- Tikki, opowiedz mi to jeszcze raz. – poprosiła Marinette chyba po raz setny.
- Marinette... - westchnęła Tikki. – Nic wielkiego się nie stało. Byłaś po prostu przemęczona i w końcu organizm dał ci wyraźny sygnał, żeby zwolnić. Nie możesz nie sypiać po nocach!
- Ale nie mogę zasnąć od tych wszystkich myśli!
- Marinette... - Tikki zdawała się tracić cierpliwość. – Nie możesz pozwolić sobie drugi raz na coś takiego. A jeśli zasłabniesz w walce? Wiesz, co może ci wtedy grozić?
- I mówisz, że Czarny Kot mnie tu przyniósł? – dopytywała się Marinette. – Ale... Skąd on wiedział, gdzie mieszkam?
- On nie... - zaczęła Tikki, ale nie skończyła, bo hałas na balkonie przyciągnął uwagę dziewczyny i nie usłyszała już słów swojego kwami.
Wyszła czym prędzej na balkon, zostawiając w pokoju Tikki, która po raz pierwszy w swoim długim życiu nie wiedziała, co zrobić. Jeśli poleci za Marinette, żeby uprzedzić ją o tym, że Czarny Kot nie zna jej tożsamości, zdradzi, kim jest Biedronka samym pojawieniem się na balkonie. Jeśli nie poleci za Marinette, ta może się niechcący wygadać. I też ujawni swoją tożsamość. Mogła jeszcze liczyć na cud, że tych dwoje się nie dogada, co akurat nie było takie całkiem nieprawdopodobne...
- Witaj, Czarny Kocie! – przywitała się Marinette.
Czarny Kot spojrzał na nią zdumiony. Tak miękko wypowiedziała jego imię. Dziwne ciepło rozeszło się po jego sercu.
- Dobry wieczór, Marinette. – przywitał się, obiecując sobie zastanowić nad tymi dziwnymi odczuciami nieco później.
- Chciałabym ci podziękować. – szepnęła.
- Chciałbym cię przeprosić. – powiedział w tej samej chwili.
- Za co? – spytali się nawzajem i znów jednocześnie.
Roześmiali się. Rzeczywiście sytuacja wydawała się nieco komiczna. Ale potem spojrzeli na siebie i nagle przestali się śmiać. Oboje poczuli się niezręcznie.
- To może najpierw ja. – powiedział Czarny Kot. – Chciałem cię przeprosić za kłopot, który wczoraj ci sprawiłem.
- Kłopot? – nie zrozumiała.
- No, wczoraj mieliśmy z Biedronką mały problem. Po walce zasłabła i za bardzo nie wiedziałem, gdzie mam ją zabrać i przyprowadziłem ją do ciebie. Ale nic więcej nie mogłem zrobić, bo ona... Ona już się przemieniła i musiałem ją tutaj zostawić. I teraz nie wiem, czy czasem nie byłaś zaskoczona, jak znalazłaś obcą dziewczynę u siebie na balkonie, czy może ona zdążyła odzyskać siły i sama wróciła do domu. Strasznie się martwię, bo nie mam od niej żadnych wieści. Ale... Ale byłem pewny, że nawet jeśli ją tu znalazłaś, to nikomu o tym nie powiesz. Ufam ci, Marinette.
Marinette zrobiło się słabo. On nie wiedział! A ona prawie się wygadała! No i ten jego wzrok. I ten ton jego głosu. Jak on się martwił o Biedronkę! Jeszcze nigdy nie słyszała, żeby ktoś tak się o nią troszczył. Nawet jeśli chodziło tylko o jej superbohaterskie wcielenie.
- Nic się nie martw, Czarny Kocie. – powiedziała po chwili. – Z Biedronką chyba wszystko dobrze, bo nie znalazłam nikogo obcego u siebie na balkonie. Musiała więc dojść do siebie, zanim wróciłam do domu.
- W sumie to mi trochę ulżyło. – westchnął Czarny Kot i spojrzał z zaciekawieniem na Marinette. – A ty? Za co chciałaś podziękować?
„Za odniesienie mnie do domu po tym, jak padłam wczoraj..." – pomyślała Marinette, ale teraz nie mogła już tego powiedzieć na głos. Podziękuje mu wkrótce jako Biedronka.
CZYTASZ
Róża
Fiksi PenggemarPo przygodzie z Mrożownikiem Czarny Kot wręcza pewną różę Biedronce. Czy ktoś zastanawiał się kiedyś, co mogło wydarzyć się potem? Uwaga - spoilery :-)