Zacznijmy od tego, że należę do jednej z siedmiu rodzin, które są wielodarowe. Oznacza to, że wszyscy potomkowie mają dwie lub więcej mocy. Jest to kwestia genetyczna, nie dziedziczymy jednak darów po rodzicach. Przypadki takie zdarzają się na tyle rzadko, że opisują nas w niektórych podręcznikach, a na uroczystości związane z bohaterami jesteśmy bardzo często zapraszani. Wystawiamy bankiety i takie tam pierdoły. Ogólnie wiele rzeczy musimy robić pod telewizję oraz internet. Ale nieszczególnie ja, ponieważ nie jestem tak wyjątkowa jak moja rodzina.
Bo widzicie... ja urodziłam się z jedną mocą. Gdy w wieku 6 lat nadal nie pojawiały się u mnie żadne nowe moce lekarz stwierdził iż najwidoczniej zostałam obdarowana tylko jednym darem. Wtedy właśnie w moim życiu pojawiły się schody. Moi rodzice często patrzyli na mnie zawiedzionym wzrokiem (oczywiście ukrywali, że ich to boli. Wmawiali mi, że to nic nie zmienia, że kochają mnie pomimo tego tak samo. Ale tego wzroku niestety nie mogli odrzucić), a siostra potrafiła mi mocno dogryzać. Podczas tego wszystkiego mój brat, który jako jedyny z rodziny uważał, że jestem wyjątkowa uciekł z domu.
Oprócz tego, że urodziłam się z jednym darem uczyłam się bardzo przeciętnie, a w późniejszych klasach wręcz źle. Rodzice rodzice rzadko wspominali o mnie swoim sławnym przyjaciołom, ponieważ bardzo się za mnie wstydzili. Za to nie omieszkiwali prowadzić długich rozmów na temat mojej siostry, która posiadała cztery moce, wyśmienicie się uczyła i powalała wszystkich na kolana swoim ciałem i urodą. Zanim się obejrzałam przeskoczyła dwie klasy i została bohaterką w Ameryce, gdzie jest naprawdę bardzo popularna i lubiana.
Moim największym marzeniem było dostanie się do U.A - prestiżowej szkoły ponadgimnazjalnej z wydziałem bohaterskim. Egzamin praktyczny nie powinien być dla mnie jakimś wielkim problemem, ale zaliczenie tego na papierze już tak. Już chyba na zawsze zapamiętam te noce spędzone na ciągłym wkuwaniu. To była istna męczarnia. Wsumie ledwo go zaliczyłam, ale satysfakcja była ogromna.
Jako dziecko miałam niewielu znajomych, może dlatego, że nie jestem zbytnio towarzyska. Mojego jedynego przyjaciela poznałam podczas wizyty jego ojca w naszym domu. Dostojny Endeavor sprawiał wrażenie człowieka zimnego i skrytego, ale chyba bardzo lubił moich rodziców, ponieważ często nas odwiedzał. Mały Shoto był dosyć zabawny, ale spokojny. Uwielbiałam się z nim bawić.
Todoroki często opowiadał mi o swoich częstych i wyczerpujących treningach z jego ojcem, którego z czasem zaczął nienawidzić. Pewnego dnia przyszedł do nas z opaską na oku, przeraziłam się widząc to. Zaraz później opowiedział mi co miało miejsce, powiedział także, że nie będzie mógł się ze mną często bawić, ponieważ jego ojciec pomnożył jego treningi. I rzeczywiście tak było. Kiedy jednak podrośliśmy Shoto zaczynał mieć w głębokim poważeniu zdanie ojca i się ze mną spotykał kiedy tylko naszła mu ochota. Także chciał zdawać do tego samego liceum co ja, jednak on nie musiał zdawać egzaminu wstępnego.
Ja niestety będę zdawać go już jutro.
Nazywam się Hayate Tsurimi, moją mocą jest wiatr. Jeżeli chcesz poznać moją historię rozgość się tutaj.
_____________________________________________________
Siemka, kochani!
A więc tak prezentuje się wstęp, który nie miał na celu was zanudzić, ale najpewniej tak się stało. Dlatego, że nie chciałam przynudzać jest taki krótki (456 słów).
Rozdziały powinny się pojawiać co jeden dzień.
Książka poprzednio nosiła nazwę Something Just Like This, ostrzegam, że fabuła została praktycznie całkowice zmieniona.
Dziękuję za poświęconą mi uwagę
MariettaPlisetsky
CZYTASZ
Pokonać siebie |Boku no Hero Academia|
FanfictionHayate Tsurimi to zdolna uczennica jednej z najlepszych szkół bohaterskich w Japonii - U.A. Na dziewczynę czekają różne niebezpieczne przygody oraz zwroty akcjii. Tsurimi musi nauczyć się jeszcze bardzo wiele o swoich niezwykłych mocach i znaleźć sp...