ashes

251 16 12
                                    

Beacon Hills niegdyś miało łatkę najbardziej bezpiecznego miejsca w całym hrabstwie, ale niestety wiele paranormalnych zjawisk sprawiło, że teraz turyści omijają miasto szerokim łukiem. Eden nie miała pojęcia, że przyjeżdżając do dziadków wpakowała się w sam środek największego piekła, choć nic się na to nie zapowiadało. Dopiero, gdy dowiedziała się kim, a w zasadzie czym jest Scott McCall nieświadomie wydała na siebie wyrok śmierci. Druidzi składający ofiarę z ludzi, opętane nastolatki, stado alf, doktorzy przemieniające nastolatki w chimery, przez to wszystko przeszła, tracąc przy tym najbliższych przyjaciół i członków rodziny, żeby teraz znaleźć się w martwym punkcie. Dosłownie martwym, bo nastoletnia Eden zamiast cieszyć się życiem leżała na podłodze korytarzu szkolnego, a krew wypływała z jej rany zadanej przez monstrualną, francuską bestię. Patrzyła się na wszystkich członków stada i zamiast cieszyć się, że ostatnie chwile życia spędza z nimi, chciała ich wszystkich zabić. To oni uczynili z jej życia piekło, wplątali ją w ich kłopoty, bo nigdy nie potrafili sobie sami poradzić, przez ten cały czas czuła się jak mięso armatnie i tak też skończyła. Scott trzymał ją w ramionach i próbował zabrać jej ból, wokół niej stały Malia, Kira i Lydia całe zapłakane, a obok dziewczyn stał Stiles patrzący się na Eden pustymi, miodowymi oczami. Blondynka nie miała siły oglądać jego twarzy, więc zaczęła liczyć oddech żeby choć na chwilę nie myśleć o rozdzierającym bólu. To co łączyło ją z brunetem i tak było niczym, przynajmniej w jego oczach. Według Eden była to miłość od pierwszego wejrzenia, gdy tylko go ujrzała wiedziała, że będzie kimś więcej, niż przyjacielem, ale chłopak był zakochany w Lydii, a później był związany z Malią, choć pewnie i tak ją nie kochał. Gdy dziewczyna dowiedziała się, że jest znowu singlem postanowiła wyznać mu swoje uczucia. Poszła do jego domu i powiedziała te dwa magiczne słowa. Kamień spadł jej wtedy z serca, aż Stiles nie powiedział jej, że on też ją kocha, ale jako przyjaciółkę.
- Eden patrz na mnie nie zamykaj oczu, proszę nie kończ jak Allison. - wyszeptał Scott, a krew zawrzała w jej żyłach, potęgując złość w kierunku jej byłych przyjaciół. Zmarła łowczyni była dla niej jak siostra, a także jedyną osobą, która wiedziała o jej miłości, każdym problemie. Po tragicznych wydarzeniach, gdy zginęła ratując innych nigdy nie wybaczyła stadu jej śmierci.
- Scott ja chciałam powiedzieć wam to już od dawna... - wyszeptała dziewczyna rozglądając się po twarzach innych. Uśmiechnęła się lekko i wzięła jeszcze jeden głęboki wdech. - nienawidzę was wszystkich za to, że zniszczyliście mi życie.
Prychnęła cicho się patrząc na zszokowane twarze, które były spowodowane jej wyznaniem. Czuła już, że zbliża się jej koniec, ale chciała żeby wiedzieli wszystko co o nich myśli.
- Nie jesteście bohaterami tylko zwyczajnymi dziećmi uważających się za nich. Czemu nie widzieliście ile ludzi zniszczyliście Boyd, Erica, Isaac i waszą Allison. Mogliście ją wtedy uratować, zadzwonić po pogotowie, ale lepiej mieć swoją epicką miłość gdzieś Scotty. Albo ty Stiles, całe życie zapatrzony w Lydii nie zauważyłeś mnie nigdy, a robiłam to wszystko dla ciebie, bo Cię kochałam, a ty złamałeś mi tylko serce. - umierająca dziewczyna zaczęła głośno łkać, przez co wszyscy zaczęli mieć wyrzuty sumienia. Naprawę ją lubili, ale chyba było już za późno na okazywanie jej tego bardziej. - błagam zabijcie mnie, nie chce już na was patrzeć chce być już z Allison, dziadkami i mamą. Zróbcie dla mnie tylko jedną dobrą rzecz.
Coraz słabsza Eden ostatnimi siłami szarpała kurtkę Scotta, patrząc się mu głęboko w oczy. Dopiero po chwili jej oddech zanikł, a oczy utkwiły w martwym punkcie. Czuła ogarniającą ciemność wokół niej, a ból nareszcie ustał. To był jej koniec i nie wiedziała co będzie po drugiej koniec. Jednak w mroku usłyszała mroczny chichot, który stopniowo cichł razem z jej świadomością.
***
Po śmierci Eden stado nadal patrzyło się na jej martwe ciało. Po części byli lekko zdenerwowani jej ostatnimi słowami, ale teraz zaczęli dostrzegać swoje błędy, szczególnie Stiles. Lekko kucnął przy jej martwym ciele i odgarnął jej włosy z twarzy. Duże, niebieskie, puste oczy wierciły dziurę w jego głowie, miał już dość tego poczucia winy w jego środku, więc wstał i wybiegł z korytarza kierując się do wyjścia. Lydia i Malia krzycząc jego imię poszły za nim, a Kira ze Scottem nadal nie mogli się ruszyć z miejsca i nadal siedzieli przy martwym ciele Eden.
- Scott chyba powinniśmy już iść. - ujęła swojego chłopaka za ramię, ale ten nie drgnął.
- Możemy jeszcze chwilę... - jego wypowiedź przerwało dziwne uczucie jakby ciało zmarłej dziewczyny zaczęło się rozpływać.
Spojrzał w dół i zobaczyć pył unoszący się nad nią. Jej nogi, ręce, włosy zaczęły zanikać, aż w końcu nic z niej nie zostało. Jednak nie to było w tym najstraszniejsze dla Scotta i Kiry tylko to, że z popiołu jej ciała wyłonił się znajomy świetlik, który już raz przysporzył im masy kłopotów. Prawdziwy Alfa przełknął  ślinę i spojrzał na swoją dziewczynę.
- Kira nie myślisz, że Eden była jak on. - powiedział skołowany. Eden najwyraźniej ukrywała jeszcze jeden sekret, o którym nikt nie miał pojęcia.

dark paradiseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz