokiem opuściłem klasę . Jackson również się spakował, zarzucił torbę na ramie i wybiegł za mną.

-Hej Mark! Zaczekaj!- wykrzykiwał na cały korytarz, próbując mnie dogonić.

-Co chcesz ode mnie?!- zatrzymałem się i głośno odburknąłem.

-Hej, hej, hej... Co tak agresywnie? Tyle się nie widzieliśmy a ty nawet nie chcesz się z najlepszym przyjacielem przywitać.

-Aha no świetnie... To dlaczego przez cholerne cztery lata mój „najlepszy" przyjaciel nie raczył się do mnie odezwać?!- byłem na niego wściekły, więc nie do końca panowałem nad tym co mówiłem.

-Mark... Przepraszam ale nie mogłem z tobą pisać.- widziałem poczucie winy w jego oczach.

-A to niby dlaczego? Obiecałeś mi! Obiecałeś mi ty zdrajco! Chyba piętnaście jebanych listów do ciebie wysłałem!- łzy zaczęły spływać z moich polików a ciało samo opadło w objęcia młodszego.

-Przepraszam... Ale robiłem to dla ciebie.- chłopak nadal obejmował mnie, a ja drżałem jak jakaś mała dziewczynka w jego umięśnionych ramionach.

-Ahaa... Dla mnie tak? Nie odzywałeś się... Nawet przez chwile myślałem, że coś ci się stało!- wydostałem się z objęć Wanga i lekko odepchnąłem- Jedyna rzecz jaka upewniła mnie, że wszystko z tobą okej, to ta głupia szermierka! Może powiesz, że te mistrzostwa też dla mnie wygrałeś, huh?!- już chciałem obrócić się i odejść od niego lecz pewna dłoń mi to uniemożliwiła.

-Właściwie to tak...

-Huh?- spojrzałem w czarne oczy siedemnastolatka.

-Mój ojciec powiedział, że będę mógł wrócić do Seulu, kontynuować naukę i nadal się z tobą przyjaźnić pod warunkiem, że wygram te mistrzostwa.- blondyn wziął głęboki oddech- Przez te ostatnie cztery lata ciężko ćwiczyłem na te zawody by się z tobą zobaczyć. Tata zabronił mi się przez ten czas kontaktować z tobą bo twierdził, że będziesz mnie rozpraszał. Mi po prostu bardzo zależało by się z tobą spotkać, dlatego przeniosłem się do tego liceum, bym mógł nadgonić ten stracony czas... Markie przepraszam.- gdy z jego ust wydobyło się zdrobnienie mojego imienia, coś we mnie pękło, Jackson zawsze tak na mnie mówił jak byliśmy młodsi.

-Nie, to ja przepraszam...- lekko objąłem go w geście przeprosin. Nie chciałem urządzać, żadnej sceny z jakiejś kolumbijskiej telenoweli, ale tak właściwie wyglądaliśmy, kłócąc się a potem godząc w objęciach.

Reszta uczniów bacznie nam się przyglądała, no bo nie często napotyka się na takie dramaty szkolne. Zauważyłem również jak „Stowarzyszenie Ameb Szkolnych" (tak nazwałem grupkę psiapsiółek Taeyeon, inaczej SAS) pod szafkami, szeptały coś między sobą, zerkając na mnie i Wanga.

Lekcje szybko minęły, a każda przerwa spędzona była z tym blond chinolem, tyle mieliśmy sobie do opowiedzenia, że nasze rozmowy zakończyły się dopiero o 19:00 w moim pokoju.

your choice [markson]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz