Rozdział XIV. Casper Marcelli.

656 67 1
                                    

— Black? Co ty tu robisz?! — zapytała z niedowierzaniem w głosie.

— No cóż, James dostał list od ciebie, ale nie napisałaś, co się wtedy wydarzyło, więc przyszedłem się dowiedzieć.

Irina powstrzymała się od kąśliwej uwagi na temat tego, że list był do Jamesa, ale zamiast tego zapytała:

— A co, nie spędzasz z nim świąt?

— Wyjechali do brata jego mamy i... nie chciałem im zawadzać — powiedział, drapiąc się po karku.

Jego słowa zmiękczyły wrogo nastawione serce dziewczyny, ale zanim jednak zdążyła to ubrać w słowa, rozległo się głośne skwierczenie. Irina rzuciła się do kuchni. Zdjęła grzanki z patelni i pokryła je cienką warstwą miodu, delektując się ich zapachem.

— Więc, czego się dowiedziałaś? — zapytał Syriusz, który wszedł zaraz za nią i usiadł przy stole kuchennym.

— Lepiej sam to przeczytaj. To niesamowite! Tylko pójdę po te kartki.

Starannie przepisany tekst pieczołowicie schowała do szuflady biurka, ale wtedy coś przyszło jej na myśl.

Skoro Syriusz już tu jest, to nie zaszkodzi spytać, a przecież go nie wyrzucę bez względu na to, co się działo — pomyślała.

Weszła do kuchni w momencie, w którym Syriusz brał grzankę. Trochę głupio się czuła, wiedząc, że święta obchodzi sam i chcąc choć trochę poprawić mu nastrój, podsunęła mu pod nos talerz. Po chwili milczenia zaczęła mówić:

— Wiesz, coś mi przyszło do głowy. Pamiętasz, gdzie Remus schował te rzeczy, które skradziono?

— Czy ja wiem... całkiem dobrze to ukrył chyba w kufrze, ale jakie to ma znaczenie, skoro ten ktoś wszystko powyrzucał?

— A no właśnie! A gdybyś ty miał coś znaleźć, coś bardzo cennego, to gdzie byś zaczął?

— To ma sens. Gdyby to leżało w miejscu dobrze widocznym, pomyślałby, że to tylko kawałek pergaminu.

— Szkoda, że mu się udało, ale teraz mamy przewagę — powiedziała, kładąc na stole kartkę.

Black wziął to do ręki i przebiegł wzrokiem treść.

— Robi wrażenie, co? — rzekła z uśmiechem, widząc jego wyraz twarzy.

— Casper Marcelli... czyli to znaczy, że ta legenda jest prawdą... ale kim był?

— Też się zdziwiłam, ale do rzeczy. Mama mówiła, że nie miał żadnego wyższego stopnia. Pływał od lat i prowadził dzienniki. Jednak jego ostatni meldunek dał nam bardzo dużo. Wspominał śmierć jednego z towarzyszy niedoli zapewne kapitana. Jak pisał zapasy aż wysypują się z ładowni, ale nikt nie ma ochoty tam zaglądać tylko uwolnić duszę od złego, które czai się w każdym kącie. Może już domyślał się, że ta kobieta, Therese Valery, o której wspomniał, jest czarownicą, ale co ciekawe mam wrażenie, że musiał nagle przerwać pisanie.

— Prawda? To może być chwila, w której wydarzyło się to, co spowodowało zniknięcie statku. Nie jest to z resztą już takie istotne. Mamy położenie, a to znaczy, że można określić obszar poszukiwań.

— Właśnie w tym rzecz, bo już to zrobiłam i...

— Co?

— Wygląda na to, że to obszar gór otaczających Hogwart. Dość daleko w prawdzie, ale jednak.

— Żartujesz?! — zawołał.

— Sprawdzałam kilka razy. Nie pomyliłam się.

— Czyli to dlatego mugole nie urządzili poszukiwań...

Stare Przeznaczenie || Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz