9

162 2 0
                                    

Szanowny Panie Boże,


Dziś miałem między siedemdziesiąt a osiemdziesiąt lat, i zastanawiałem się nad wieloma rzeczami.

Najpierw zająłem się prezentem, który ciocia Róża dała mi pod choinkę. Nie pamiętam, czy Ci o nim mówiłem. To roślina z pustyni Sahara, która przeżywa całe swoje życie w ciągu jednego dnia. Jak tylko ziarno wchłonie trochę wody, od razu puszcza pąki, staje się łodygą, dostaje liści, rozkwita, wytwarza nasiona, więdnie, kurczy się i hop, wieczorem jest już po wszystkim. To był genialny prezent, dziękuję, że coś takiego wymyśliłeś. Podlaliśmy ją rano, o siódmej, ciocia Róża, rodzice i ja - nie pamiętam, czy Ci mówiłem, mieszkają teraz u cioci Róży, bo to bliżej - i mogłem prześledzić cały jej żywot. Byłem wzruszony. Fakt, że to mały rachityczny kwiatek - w niczym nie przypomina baobaba - ale dzielnie, na naszych oczach, w jeden dzień, nie przerywając ani na chwilę, wypełnił całą swoją roślinną misję.

Z Peggy Blue często czytywaliśmy Słownik medyczny, to jej ulubiona książka. Peggy pasjonuje się chorobami i wciąż się zastanawia, jakie jeszcze będzie mogła mieć w przyszłości. Ja próbowałem znaleźć słowa, które mnie ciekawiły: ,,Życie", ,,Śmierć", ,,Wiara", ,,Bóg". Uwierzysz mi albo nie, ale ich tam nie było! Zauważ, to tylko dowodzi, że ani życie, ani śmierć, ani wiara, ani Ty nie jesteście chorobami. Co jest poniekąd pocieszające. Ale jednak w takiej ważnej książce powinny być odpowiedzi na najważniejsze pytania, no nie?

- Ciociu Różo, mam wrażenie, że w Słowniku medycznym są tylko rzeczy bardzo konkretne, kłopoty, które mogą spotkać tego czy innego człowieka. Nie ma tam nic o sprawach, które dotyczą wszystkich, takich jak Życie, Śmierć, Wiara, Bóg.

- Powinieneś zajrzeć do Słownika filozofii, Oskarze. Tam znajdziesz słowa, których szukasz, ale boję się, że też będziesz rozczarowany. Jest wiele bardzo różnych definicji na każde z tych pojęć.

- Jak to możliwe?

- Najciekawsze pytania wciąż pozostają pytaniami. Kryją w sobie tajemnicę. Do każdej odpowiedzi trzeba dodać ,,być może". Tylko na nieciekawe pytania można udzielić ostatecznych odpowiedzi.

- Chcesz powiedzieć, że dla ,,Życia" nie ma rozwiązania?

- Chcę powiedzieć, że dla ,,Życia" jest kilka rozwiązań, a więc nie ma żadnego.

- A ja myślę, ciociu, że dla życia nie ma innego rozwiązania niż żyć.

Zajrzał do nas doktor Dusseldorf. Miał, jak zwykle, minę zbitego psa, która sprawia, że ze swoimi czarnymi krzaczastymi brwiami wygląda jeszcze bardziej malowniczo.

- Czesze pan sobie brwi, panie doktorze? - zapytałem.

- Rozejrzał się wokół siebie, zaskoczony, jakby chciał spytać cioci Róży, moich rodziców, czy dobrze usłyszał. W końcu, zdławionym głosem, powiedział: tak.

- Niech pan nie robi takiej miny, doktorze Dusseldorf. Będę z panem szczery, bo zawsze uczciwie brałem lekarstwa, a pan skrupulatnie próbował zwalczyć moją chorobę. Niech pan się nie zachowuje, jakby czuł się winny. To nie pana wina, że musi pan oznajmiać ludziom złe nowiny, choroby o łacińskich nazwach i to, że nie ma ratunku. Niech pan sobie odpuści. Niech pan się wyluzuje. Nie jest pan Panem Bogiem. To nie pan rozkazuje naturze. Pan tylko stara się naprawiać. Niech pan trochę wyhamuje, doktorze Dusseldorf, przestanie się tak przejmować, nabierze trochę pokory, bo inaczej nie będzie pan mógł długo wykonywać tego zawodu. Proszę spojrzeć, jak pan wygląda.

Słuchając mnie, doktor Dusseldorf miał usta otwarte, jakby połykał jajko. Potem uśmiechnął się, tak naprawdę, i pocałował mnie.

- Masz rację, Oskarze. Dziękuję, że mi to powiedziałeś.

- Nie ma za co, panie doktorze. Do usług. Niech pan przyjdzie, kiedy pan zechce.

To tyle, Panie Boże. Wciąż czekam, aż mnie odwiedzisz. Przyjdź. Nie wahaj się ani chwili. Mimo że mam teraz wielu gości, bardzo bym się ucieszył.

Do jutra, całusy,

Oskar.

Oskar i pani Róża || Eric-Emmanuel SchmittWhere stories live. Discover now