– Cholera – stęknęłam, wyciągając dłonie jak najwyżej potrafiłam. Od kilku sekund próbowałam dosięgnąć soku, który ktoś umieścił na najwyższej półce w naszym szkolnym sklepiku. Podskoczyłam ostatni raz, ale kiedy znów na nic się to zdało, oparłam czoło o regał, jęcząc coś pod nosem o tym, dlaczego mnie Bóg stworzył taką niską.
– Proszę. – Usłyszałam po swojej lewej, na co poderwałam głowę. Przede mną stał chłopak ze wczoraj, a w wyciągniętej dłoni trzymał mój ulubiony sok marchewkowy, na którego gapiłam się przez chwilę w konsternacji. – Zmniejsz ten swój entuzjazm, gburze, naprawdę, bo zaraz wybuchniesz od ilości endorfin.
Przeniosłam wzrok z butelki na uśmiechniętą twarz bruneta i przewróciłam oczami na jego sarkastyczny komentarz. Czego on znowu ode mnie chciał?
– Dzięki – mruknęłam, odbierając od niego picie. Jejku, musiałam wyglądać jak idiotka, wspinając się tak na palcach. Ale... cokolwiek. Uniosłam sok lekko w górę, na potwierdzenie moich słów i odwróciłam się na pięcie, aby pójść do kasy. Po zapłaceniu za cały posiłek skierowałam się do stolika w rogu, przy którym siedział już Kye. Uśmiechnęłam się do niego, postawiłam tacę na białym blacie i zajęłam swoje miejsce.
– Co tam, jak tam, mój Alvaro? – Poruszyłam brwiami, wgryzając się w burgera z podwójnym kotletem. – Nie zadzwoniłeś do mnie po waszej randce. Powinnam się znowu obrazić.
Uniosłam wzrok znad własnego talerza i zauważyłam, że w ogóle mnie nie słuchał, a jego wzrok był utkwiony gdzieś daleko nad moim ramieniem. Patrzyłam na niego jeszcze chwilę, po czym pomachałam upaćkaną sosem ręką przed jego twarzą. W swoim osiemnastoletnim życiu nie poznałam jeszcze osoby, która umiałaby zjeść burgera i nie upaprać się przy tym.
Dopiero wtedy szatyn ocknął się, zamrugał i powrócił do mnie spojrzeniem.
– O, North – odezwał się mało zgrabnie. Westchnęłam i przewróciłam oczami na jego nierozgarniętą osobę. Obejrzałam się przez ramię, aby odszukać wzrokiem, na czym był tak bardzo skupiony.
– Siedzę tu już od jakiegoś czasu, kochasiu.
Jego luba znajdowała się dwa stoliki dalej i wciąż robiła maślane oczka.
– Elspeth jest taka piękna – westchnął szeptem, pewnie nie zdając sobie sprawy z tego, że wypowiedział to na głos. Nie mogłam nie parsknąć śmiechem, kiedy znowu się zawiesił i spojrzał na nią, ponownie olewając moją obecność.
– Kye, daj znać, jak się ogarniesz. – Przewróciłam po raz kolejny oczami, zgarnęłam z blatu swoją tacę i powstałam, mając nadzieję na znalezienie jakiegoś wolnego stolika, gdzie nikt przede mną nie będzie się ślinił na widok swojej dziewczyny, której, nie wiedzieć czemu, nie przyprowadził ze sobą. Co z nim było nie tak? Przecież nie zjadłabym tej całej Elspeth, nawet gdyby nie zrobiła dobrego pierwszego wrażenia.
Zagryzłam wargę, rozglądając się dookoła, ale w zasięgu mojego wzroku nie znajdowała się żadna wolna ławka. Jedynym, co zwróciło moją uwagę, była machająca ponad głowami uczniów ręka. Kiedy zlokalizowałam jej właściciela, skrzywiłam się nieznacznie, tym bardziej zdając sobie sprawę z tego, że macha on właśnie do mnie. Zerknęłam na zapatrzonego Kye'a, który nie zauważył nawet tego, że się podniosłam, po czym przerzuciłam wzrok na kiwającego do mnie głową z oddali chłopaka. Decyzja była szybka.
– Cześć, gburze. Widziałem, że szukasz wolnego miejsca, więc siadaj, nie krępuj się. – Uśmiechnął się szeroko brunet. To jednak był zły pomysł. Może uda mi się jeszcze zwiać?
– Tak... wiesz, chyba się rozmyśliłam...
– Wyluzuj, przecież ci nic nie zrobię, a słyszałem, że Kye się zabujał.

CZYTASZ
Six feet under
Novela JuvenilMalowana trudnymi emocjami historia North i Finna, gdzie każdy pod łóżkiem trzyma swoje własne potwory z przeszłości. Czy okażą się one przeszkodą nie do pokonania dla zagubionych w rzeczywistości nastolatków? A może staną się wątłą nicią porozumien...