*R O Z D Z I A Ł 15*

275 42 33
                                    

               L I A M

Kiedy doktor z nimi rozmawiał, to miał wrażenie, że mężczyzna coś ukrywa. Mógł kłamać, ale Liam potrafił wyczytać z oczu, kiedy ktoś kłamie, a on definitywnie to robił. Dlatego też w momencie kiedy lekarz odszedł, a Thomas poszedł do Theo, oznajmił reszcie.

- Muszę do toalety – skłamał, choć brzmiało to bardzo prawdopodobnie.

Ruszył w stronę łazienki jednak, gdy był poza zasięgiem przyjaciół to, od razu zmienił trasę. Wspiął się po schodach, a następnie szedł prosto korytarzem dopóki nie dotarł do odpowiednich drzwi. Zapukał, a gdy usłyszał ciche „proszę", to od razu wszedł. Ponownie zamknął drzwi poczym, stanął przy biurku znanego mu lekarza.

- Liam, co ty tu robisz? – podpytał lekko podenerwowany nagłym jego zajściem. – Przecież wszystko wiesz, a ja Cię nie wzywałem. – dopowiedział po chwili.

- Wiem, że pan kłamię – oświadczył chłodno, próbując nie pokazać swojego strachu o przyjaciela. – Co mu jest? – zapytał, przyglądając się siwowłosemu.

- Liam, wszystko z nim w porządku. – oświadczył, próbując go uspokoić. – Nie musisz się o niego martwić.

- Proszę mi powiedzieć prawdę – powiedział, smutno do takiego stopnia, że po jego policzkach zleciało parę łez. – Ja muszę wiedzieć, co z nim.

- Dobrze, ale obiecaj mi, że nie będziesz na niego krzyczał, bo zataił te informację przed wami. – spojrzał na niego poważnie, na co szatyn obiecał, choć nie był pewien, że dotrzyma złożonego słowa. – Zrobiliśmy mu parę badań. – Zaczął niepewnie swój monolog. – I po jednym z nich znaleźliśmy guza w jego jądrze. – powiedział, a Dunbar analizował każde jego słowo bardzo dokładnie. – Wiesz, co to oznacza Liam?

- Chce mi pan powiedzieć, że Liam ma raka? – podpytał, czując narastającą gule w gardle.

- Niestety tak. – potwierdził lekarz, spoglądając na niego współczująco. – Nie martw się, jestem pewien, że powstał niedawno, więc możemy go uleczyć. – Gdy mężczyzna zobaczył, że jego praktykant płaczę, podszedł do niego i mocno przytulił go do siebie. – Hej nie płacz, mały. – dodał, starając się go uspokoić. – Nie pozwolimy by Twojemu mały chłopczykowi, się coś stało. – A teraz myślę, że powinieneś iść się z nim zobaczyć.

Błękitnooki ruszył w stronę wyjścia, nim jednak przez nie przeszedł, odwrócił się i spojrzał na niego lekko zdziwiony.

- Powiedział pan „Twojemu małemu chłopczykowi" – upewnił się, ścierając zaschnięte krople wody z kości policzkowych. – Czemu, pan tak powiedział?

- Myślę, że doskonale wiesz, o co mi chodziło. – mrugnął w jego stronę, poczym wrócił do swoich papierów.

- Dziękuję – oznajmił, wychodząc z pomieszczenia i udając się w stronę jego podopiecznego. Po drodze oznajmił swoim przyjaciołom, że chcę sam na sam porozmawiać z chłopakiem, dlatego gdy tylko Dylan wyszedł, bez pukania wszedł do jego Sali. Automatycznie poczuł adrenalinę oraz napięcie mięśni. Czuł jak jego ciało opętuję złość i smutek jednocześnie. Nie mógł znieść myśl, że skoro byli tak blisko, on mu nie powiedział. Myślał, że byli przyjaciółmi na dobre i na złe. Choć właściwie byli kimś więcej niż tylko bliskimi przyjaciółmi. I być może dlatego miał wrażenie, że ktoś wbił mu sztylet w plecy.

Zamknął drzwi i od razu podniósł głos, na leżącego chłopaka.

- Cześć Liam. – Theo odezwał się lekko zawstydzony i widząc posturę chłopaka, zląkł się. – Coś się stało?

- Jak mogłeś, mi nie powiedzieć, co? – zapytał z wielkim wyrzutem, pozwalając na upust emocji. – Jak mogłeś, to przede mną zataić? – dodał, a Theo spojrzał na niego niezrozumiale. – Przestań udawać, że nie wiesz. – upomniał go, a po chwili dodał. – Wiem, że masz raka.

