«Hej, jestem Rossie, wielka marzycielka.
Będąc w trzeciej klasie szkoły podstawowej postawiłam sobie jeden cel: osiągnąć więcej niż rodzice. Kiedyś chciałam być modelką, ale moje "koleżanki" z klasy udowodniły mi, że się do tego nie nadaję. Prawnik...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Dzisiajsza zmiana Soyeon wydawała się najgorsza - sobota, wieczór. Pora kiedy niebo jest w odcieniach różu, pomarańczu oraz granatu, kiedy księżyc jest już trochę widoczny na niebie. Mozolnym krokiem weszła do lokalu, witając stałych klientów, których twarze dobrze rozpoznawała. Skierowała się do pomieszczenia służbowego, odnajdując swoją własną szafkę. Przywitała się ze współpracownikami, zdejmując czarną bluzę, a zakładając fartuch, który był w tym samym kolorze. Miała dzisiaj nie lada misję do wykonania - ubłagać Kwon Jiyonga o wcześniejsze wyjście z pracy, co w jej teraźniejszej sytuacji może nawet grozić zwolnieniem.
Wyszła na zaplecze, biorąc jednego papierosa oraz zapalniczkę. Tam zastała Junhoe z tą samą dziewczyną co ostatnio. Soyeon ją znała z widzenia ze szkoły. Jest w wieku Hanbina, chodziła do przeciwnej klasy co on. Co najlepsze jest dość daleką kuzynką Mino. Posłała dwójce delikatny uśmiech, opierając się o ceglaną ścianę.
- Już sobie wieszam sznur, na grób przynieście mi stokrotki - przewróciła oczami, wypuszczając gęsty, biały dym z ust. - Muszę pogadać z naszym smokiem, o której przychodzi?
Oboje wzruszyli tylko ramionami, dopijając napój. Wyrzucili puste puszki do worka przy drzwiach, wychodząc. Soyeon zrobiła to samo gdy tylko skończyła papierosa. Odłożyła nieruszoną puszkę z napojem do skrzynki, kierując się w stronę gabinetu szefa.
„Oddychaj głęboko, Soyeon. Nie wywali cię z tej roboty, zna dobrze twoją sytuację" - powtarzała sobie w myślach, kiedy była o krok od celu. W końcu zapukała, a gdy usłyszała ciche proszę, weszła do pomieszczenia. Jej szef siedział przy drewnianym biurku przy stosie dokumentów.
- Dobry wieczór panie Kwon, nie przeszkadzam? - zapytała przymykając cicho drzwi. Mężczyzna pokręcił głową, prosząc, aby usiadła przy jego miejscu pracy.
- Coś się stało? - zapytał, odrywając głowę od dokumentów. Poprawił okulary na nosie, krzyżując ręce na torsie. Soyeon w tej chwili miała ochotę się wycofać.
- Nic wielkiego - zaprzeczyła - wiem, że nie powinnam prośić o to w mojej sytuacji. - Kwon przymrużył oczy, uważnie słuchając pracownicy. - Czy mogłabym dzisiaj wcześniej wyjść? Mam naprawdę ważną sprawę do załatwienia.
- Panna Soyeon sobie ze mnie żartuje? - prychnął, wstając z krzesła, podszedł do wielkiego obrazu, wpatrując się w niego. - Nie obsługujesz klientów na czas, źle zapisujesz zamówienia i jeszcze przekazujesz klientów innym kolegom z pracy - zaczął wyliczać na palcach. Soyeon spusciła głowę w dół. Miała ochotę się uderzyć za to, że w ogóle zapytała. - Oczywiście, że nie pozwolę na to, abyś wyszła wcześniej. Przypominam, że jeszcze dzisiaj masz karne nadgodziny - pogroził jej palcem, jak dziecku z przedszkola. - Przeskrobałaś sobie Kang - pokręcił głową na boki. Soyeon przeprosiła, po czym wyszła.