73.

7.3K 331 23
                                    

Na szczęście zdążyłam odebrać Xaviera ze szkoły, zjeść z nim obiad i spakować się zanim przyjechał Jordan. Wszedł do domu gdy kończyliśmy się pakować.

-Zaniosę wasze walizki do samochodu-oznajmia mężczyzna i bierze nasze bagaże, a potem wychodzi z domu.

-Xavier, masz wszystko?-pytam syna który wychodzi z pokoju.

-Tak. Walizke ty mi pakowałaś więc mam tam ubrania, a tu-wskazuje na swój czerwony plecak z samochodami który ma założony na ramiona.-mam zabawki.

-No to okej. Chodźmy.

-Czekaj jeszcze!-mówi i biegnie do pokoju, a po chwili wybiega z pluszowym samochodem i szerokim uśmiechem.-możemy iść.

Zakluczam mieszkanie i wychodzimy z kamienicy. Widzę jak Jordan pakuje nasze walizki do bagażnika. Ja w tymczasie wkładam do samochodu fotelik i zapinam w nim Xaviera.

-Dobrze się już czujesz?-pyta mężczyzna przytulając mnie od tyłu.

-Tak, już mnie nie boli.

-To dobrze-całuje mnie w głowę.-policzka już prawie nie widać. A...żebra?

-Też nie bolą. Już w porządku-odwracam się w jego stronę i posyłam lekki uśmiech.

-Nawet nie wiesz jak się ciesze-całuje mnie w usta.

-Możemy już jechać!?-krzyczy mój syn z samochodu i odrywamy się od siebie. Wsiadamy z Jordanem to samochodu i ruszamy. Całą drogę rozmawialiśmy na różne tematy i śpiewaliśmy piosenki. Ja jednak coraz bardziej denerwowałam się spotkaniem z ojcem. Bąłam się, że to będzie moje ostatnie spotkanie z nim, że...odejdzie zbyt szybko. Nie chce, żeby odchodził. Dlaczego on? Niewinny człowiek który kochał życie musi z niego odejść. Momentalnie z moich oczu popłynęły łzy więc oparłam głowę o szybę. Poczułam czyjąś dłoń na swojwj więc spojrzałam na Jordana. Mężczyzna jedną ręką trzymał kierownicę, a drugą trzymał moją dłoń. 

-Będzie dobrze-szepta a ja posyłam mu wymuszony uśmiech. Prawie całą drogę trzymał mnie za dłoń, ale musiał mnie puszczać na parę chwil, aby zmienić bieg. Xavier był rozgadany, ale po jakiejś godzinie zasnął i przespał całą drogę.
***

Jordan zatrzymał samochód obok domu moich rodziców. Wysiadłam z auta i podczas gdy mój chłopak wyciągał bagaże, a ja budziłąm Xaviera. Był jednak strasznie zaspany więc wzięłam go na ręce. Szatyn oparł policzek o moje ramie i nie chciał nawet myśleć o zejściu na ziemie. Chciałam też wziąć swój bagaż, ale Jordan stwierdził, że on weźmie wszystkie. Kłóciłam się z nim do czasu aż z domu nie wyszła moja mama.

-Jesteście-mówi radośnie wychodząc z domu w puchatych kapciach i długiej, kwiecistej sukience.-tęskniłam za wami.

-Ja za tobą też mamo-uśmiecham się.

-Cześć smyku-wita się moja rodzicielka z Xavierem.

-Dopiero wstał-mówie trzymając go na rękach.-dlatego taki jest.

-Ah, rozumiem-mówi z wymuszonym uśmiechem.

-Ciężkie te wasze bagaże jak na dwa dni-obok mnie pojawia się Jordan, a moja mama spogląda raz na mnie raz na niego.

-Oh, zapomniałam-mówie.-mamo, to Jordan mój...

-Chłopak-dokańcza za mnie mężczyzna i podaje kobiecie ręke którą ściska.-bardzo mi miło.

-Mi też-mówi i patrzy na mnie.-wreszcie kogoś znalazłaś? Nawet nie wiesz jak się ciesze. 

-Ja też mamo-uśmiecham się czując jak Jordan obejmuje mnie w pasie.

Bez pamięciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz