78.

6.9K 321 18
                                    

Na basenie wszyscy bawiliśmy się świetnie. Jordan idealnie to wymyślił, zwłaszcza dla Xaviera. Cały czas zaciągał nas na różne zjeżdżalnie i mimo, że był najmłodszy nie bał się żadnej. Na jego twarzy był przez całe półtorej godziny szeroki uśmiech. Śmiał się i piszczał radośnie, a ja prawie popłakałam się widząc jaki mój syn jest szczęśliwy. Oczywiście gdy musieliśmy wyjść Xavier prawie się popłakał, ale gdy Jordan obiecał mu, że niedługo znowu tu przyjdą był przeszczęśliwy. Po ubraniu się zaczęliśmy suszyć włosy i wyszliśmy z budynku. Oczywiście wszyscy byliśmy tak strasznie głodni, ze wstąpiliśmy do restauracji. Ja wzięłam sobie frytki i rybę, Jordan placki ziemniaczane, a Xavier jak to on-naleśniki z serem i owocami. Potem wróciliśmy do domu. Oczywiście mój syn był tak padnięty ciągłymi atrakcjami na basenie, że zasnął i przespał całą drogę do domu. Gdy chciałam go wziąć i zanieść do łóżka Jordan twierdził, że on to zrobił. Xavier nie obudził się tylko wymruczał coś i spał dalej. Mężczyzna poszedł odnieść mojego syna do pokoju, a ja położyłam się na kanapie i włączyłam telewizje.

-Co oglądasz?-usłyszałam głos Jordana. Podniósł moje nogi i usiadł obok mnie, a potem położył na swoich udach moje nogi.

-Nic ciekawego-westchnęłam.-Xavier śpi?

-Jak niedźwiedź-odparł, a ja parsknęłam śmiechem.-to może...-zaczął i chwycił mnie za biodra przyciągając na swoje kolana. Usiadłam na nim okrakiem i zapiszczałam cicho.-pogrzeszymy trochę?-wyszeptał w moje usta delikatnie je przygryzając.

-Ja zawsze-odszepnęłam i otarłam się o jego kroczez przez co cicho jęknął.

-To teraz nie wypuszczę cię z sypialni-po tych słowach wziął mnie za ręke i zaniósł do pokoju gdzie spędziliśmy dobre dwie godziny.

JORDAN

Pożegnałem się z Xavierem piątka, z moją dziewczyną namiętnym pocałunkiem. Powiedziałem, że przyjadę do jutro wieczorem co oczywiście zarówno jej jak i Xavierowi się spodobało. Potem ruszyłem do pracy, a następnego dnia chciałem się odstresować i iść na siłownię.

-Siema-witam się z Tasonem męską piątką.-dużo dzisiaj pracy?

-Sporo-odparł blondyn, a ja przytaknąłem i zająłem się naprawianiem jednego z samochodów.-jak tam ci się układa z twoją dziewczyną?-pyta gdy ja leże pod samochodem i coś reperuje.

-Jest świetnie-odpowiadam przecierając pot z czoła.

-Widzę, że związek kwitnie-zagwizdał.

-Żebyś wiedział. Jest dużo lepiej niż z Katherine-krzywie się na samo wypowiedziane imie.

-I dobrze. Nigdy jej nie lubiłem-burczy.-Sara to co innego. Inteligentna, ładna i...naturalna.

-Tak. Przynajmniej nie zdradza mnie na prawo i lewo. 

-Myślisz, że ten związek ma przyszłość?

-Ciężko powiedzieć-wzdycham w dalszym ciągu leżąc pod pojazdem.-jesteśmy razem od niedawna, ale jeżeli wszystko się ułoży to mam nadzieję, że pójdziemy o krok dalej.

-Chce być druhną.

-Zwariowałeś?-śmieje się.-nie mam zamiaru się jeszcze jej oświadczać.

-Ale tak czy siak chce być druhną. I chrzestnym waszych dzieci.

-Masz to jak w banku-mówie i słyszę jak Tason piszczy jak mała dziewczynka.

-Pamiętasz jak chciałeś się oświadczyć Kath, bo myślałeś, że to ta jedyna?

-Nie przypominaj-mrucze.-jak dobrze, że tego nie zrobiłem. Zniszczyłbym sobie życie.

-O wilku mowa.

-Co?-pytam. Wysuwam się spod samochodu i wstaję przecierając smar i pot z czoła. 

-Jordan, cześć!-słyszę ten niesamowicie irytujący pisk przez który się krzywię.

-Jeszcze jej tu brakowało-słyszę szept Tasona przez co cicho się śmieje. Spoglądam na Katherine która biegnie w moją stronę. Jej czarne jak smoła włosy są rozpuszczone, z resztą jak prawie zawsze, a na twarzy ma tyle tapety, że wolę nie mówić. Miała na sobie bardzo krótkie spodenki z odsłoniętymi posladkami, bardzo wysokie szpilki i biały top z dużym dekoltem z którego wystają...chwila chwila...

-Powiększyłas cycki?-wypala Tason, a ja patrzę na niego z rozbawieniem. Zauważyliśmy to chyba w tym samym momencie.

-Fajne, co?-pyta i bez skrępowania zaczyna lekko niby podrzucać.

-Nie za...wielkie?-Tason drapie się po brodzie.

-Facetom się podoba-uśmiecha się w moją stronę.-a tobie Jordanku?

-Co mi?

-Podobają ci się?-podchodzi do mnie bliżej i prawie miażdzy mnie swoimi piersiami.

-Nie-mówie bez ogródek.-są za wielkie.

-Kiedyś chciałeś mieć dziewczynę z takimi piersiami-mówi dumnie.

-On woli piersi swojej dziewczyny-warczy za mną mój przyjaciel przez co patrzę na niego w szoku.

-Jakiej dziewczyny?-Katherine zakłada ręce na biodra, ale zanim zdąże odpowiedzieć wyprzedza mnie Tason.

-Jak to jakiej? Normalnej dziewczyny. I jest dużo szczęśliwszy.

-To prawda?-pyta oskarżycielsko czarnowłosa.

-Mhm-mrucze wzruszając ramionami.

-Jak mogłeś? Co ma ona czego ja nie mam!-piszczy.

-Mózg-rzuca Tason, a ja posyłam mu rozbawione spojrzenie.

-Jesteś okropny! Już się nią pocieszyłeś! Jesteś świnią.

-To nie ja zdradzałem drugą osobę z jakimś frajerem-przypominam jej.

-To był błąd-poprawia swoje czarne włosy i zarzuca je do tyłu.-możemy zacząć od nowa.

-Nie słyszałaś, że ma laskę?

-Możesz się z łaski swojej zamknąć!-piszczy czarnowłosa, a ja obserwuje ich wymianę zdań.

-Nie-śmieje się cicho.-więc teraz wyjdź bo pracujemy. I nie zapomnij o swoich balonach-wskazuje na cycki.-tak między nami to te piersi w cale nas nie podniecają. My preferujemy naturalność.

-Jesteście chujami!-tupie nogą, a ja śmieje się pod nosem.

-Możliwe-wzrusza niewinnie ramionami.-a tera zwyjdź.

-Jordan, powiedz mu coś.

-A co ja mogę? 

-Byłam twoją dziewczyną!

-Właśnie, BYŁAŚ-burcze.-już nią nie jesteś więć wypad.

-No, już sio-mowi Tason przeganiając ją niczym kota.

-To jeszcze nie koniec!-warczy po czym odchodzi kręcąc biodrami. Wybuchamy z Tasonem gromkim śmiechem i przybijamy sobie męską piątke.

-To było zajebiste-odpowiadam.

-No. Totalnie-wybucha śmiechem.

Bez pamięciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz