Właśnie wyszłam ze spotkania z klientem. Miał okropne wymagania co do projektu wnętrza domu ale jakoś udało mi się stworzyć projekt, który mu się spodobał.
Na dzisiaj skończyłam swoją pracę, nie miałam już więcej umówionych spotkań, więc mogłam wrócić wcześniej do domu. Po drodze weszłam do cukierni żeby kupić Zackowi ptysie, straszenie je uwielbia.
Wyszłam z cukierni i zaczęłam iść w stronę domu. Krótki spacer jest świetnym pomysłem. Pogoda jak na początek marca była ładna. Nie było za zimno, a lekkie promienie słońca roztapiały resztki śniegu.
Po 20 minutach stałam pod drzwiami domu. Wiedziałam, że mój narzeczony miał dzisiaj wolne, więc dom powinien być otwarty. Doborze myślałam, weszłam do środka ściągając od razu swoje buty i kurtkę i czym prędzej zmierzałam w stronę pokoju.
Bez wahania wbiegłam do sypialni. Stając w progu drzwi zamarłam. To co ujrzałam wydawało się głupim żartem to nie mogła być prawda.
- Sky co ty tu robisz?! - krzyknął Zack na mój widok.
- Mieszkam tu! A ty co robisz z tą szmatą w naszym łóżku! - jak on mógł mi to zrobić, zdradził mnie a jak go tak kochałam.
- To nie tak jak myślisz. Myślałem że wrócisz później i...
- I co. Miał byś czas żeby ją przelecieć i o niczym bym się nie dowiedziała! - byłam taka wściekła, miałam ochotę zabić ich obydwoje. - A ty co tu jeszcze robisz dziwko! Wynoś się stąd!
Plastikowa blondynka zaczęła zbierać swoje rzeczy z podłogi, jak najszybciej wybiegła z pokoju.
- A ty zejdź mi z oczu! - krzyknęłam w stronę Zacka.
- Ale...- Zamierzał coś powiedzieć ale spojrzałam na niego zabójczy wzrokiem i bez gadania wyszedł.
Odprowadziłam go wyrokiem, trzasnełam za nim drzwiami. Osunełam się po nich i zaczęłam płakać co ja mówię ryczałam z bezsilności. Schowałam twarz w dłonie. Boże jak on mógł mnie zdradzić. A ja byłam przekonana że mnie kocha. Jaka ja byłam głupia i naiwna.
Nie mogę tak dalej żyć, otarłam łzy, wyjęłam z pod łóżka walizki i zaczęłam pakować wszystkie swoje ubrania i inne przedmioty, które należały do mnie. Po 15 minutach byłam spakowana, przebrałam się w szare dresy i pudrowo-różową bluzę. Na stopy założyłam vansy, schowałam telefon do kieszeni, wzięłam walizkę i wyszłam z sypialni. Zeszłam ze schodów zmierzając w stronę drzwi.
- Już ci przeszło? - Na to pytanie zacisnełm dłonie na rączkach od walizek - Co ty robisz...Nie wygłupiaj się.
- Ja się wygłupiam?! Kurwa jakim ty jesteś dupkiem! Po tym co mi zrobiłeś masz czelność mówić, że ja się wygłupiam?!
- Już nie przesadzaj. Do niczego nie doszło...
- No chyba sobie żartujesz... - Zakpiłam. - Do niczego nie doszło bo wróciłam wcześniej. Ciekawie ile razy przyprowadziłeś jakąś dziwke do domu? Albo lepiej nie mów brzydzę się tobą.
Odwróciłam się napięcie, zmierzałam w stronę wyjścia. Lecz coś mnie zatrzymało. Ręka Zacka złapała mnie za ramię.
- Puść mnie! - zaczęłam się wyrywać lecz na próżno, miał więcej siły niż ja..
- Weź się uspokuj! Nic takiego nie zrobiłem, a ty robisz mi jakieś sceny.
- Spierdalaj - szybko pożałowałam tego. Nagle poczułam okropny ból na policzku. On mnie uderzył, jak on mógł. Poczułam w buzi smak krwi, automatycznie pojawiły się łzy w moich oczach.
- Ja przepraszam... Nie chciałem...-
- Zamknij się! - Zdjełam pierścionek zareczynowy z dłoni i rzuciłam nim w niego. - Wsadź go sobie w dupe. To koniec! - Po tym wyszłam z domu trzaskając drzwiami.
Łzy spływały po moich policzkach. Nigdy się tego po nim nie spodziewałam. Nie sądziłam że jest zdolny żeby mnie uderzyć.
Szłam przez ulicę Londynu, nie wiedziałam gdzie mam pójść, co z soba zrobić. Czułam jak mój policzek pulsuje, okropnie mnie piekł, pewnie był cały czerwony.
Przyszło mi do głowy jedno miejsce dokąd mogłam się udać. Mianowicie do moich najlepszych przyjaciół Harrego i Louisa. Zamówiłam taksówkę i po chwili przyjechała. Miły facet pomógł mi włożyć walizki do bagażnika. Usiadłam z tyłu i kierowca ruszył.
Po 10 minutach samochodu się zatrzymał pod danym adresem. Zapłaciłam należną sumę pieniędzy i pożegnałam się.
Wzięłam walizki i zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Po chwili otworzył mi wysoki brunet o zielonych oczach. Gdy mnie zobaczył z walizkami miał zdziwioną minę lecz szybko się uśmiechnął i przywitał.
- Cześć co Cię tu sprowadza z tymi walizkami - mówił uśmiechnięty.
- Hej. Czy mogę wejść? - Spytałam nieśmiało.
- Tak jasne. Daj te walizki.
- Jest Louis?
- Tak. Bierze kąpiel, zaraz powinien przyjść.
Weszliśmy do środka. Harry wniósł walizki i zaprosił mnie do salonu. Usiedliśmy na dużej kanapie.
- Chcesz czegoś do picia? - Pokiwałam przecząco głową - Okay... więc co Cię tu sprowadza, coś się stało?
- No cóż nie wiem od czego mam zacząć.
- Może od zdjęcia kaptura z głowy - Zaśmiał się brunet. Zdjęłam kaptur zapominając o tym, że zasłania mój czerwony policzek.
Harry gwałtownie wypuścił powietrze, a ja ogarniając o co chodzi szybko zakryłam go dłonią. Zielonooki usiadł blisko mnie i odsunoł moją dłoń. Dotknął mojego obolałego miejsca, a ja sykłam z bólu. Szybko odsunoł swoją rękę.
- Kto ci to zrobił? - Łzy znowu zaczęły drążyć korytarze na moich polikach.
- Powiedz mi.- Zack. - Powiedziałam to tak cicho ale on usłyszał.
- O cześć Sky - Do salonu wszedł zadowolony Lou. Gdy mnie zobaczył uśmiech od razu znikł z jego twarzy.
- Co się stało?- Właśnie próbuje się dowiedzieć. - odparł Styles.
Ja zaczełam tylko głośno szlochać.
Harry mocno przytulił mnie do siebie, próbując uspokoić.- B-bo... ja wcześniej...wróciłam d-do... domu... - Mówiłam zanosząc się płaczem - We- weszłam do sypialni....a- a on leżał z n-nią... w łóżku. On... mnie zdradził...i uderzył.
- Wtuliłam się mocniej w tors chłopaka.- Jak on mógł. Jebany śmieć, jak ja go tylko dorwe to mu nogi z dupy powyrywam. - Powiedział Lou.
- Uspokuj się. Tak nie pomagasz. - Westchnął lokowaty.
Otarłam łzy z twarzy nadal przytulając się do Harrego.Teraz potrzebowałam czułość i bliskości. Na to mogłam liczyć z jego strony.
- Chłopcy czy mogłabym zatrzymać się u was na jakiś czas.
- Tak. - Obaj opowiedzieli równocześnie.
- Jest już późno. Może pójdziesz się przespać? - Zaproponował mniejszy, na co pokiwałam głową.
Obaj zanieśli walizki do wolnego pokoju na dole. Louis życzył mi dobrej nocy i wyszedł Harry chciał zrobic to samo ale poprosiłam żeby ze mną posiedział.
- Poczekaj...posiedzisz ze mną trochę - Powiedziałam nieśmiało i spusciłam głowę w dół.
- Jasne - Lokowaty uśmiechnął się i położył obok.
Wtuliłam się w jego bok, zielonooki pocałował mnie w czoło i przykrył szczelnie kołdrą.
- Dobranoc Sky
- Dobranoc....Harry - Po dzisiejszym dniu odrazu zasnełam.
Mam nadzieję, że dobrze się czytało :).
CZYTASZ
You & I
FanficCzy po zdradzie narzeczonego można się pozbierać? Pokochać kogoś na nowo. Jest to opowieść o Sky, która dzięki wsparciu swoich przyjaciół pozbiera się po zdradzie i zacznie życie od nowa. Zakocha się w chłopaku, który jest jej pisany.