Rozdział 1 cz.3

11 1 0
                                    

Charakterystyczne powietrze przesiąknięte zapachem ozonu było jedną z cech podziemnych miast. Brama którą wchodził była z rzadka używana. Tauri zarzucił na głowę kaptur. Chciał jak najdłużej odwlec moment kiedy wszyscy zorientują się że to on. Na wąskiej uliczce panował względny spokój. Mieściły się na niej przepompownie powietrza i pompy odprowadzające wodę z jaskiń. Buczenie mechanizmów zniechęcało mieszkańców do osiedlania w pobliżu. W miarę jak się oddalał zaczęli pojawiać się rezydenci miasta. Loor nie było nazbyt hermetycznym społeczeństwem. Pomimo że przeważała rasa Keinów to plątały się między nimi Bastetory czy Gnugenowie. Przemykające postacie. gwar znajomych języków powodował że w głowie przybysza pojawiły się echa młodzieńczych lat. Odwykł od widoku narredczyków. zbyt długo przebywał na powierzchni. Najbardziej podobni do ludzi byli Keinowie. Nie bez powodu są jedyną rasą która ma stałe placówki na powierzchni. Wystarcza im charakteryzacja, i odpowiedni strój.  Wzrost przybliżony do ludzkiego i najmniej zezwierzęcone twarze ułatwiają im wtapianie się w tłum. Co innego jeśli chodzi o inne rasy. Bastetory niebywale wysokie i smukłe niemal całe pokryte krótką gęstą sierścią mają więcej wspólnych cech z kotowatymi niż z człowiekiem. Wyjątkowe w bastetorach jest to że to kobiety są silne, wysokie i dobrze zbudowane. Pomimo to niesamowicie powabne i kobiece. Mężczyźni wyglądają przy nich jak dzieci. Niscy i chuderlawi zawsze w cieniu żon. Gnugenowie, można powiedzieć, są odwrotnością Bastetorów. Niskie, łyse istoty o długich rękach. Pomimo że nie grzeszą urodą mają inny dar. Mianowicie inteligencję dzięki której są cenionymi konstruktorami i wynalazcami. Tauri nigdy nie potrafił rozróżniać płci u tych istot. Rasy powszechne bo tak mówiono na te trzy jak wskazuje nazwa są najpopularniejsze. W śród nich co jakiś czas przemknie ktoś z ras niższych. 

Tauri wiedział gdzie najpewniej odnajdzie swojego gnugeńskiego łącznika. Ruszył z stronę dzielnicy Qworum zwanej także Kloaką Loor. Owiany złą sławą dystrykt stanowił centrum wszelakich nie do końca legalnych interesów. Nie zbyt cieszył się na myśl wizyty w tym miejscu. Jednak w tej chwili przede wszystkim myślał o dotarciu tam bez niepotrzebnych kłopotów.  Od celu dzielił go dziedziniec główny miasta. Wkraczając do niego miało się wrażenie przejścia do zupełnie innego miejsca. szare ściany, surowe sklepienia jaskiń i wszechobecny pył zastępowały zdobione bramy wejściowe do posiadłości. Malunki na sklepieniach przedstawiające historie tego miejsca oszałamiały dokładnością. A marmurowe różnobarwne chodniki pomimo setek lat użytkowania sprawiały wrażenie niedawno położonych. Małe straganiki umiejscowione pomiędzy bramami oferowały najróżniejsze  dobra czy to z głębi ziemi czy z powierzchni. Przekrzykujący się handlarze zapewniali o najlepszej jakości i najniższej cenie. Po uliczkach przechadzali się najzamożniejsi z tutejszej społeczności. Wysocy rangą wojskowi w głównej mierze Keinowie z dumą obnosili się w swoich metalicznie lśniących zbrojach. Przyozdobieni barwnymi pelerynami na podobieństwo rzymskich  centurionów. Handlarze i importerzy towarów w raz z żonami grymasili przerzucając towary ze straganów narzekając na cenę i jakość. Gnugenowie właściciele lub zarządcy pobliskich kopalń zwykli do transportu używać odpowiednio przeszkolonych Reppaków. Specjalnie do tego celu przystosowane siodła umieszczali na ich barkach. Przede wszystkim aby rozmawiając z kimś byli na tym samym poziomie, choć wielu brało sobie wybitnie wysokich nosicieli aby być wyżej niż reszta. Poza tym jak sami przyznawali, wystarczy że męczą się intelektualnie po co mają się przemęczać fizycznie. Tauri jednak nie miał zamiaru przebywać w tej dzielnicy zbyt długo. Co poniektórzy z wojskowych mogli by go  rozpoznać. Z wieloma z nich miał do czynienia za czasów wielkiej rebelii. Przemknął nieopodal siedziby nadzorcy miasta za którą było przejście do dzielnicy rzemieślniczej za którą mieściły się kopalnie oraz Qworum. W przejściu natknął się na leżącego przy ścianie starego keinenskiego weterana. Wychudzony starzec bez jednej z dłoni dumał z cynowym kubkiem w zdrowej ręce czekając aż ktoś się nad nim zlituje.  były przywódca czuł się odpowiedzialny z takich jak on. wyjął z kieszeni kilka Ordowijskich monet i wrzucił je do kubka. 

Potęga WatahyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz