6 - A to Czarny Kot?

6K 397 277
                                        

Marinette zrobiła krok w stronę zakłopotanego Adriena. Nie odrywała wzroku od jego zielonych oczu utkwionych w jej twarzy. Przez głowę przelatywało jej tysiąc myśli, a każda była bardziej absurdalna i pokręcona od poprzedniej. To byłoby szaleństwo uwierzyć, że Adrien Agreste jest Czarnym Kotem! Byli tak różni od siebie!

Ale jeśli jednak rzeczywiście nim był, to czy to możliwe, że odkrył wcześniej, że ona jest Biedronką? Może to stąd te częste wizyty Czarnego Kota u niej na balkonie? Może dlatego Adrien tak chętnie zgodził się dzisiaj na to wyjście do kina? Czym się zdradziła?

- Od jak dawna wiesz? – spytała cicho.

- Tak właściwie to zacząłem w to wierzyć, jak zobaczyłem tę różę. – szepnął.

- Od kiedy wiesz? – powtórzyła groźnie, mrużąc oczy.

- Olśniło mnie przed chwilą, kiedy wracaliśmy z kina. – wyznał.

- Dlaczego właśnie wtedy?

Adrien uśmiechnął się szeroko, a Marinette nagle zobaczyła, jak ten uśmiech podobny był do uśmiechu Czarnego Kota. Adrien jeszcze nigdy tak się do niej nie uśmiechał. Do nikogo się tak nie uśmiechał.

- Jak wróciłem pod kino, to ciebie jeszcze nie było. Trochę... - urwał i zaczerwienił się okropnie. – Trochę rozmyślałem o tym, co się wydarzyło, zanim uciekłaś.

Marinette też natychmiast zrobiła się czerwona. Jej zachowanie, a szczególnie pocałunek z Czarnym Kotem, wydawało jej się jakoś mniej żenujące, kiedy on nie znał jej tożsamości. Teraz stali naprzeciwko siebie bez masek i miała ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu.

- I nagle uświadomiłem sobie, że kiedy powiedziałem twoje imię, ty mi odpowiedziałaś. – dodał.

- Skąd... Skąd wtedy wiedziałeś? – szepnęła.

- Nie wiedziałem. – przyznał szczerze. – Sam nie wiem, dlaczego mi się pomyliło. Aż do tamtej chwili nie łączyłem was ze sobą w ogóle. Była Biedronka i byłaś ty. Zawsze jako dwie odrębne osoby.

- To tak samo, jak ty i Czarny Kot... - uśmiechnęła się nieśmiało.

- I choć zrobiłaś wtedy coś, o czym od tak dawna marzyłem... - kontynuował wciąż zarumieniony. – ...To najbardziej martwiłem się o ciebie, prawdziwą ciebie, zostawioną gdzieś tam w ciemnym kinie. Albo co gorsza szukającą mnie po ulicy. I pewnie dlatego powiedziałem twoje imię.

- Odpowiedziałam zupełnie odruchowo. – mruknęła Marinette, bardziej do siebie niż do niego. – Musiałam się chyba trochę zapomnieć.

Adrien znów wyszczerzył się w uśmiechu. Tak, zdecydowanie był to uśmiech Czarnego Kota! Rumieniec na jej policzkach się pogłębił.

- Jak uciekłaś, to nie zastanawiałem się nad tym, co się wydarzyło, tylko poleciałem z powrotem do ciebie. Wiesz, pod kino. Chciałem się upewnić, że wszystko z tobą w porządku. Ale potem zacząłem o tym myśleć. I w końcu się połapałem, że coś za dużo w tym wszystkim zbiegów okoliczności.

- Czyli... Jak przyłaziłeś tutaj do mnie, to nie wiedziałeś? – upewniała się Marinette.

- Nawet mi przez myśl nie przeszło. Aż dziwne, bo jak się nad tym głębiej zastanowić, to w sumie dość oczywiste, że Biedronka to ty.

- Naprawdę? – zdziwiła się.

- Na przykład dzisiaj w szkole i w kinie zachowywałaś się bardzo, że się tak wyrażę, po biedronkowemu. Tak jakoś swobodnie. Jak zawsze przy mnie, jak bywam Czarnym Kotem, znaczy się. Ale to zrozumiałem dopiero teraz, jak już wiem. Wcześniej w ogóle nie widziałem tych podobieństw.

RóżaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz