†13†Po chuj mi takie życie!?†13†

40 4 1
                                    

Wszyscy wybierali się już na obiad, jednak ja miałam jeszcze trochę do pogadania z pewnymi osobami.

- Cześć, ty jesteś Natalia, tak?

- W rzeczy samej.

- Słuchaj, ja jestem Karol i to ja mam dar czytania w myślach. - Oznajmił Blow.

- A właśnie....O co chodzi z tymi mocami grupy fioletowych, do której i ja należę?

- Powiem ci po obiedzie. Chodźmy, bo dla nas nic nie zostanie.

Poszliśmy na posiłek, którym okazało się spaghetti. Standardowo zajęłam miejsce przy stoliku Czułka, Andzi i Stuarta i niegdyś Angeliki. Miejsce mojej byłej przyjaciółki zastąpił brat Masterczułka.

- Florek? To ty jesteś z łapanki, prawda? - zapytał nieśmiało Dezy.

Florian posmutniał, spuścił głowę, co oznaczało, że niestety tak.

- A więc co z rodzicami? - Dociekał brat.

- Siedziałem w komórce, rodzice mnie tam schowali. Przez tę małą szparkę widziałem, jak jeden z hofmanów...uderzył mamę...a potem...potem ją zabił z zimną krwią. - Uderzył pięścią w stół. Gdy się chwilę uspokoił mówił dalej - Tatę wzięli do niewoli. Ja uciekłem przez okno i pobiegłem w stronę lasu. Po drodze Remek mnei tu przywiózł.

Po historii Floriana straciliśmy ochotę na jedzenie. Chcieliśmy wyjść na zewnątrz.  Zauważył nas Blow.

- Nati! Czekaj, musimy pogadać! - Krzyczał za nami chłopak.

- Andzia! Chodź z nami! - Wołała Aga.

- Co jest?

- Oj chodź, takie babskie popołudnie.

- No okey, a możemy zabrać Jakubiaczke?

- Nie, my ją zabieramy. - Wytłumaczył Blow puszczając mi oczko.

Wyszliśmy z budynku kierując się nad strumyk. Całą piątką usiedliśmy na trawie. Tam już czekał Adaś - Naruciak.

- Po co zebraliśmy się tu wszyscy? - Zapytałam po dłuższej chwili ciszy.

- Jaki już wiesz, wszyscy my tutaj zebrani, mamy magiczne moce. - Zaczął Adam. - Ja mogę przenikać przez ściany. Dezydery ma władzę na ogniem, ciepłem i tymi sprawami. Jemu zawsze ciepło. Nie zauważyłaś tego gdy cię przytulał, dotykał?

- Dziwne pytanie Adaś, bo przeważnie kiedy kochana osoba Cię dotyka robi Ci się gorąco. - Mówiłam zawstydzona patrząc się na uśmiechającego się Skowrona.

- A pamiętasz ten dzień, jak się poznaliśmy? - Spoważniał Masterczułek zadając pytanie.

- Pamiętam.

- Pomimo wichury, dałem ci bluzę. Mi było bez niego i tak gorąco. - Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.

Nie przyjemną ciszę przerwał Floruś;
- Ja też mam tą moc związaną z ogniem, to chyba rodzinne.

- Stuart jest nieśmiertelny. - Kontynuował Adam. - Prawdopodobnie Angelika też jest nieśmiertelna.

- Moja ex frędza? - Zdziwiłam się.

- Taa.

- A ona o tym wie?

- Po tym co odjebała, mało mnie to obchodzi. - Stwierdził Stuart.

- No a co ze mną? - Zapytałam niepewnie.

Chwila ciszy.

- Stary, ona musi znać prawdę. - Powiedział szeptem Stu, po czym zwrócił się do mnie. - Trzymaj się Natuś i wiedz, że to było dla twojego dobra. Chodźcie chłopaki. - Wszyscy wstali i odeszli, a ja siedziałam na tej trawie i nie widziałam co zrobić, byłam w szoku, o co chodzi?

Dezydery usiadł na przeciw mnie i złapał mnie za ręce po czym pocałował w czoło. Usiadł z powrotem i zaczął opowiadać.

- Pamiętasz ten dzień, kiedy siedziałaś na ławce przed szkołą? Ja wtedy przechodziłem i cię pocieszałem...Potem to wszystko się jakoś potoczyło. Wszystko zajebiście ale...

- Ale co? - Niecierpliwiłam się, gdy chłopak się zaciął i nie patrzył mi w oczy.

- Ale to wszystko było zaplanowane.

- Jak to zaplanowane? - Zaczęłam się denerwować.

- My cię potrzebowaliśmy. Chcieliśmy cię chronić przed Rosjanami. Ten napad w parku... - W tym momencie Czułek spojrzał mi głęboko w oczy. -...on też był zaplanowany. Chcieliśmy wzbudzić Twoje zaufanie i...

- Dość!!! - Wrzasnęłam na samą myśl, że osoba, którą kocham, mogła doprowadzić do mojej śmierci. Wstałam gwałtownie z trawy, a w oczach uzbierałam potok łez.

- Czyli te wszystkie bajeczne chwilę były udawane!? I jeszcze mi powiedz, że nasza miłość też jest częścią planu i tak zajebiście ją udajesz!!? Hm!? Albo wiesz co?! To to już nic lepiej więcej nie mów! Ja cię kochałam! Matka nie żyje, ojciec też ma mnie w dupie...Angelika? O niej mi brak słów. Straciłam tak ważne dla mnie osoby i jeszcze ty...po co żyć...? Słyszysz...? PO CHUJ MI TAKIE ŻYCIE!?

Z obłędem w oczach sięgnęłam powoli do kieszeni patrząc temu frajerowi w oczy. Gwałtownym ruchem wyciągnęłam z niej nóż. Małą kosę. Już przykładałam ją do lewego nadgarstka gdy już po chwili jej nie miałam.

- Co ty robisz idioto!? - Krzyczałam na mojego towarzysza gdy ten wyrwał mi narzędzie zbrodni z ręki.

Zdesperowana zaczęłam rozglądać się po okolicy. Było już ciemno. Zobaczyłam tylko biegnącym w naszym kierunku chłopców. Na ich widok popchęłam Dezyderego i zaczęłam biec w kierunku jeziorka.

Lekcja Życia || YouTube  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz