«Hej, jestem Rossie, wielka marzycielka.
Będąc w trzeciej klasie szkoły podstawowej postawiłam sobie jeden cel: osiągnąć więcej niż rodzice. Kiedyś chciałam być modelką, ale moje "koleżanki" z klasy udowodniły mi, że się do tego nie nadaję. Prawnik...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Kim Hanbin nie wrócił do Seoulu bez powodu. Był perfekcjonistą, musiał mieć wszystko zaplanowane. Nawet sporządził krótką listę w notatniku z planami na te kilka miesięcy.
1. Znaleźć tajemniczą dziewczynę. 2. Odbudować relację z X. 3. Wydusić potrzebne informacje od rodziców. 4. Powiedzieć wszystkim prawdę.
Punkt pierwszy zaczął już dawno na studiach, a tak naprawdę planował od drugiej klasy liceum. Był podstępną szują, czego nikt by się nie spodziewał po „aktualnym” B.I. Tego dnia postanowił, że przyszedł czas na powolne spełninie jego punktu drugiego, patrząc na to, że z tym zejdzie mu najwięcej czasu. O wszystkim wiedział tylko Bobby, reszta się dowie, gdy pozostałe trzy punkty zostaną w pełni spełnione. Jednak odzyskanie zaufania i wiary nie jest takie proste jak się może wydawać, a na pewno nie przy tej osobie. Osoba X była kiedyś dość bliska Hanbinowi, ale nie udało wydusić się tyle informacji ile potrzebował. Sprawa byłaby już dawno rozwiązana, a on nie musiałby przerywać studiów medycznych.
Wsiadł do starego samochodu jego ojca, zapiął pasy i wyjął telefon z kieszeni, aby wybrać numer do Jiwona.
– Czas na punkt numer dwa, zaraz będę pod twoim domem.
🌻🌻🌻
– A ja myślałem, że mi cię podmienili w tej Ameryce – powiedział uśmiechnięty Jiwon, uderzając delikatnie pięścią ramię przyjaciela.
– Kim Hanbin zawsze dotrzymuje obietnic i trzyma się planów, zapomniałeś?
Nim się obejrzeli byli pod ich ulubionym barem. Weszli do środka, zajmując ich stare miejsce. Lokal był dość mały, ale oddawał swój klimat. Ściany były pokryte czerwoną cegłą, a na nich widniały obrazy Seoulu z lat 80. Żółte, delikatnie przyciemnione światło oraz muzyka instrumentalna w tle to idealne połączenie do idealnego baru.
– Zmieniła się – mruknął Hanbin, bawiąc się czerwoną różą, która była w szklanym wazonie.
– Nie twoja liga, przypominam – zaśmiał się Jiwon, ściągając czarny kapelusz z głowy. – Myślisz, że nas obsłuży?
Chłopak zaśmiał się kumplowi w twarz, uderzając się palcami w głowę, dając do zrozumienia, że palnął głupotę.
– Już nas dawno zauważyła, nie odważy się. Zaraz wyjdzie do służbowego i poprosi kogoś innego o obsłużenie, wtedy cyrk się zacznie.
Hanbin miał pieprzony dar przewidywania zdarzeń. Znał przebieg nawet najbardziej pokręconych dram. Potrafił rozgryźć człowieka w zaledwie kilka miesięcy. Gdyby to było średniowiecze już dawno skończyłby spalony na stosie, a ludzie by się uśmiechali widząc, że diabeł kończy swój żywot na ziemi. Pewnie nikt nie jest zdziwiony, że tak jak powiedział tak się stało. Brunetka ze spuszczoną głową uciekła do pomieszczenia służbowego. Hanbin uśmiechnął się szeroko do Jiwona, przybierając chwilę potem teatralną minę. Przedstawienie czas zacząć. Podszedł do blatu, rozglądając się za szefem baru, po sekundzie zauważył, że kilka lat starszy mężczyzna właśnie wchodzi do budynku.