Otwarłam oczy. Pierwszą rzeczą, którą zobaczyłam była malutka starsza pani o poczciwych rysach twarzy, zaraz obok niej stała brunetka, która wyglądała na delikatnie zmartwioną. Wraz z przypomnieniem sobie, co ja tu właściwie robiłam powrócił ból głowy, który był znacznie łagodniejszy od poprzedniego. Usiadłam, łapiąc się za skroń.
-Najprawdopodobniej zemdlałaś z przemęczenia. Nie ma się o co martwić. Podałam ci leki na wzmocnienie- powiedziała drobna staruszka nie przejmując się mną zbytnio.
-Dzięki za ratunek. Podziwiam Ciebie i tego chłopaka za odwagę- powiedziała, uśmiechnięta od ucha do ucha i podała mi rękę, żebym mogła wstać.
-Nie ma za co, to w dużej mierze zasługa Izuku. Bez niego było by po nas- porozglądałam się dookoła, szukając wzrokiem tego chłopaka. Ani śladu. Musiał sobie już pójść.
Wyszłyśmy z areny. Było tam jeszcze kilkoro uczestników testu, więc postanowiłyśmy iść do domów. Jednak gdy spostrzegłem dobrze znanego mi chłopaka stwierdziłam, iż może następnym razem ją odprowadzę do jej domu i się zapoznamy. Podeszłam do Todorokiego z tajemniczym wyrazem twarzy. Shoto mnie dostrzegł i mi zasalutował, niczym prawdziwy żołnierz.
-Żołnierzu, jak poszła misja?- powiedział z zachrypłym i poważnym głosem. O nie, znowu bawimy się w wojnę.
-Misja ukończona sukcesem- także zasalutowałam z powagą.
-Jak się żołnierz sprawował?
-Najlepiej jak umiałam.
-Czy żołnierz jest po tym wszystkim gotów na każdego złoczyńcę?
-Nie może być nic gorszego od Ciebie, debilu. Jestem przygotowana na wszystko.
Todoroki błyskawicznie wziął mnie na ręce i przerzucił przez ramię, niczym worek na ziemniaki. Następnie odwrócił się w kierunku mojego domu i zaczął biec w kierunku naszych domów. Zaczęłam się śmiać, jak osoba niezrównoważona psychicznie, a ona razem ze mną. Uważam, że najlepsze co mogłam w życiu zobaczyć, to jego uśmiech.
-Jestem złoczyńcą Pedofilionem. Zgwałcę cię, zabiję, a następnie znowu zgwałcę! Buhaha!
-O nie, nie. Nie pozwolę się tak traktować! CALIFORNIA SMASH!- kopnęłam go delikatnie w żołądek, a on mnie puścił i teatralnie upadł z bólem.
Zaśmiałam się, po czym pomogłam mu wstać. Do dzisiaj myślę, że gdybyśmy się nie poznali, to obaj skończylibyśmy jako ludzie z kamiennymi twarzami, którzy nie okazują nikomu uczuć. To dosyć żałosne - cieszę się, że tak to się nie skończyło. Zaczęliśmy ponownie iść.
-Todoroki?-zaczęłam niepewnie- jaki masz pomysł na życie po liceum?- to pytanie nurtowało mnie od bardzo dawna. Osobiście byłam osobą, która nie miała pomysłu na siebie, a co dopiero na życie.
-Ale zadajesz głupie pytanie, debilka z Ciebie. Uczyłem się w gimnazjum, żeby potem uczyć się jak idiota w liceum. Po ukończeniu tego gówna pójdę może na studia, chociaż nie wiem. Gdy będę już zmęczony swoim życiem, to wtedy wyślą mnie do pracy, żebym mógł dołować psychicznie swojego ojca moim brakiem kreatywności. W międzyczasie najpewniej będę 450 razy ocierał się o śmierć, ale pomińmy ten fakt. Gdy przejdę na emeryturę będę się z ciebie śmiał, patrząc jak sobie nie radzisz w życiu. Potem umrę i będę leżał w kompletnej ciemnicy jak debil. Tak w skrócie.
- Mogłam się spodziewać po Tobie takiej odpowiedzi. Chodziło mi raczej o dom, rodzinę, jakiś samochód... Może jakąś trumnę dla twojego ojca, bo znając życie wpędzisz go do grobu prędzej niż All For One.
-Dom i rodzina?- spojrzał na mnie z niedowierzaniem- naprawdę myślisz, że mógłbym sobie kogoś znaleźć i wieść z nim szczęśliwe życie?
-Jasne, że tak. Szczęśliwe życie z Tobą jest raczej kwestią sporną, ale reszta się zgadza.
Zarumienił się i przez całą drogę się do siebie nie odzywaliśmy. Gdy weszliśmy do jego domu, usłyszeliśmy ciężkie kroki należące do ojca Shoto. Od razu mnie i pseudokibicowi polskiej reprezentacji pogorszył się humor. Jednak Endeavor zdawał się być szczęśliwy.
-Och, mój drogi synu Shoto, przyprowadziłeś ze sobą Hayate! Wspaniale.
-Ojcze, co w Ciebie wstąpiło? Przecież nie przepadasz za nią- powiedział zimnym tonem.
-Ależ nic, nic...-zapanowała cisza- rozmawiałem niedawno z rodzicami Hayate... Gdy już się ożenicie, to kiedy planujecie mieć dzieci? - powiedział ze zboczonym wzrokiem.
W tej chwili byłam pewna co do jednego...
Ojcowi Shoto totalnie odwaliło, a to oznacza, że trzeba się stąd jak najszybciej ewakuować. Popatrzyliśmy na siebie w tym samym momencie.
-To jest raczej kwestią sporną- wyszeptał Shoto, z delikatnym przerażeniem, po czym złapał mnie za rękę i uciekliśmy do jego pokoju.
Gdy znaleźliśmy się w sypialni młodego Todorokiego, to usiadłam na łóżku nieco zdyszana. Shoto zamknął drzwi na klucz i rozsiadł się na krześle przy biurku, ukrywając twarz w dłoniach.
-Co mu się stało?- zapytałam, biorąc kostkę rubika z szafki nocnej i położyłam się na łóżku.
-Zapomniałem Ci powiedzieć. Ostatnio wparował do mojego pokoju, gdy robiłem projekt mojego kostiumu i zaczął mi coś pierdzielić o jakimś silnym potomku, który kształtowałby honor naszej rodziny. Wspomniał też o tobie. Myślałem, że się upił i postradał zmysły- sięgnął po kostkę i ją sobie wziął, pomimo moich protestów- daj, ja ją ułożę. Ty nie umiesz. W każdym razie chce nas ze sobą zeswatać i mieć z tego korzyści.
-Mam gdzieś jego zdanie. Nie jestem aż tak zdesperowana, żeby za Ciebie wyjść- podniosłam się z łóżka, żeby do niego podejść- pokaż mi ten projekt swojego -zapewne- przepięknego kostiumu bohaterskiego.
Shoto zaczął grzebać w swojej szufladzie, a gdy znalazł ten skrawek papieru, to wręczył mi go uroczyście. To co zobaczyłam wprawiło mnie w osłupienie.
-O. Nie. Co za badziew- wtopiłam wzrok w kartkę, jakbym widziała największe zło świata- wiedziałam, że nie jesteś zbyt kreatywny, ale że aż tak? Przy takim układzie, pewnie twoje bohaterskie imię, to będzie Shoto.
-To co byś tu niby dodała, hm?
Położyłam projekt kostiumu na jego biurku, wzięłam jakiś w miarę zatemperowany ołówek i usiadłam na niego. Nie moja wina, że nie chciał mi ustąpić miejsca.
-Złaź ze mnie, ważysz chyba ze sto kilogramów!
-Dobra, dobra. Nie jest tak ze mną źle - dorysowałam mu do kostium dłuższe rękawice, które miały mu sięgać za łokcie oraz nieco dłuższe i porządniejsze buty, obie te części miały chronić chłopaka przed przegrzaniem i wychłodzeniem podczas walki. Był to system działania na siebie jego prawej strony na lewą i odwrotnie. Poprawiałam jeszcze kilka szczegółów w jego stroju, a następnie wszystko dokładnie opisałam. Todoroki przez ten czas ułożył kostę Rubika- Musisz przyznać, że teraz twój strój będzie zajebisty.
-No okej, przyznaję. Jest lepiej niż poprzednio, ale to nic godnego podziwu.
-Nic godnego podziwu? TODOROKI!- wykrzyczałam z wściekłością.
-Tsurimi, jeśli tym razem znów będziesz chciała mnie zabić, to zadzwonię na policję.
______________________
Hejka wszystkim!
Dzisiaj rozdział był przepisywany na szybko, więc mogły się pojawić jakieś błędy. Możecie mnie poprawiać w komentarzach!Co sądzicie o tym rozdziale? Podoba wam się taki komediowy klimat, jaki wprowadza Todoroki?
Miłego wieczoru!
CZYTASZ
Pokonać siebie |Boku no Hero Academia|
FanfictionHayate Tsurimi to zdolna uczennica jednej z najlepszych szkół bohaterskich w Japonii - U.A. Na dziewczynę czekają różne niebezpieczne przygody oraz zwroty akcjii. Tsurimi musi nauczyć się jeszcze bardzo wiele o swoich niezwykłych mocach i znaleźć sp...