[ new reality - one ]

141 18 16
                                    

Seul okazał się tak samo pięknym miejscem, jakie Taehyung pamiętał z pocztówek za czasów, kiedy ByungBae jeszcze studiował w stolicy. Jedynym minusem miejskiej, kamiennej dżungli był przerażający brak zieleni. Co prawda przy ulicy pojawiały się aleje młodych drzewek, gdzieniegdzie można było natknąć się na park, jednak to nie było to samo co w domu. Różnica była niemalże namacalna. Spomiędzy jego spierzchniętych warg wydobyło się głębokie westchnienie, kiedy samochód jego brata zatrzymał się na parkingu przy odpowiedniej alejce. Taehyung na karce miał spisane wszystkie potrzebne informacje, w tym również swój nowy adres zamieszkania. A w jego kierunku wyruszył jako pierwszy, zostawiając wszystkie swoje rzeczy w samochodzie. Seul stanowił również nowy początek, więc zaczął się zastanawiać czy nie byłoby dobrym zostawienie wszystkiego za sobą. W końcu każdy z jego starych znajomych zmierzał ścieżką totalnie różną od tej, którą sam obrał. Zresztą jakby nie patrzeć nie utrzymywali ze sobą stałego kontaktu, co w dużej mierze sprawiało, że Tae czuł się zapomniany. Aczkolwiek wiedział, że świat niebawem o nim nie zapomni. Nie mógł na to pozwolić.

Jego oddech powoli stawał się ciężki, kiedy szybkim tempem wbiegał po schodach, aż w końcu znalazł się na odpowiednim piętrze. Zaczął podejrzewać, że dostanie się do nowego nie będzie takie proste. Nie posiadał kluczy, a prawdopodobieństwo że jego współlokator już się wprowadził było procentowe blisko zera, o ile nie ułamków tysięcznych. Oblizał nerwowo wargę, spoglądając na mahoniowe drzwi, po których chwilę później przesunął palcami. Gładkie, głuche, acz piękne drewno dzieliło go od nowego początku. Od nowej wizji.

- Jesteś pewien, że nie powinniśmy najpierw udać się do administracji, czy czegoś podobnego? - spytał Junghoon, który po dłuższej chwili znalazł się u jego boku. Podziwiał młodszego brata, stojąc jedną nogą na pierwszym stopniu schodów. Jego mały Taehyungie dorastał, jednak ciągle był tak samo zakręcony w rzeczywistości. Czy rzeczywiście poradzi sobie sam, w tak dużym mieście? Wszelkie pytania nie mogły opuścić głowy starszego, jednak pozwolił blondynowi działać. W końcu każdy z nich pisał swoją własną historię i tylko Bóg temu świadkiem, co zdarzy się później.

- W życiu nigdy niczego nie możemy być pewni - rzucił aż nazbyt śmiało, po czym szarpnął za klamkę, a drzwi ustąpiły. Mahoniowe drzwi właśnie stanęły dla niego otworem, co też znaczyło, że jego nowy kolega był w mieszkaniu. Dzięki temu samotność nabrała całkiem nowego znacznie. Odwrócił głowę w kierunku brata, a w jego oczach błyszczały iskierki podekscytowania. Póki co jego droga była usłana różami.

- Pójdę po twoje graty, maluchu - powiedział Hoon, kręcąc głową z dezaprobatą. Wycofał się, aby dać młodszemu swobodę i chociaż raz w życiu pójść mu na rękę. Jednak Taehyung nie chciał, żeby starszy samotnie targał jego ciężkie kartony na górę, a więc w jego czekoladowych oczach odnalazła się również niepewność. - To ostatnie dobre, co chcę dla ciebie zrobić, bracie - dodał ciemnowłosy, spodziewając się takiej sytuacji. Dla Tae, to już brzmiało jak pożegnanie i te słowa chwyciły go bardzo mocno za serce.

- Gdybyś potrzebował pomocy, powiedz mi - rzucił w odpowiedzi, godząc się na taką kolej rzeczy. W końcu Junghoon nie odjechałby tak po prostu. Nie mógłby zostawić go samego, bez ostatniego przepełnionego tęsknotą uścisku. Przeniósł wzrok z powrotem na otwarte mieszkanie i nie wahając się, ani chwili dłużej wszedł do środka. Korytarz był bardzo dobrze oświetlony przez światło słoneczne spadające do środka przez odsłonięte okna. Ściany utrzymane były w kolorze lilii wodnej, chociaż następne pomieszczenie przy tej poświacie łudząco wpadał w pudrowy róż. Przymknął drzwi, nie chcąc ich jednak zamykać, aby Junghoon przypadkiem nie pomylił mieszkań. W końcu nie potrzebowali zbytecznych problemów z sąsiadami.

Jedno z łóżek w naprzeciwległym pokoju było zajęte, jego kołdra zmierzwiona, jednak po współlokatorze ani śladu. Dopiero dźwięk wody bieżącej prawdopodobnie spod prysznica, dała blondynowi znać, że jego towarzysz bierze kąpiel. Z westchnieniem na ustach usiadł na pustym posłaniu, niedługo później wtulając głowę w miękką poduszkę. Podróż przedłużyła mu się bardziej niż powinna przez to, że Hoon miał strasznie słabą orientację w terenie i pogubił się na trasie. Dlatego właśnie na zegarku dochodziła godzina dwunasta. Gdyby przypadkowo nie zahaczyli o morze, istniałaby możliwość, że byliby na miejscu wcześniej. Wbrew ogólnej opinii Tae nie był zły na starszego, jedynie głody i zmęczony.

kill your ideas || taekookWhere stories live. Discover now