- Ja, nie chciałem... - zaczął, ale brązowo włosy szybko mi przerwał.

- Nie chciałeś bym wiedział? – dokończył, spoglądając na nie zażenowany. – Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi. Nawet kimś więcej ale, ty jak zwykle dbasz tylko o siebie. – Typowe dla Ciebie. Typowy Theo Reaken, jeden wielki egoista. – zakpił pod nosem, wytykając mu błędy.

- To nie tak! – Drugi szatyn odpiął się od kroplówki i wstał, starając się opanować brązowowłosego. – Proszę Cię, zrozum mnie. – chwycił go za obie dłonie, na co Dunbar się szybko wyrwał z pod jego sideł.

 - Zrozumieć, co? – wykrzyczał retorycznie, a jego twarz z sekundy na sekundę robiła się coraz bardziej czerwona. Nie tylko z powodu złości na chłopaka, lecz wylanych łez. – Że prawie mogłeś zginąć. Poprawka ty chciałeś zginąć. – zaczął wyliczać i wytkać mu jego błędy. – Jedyny wiem, jak bardzo cierpiałeś przez swoje życie. Alkohol, narkotyki, bezdomność. Pamiętam, jak często musiałem zabierać Cię z posterunku i zabierać do domu dziecka, aż skończyłeś osiemnaście lat. Pamiętam jak przez ostatni rok, nie potrafiłeś zasnąć, a pomimo tego wszystkiego byłem tam. Każdej nocy zamartwiałem się o Ciebie, zastanawiając się czy następnego dnia nie sięgniesz po to świństwo. Tydzień temu widziałem poprawę Twojego stanu i byłem pewien, że mogę Ci już zaufać. Puściłem Cię, choć cholernie się bałem, ale zaufałem Ci. Podjąłem to ryzyko. Może Thomas nie chciał Cię znać, ale naprawdę sądzisz, że cieszyłby się z Twojej śmierci? Naprawdę myślisz, że ktokolwiek cieszyłby się z twojej śmierci. Naprawdę sądziłeś, że ja bym się cieszył? Dlatego mi nie powiedziałeś, bo wolałeś bym patrzył jak Cię chowają? - kiedy błękitnooki na chwilę zamilkł, Theo wykorzystał sytuację i mocno przytulił chłopaka do swojego torsu.

- Prawda jest taka, że się bałem. – oświadczył na jednym wdechu, puszczając się w morze łez. – Bałem się tego, że mnie znienawidzisz, bo wziąłem. Bałem się tego, że mi nie wybaczysz tego jak naruszyłem nasze zaufanie. Bałem się, że któreś dnia mnie zostawisz jakbyś się dowiedział, że jestem chory i mogę za parę dni wyglądać jak ktoś niewarty uwagi.

- Nie zrobiłbym tego. – Liam zaprzeczył, a jego głos choć wcześniej bardzo skruszony powoli zamieniał się w coraz, to bardziej pewny siebie. – Bo przez ten cały rok byłem przy Tobie, nieważne czy wziąłeś czy nie, po prostu tam byłem. Walczyłem z Twoją z złą stroną, jak tylko się dało. Bywały gorsze i lepsze dni, ale byłem tam. Za każdym pieprzonym razem byłem, gdy mnie potrzebowałeś. A wiesz dlaczego? – zapytał, a po chwili sam odpowiedział na pytania. – Bo Cię kurwa, kocham. – I nagle zdał sobie sprawę z tego, co mówił jego pracodawca. Kochał go i zawsze to robił, bez względu na to co miało być. Nie wybaczyłby sobie, że mógłby go stracić. Za bardzo go pokochał przez ten rok.

Oszołomiony Reaken nie mogąc nic z siebie wydusić, ostatecznie wbił się w usta chłopaka. Pocałunek był krótki, ale jak najpiękniejszy kwiat, cudowny i pełen namiętności.

- Ja też Cię kocham. – wyszeptał, spoglądając proste w jego oczy. – I nie mógłbym znieść myśli, że możesz mnie zostawić. – dodał, poczym ponownie wbił się w jego usta.

- Bez obaw nie mam zamiaru. – Dunbar wyszeptał mu do ucha, a następnie zagryzł płatek jego ucha. - Teraz ani nigdy. 

❤️Napisany z myślą o serialu Queer as folk❤️

Mój Książę →Ɗуℓмαѕ → ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz