Rozdział ósmy

1.5K 65 111
                                    

Chciałam dodać dopiero w piątek, ale naszło mnie teraz. Powoli zbliżamy się do końca. Miłego czytania.



Po wyjściu członków Pokolenia Cudów z hali sędzia zagwizdał obwieszczając początek meczu i rzucił piłkę do góry. Kagami wyskoczył po nią i udało mu się ją podać do Izukiego. Zawodnik z Sokolim Okiem podał do Hyuugi, który, stojąc daleko poza linią trzech punktów, rzucił piłkę do kosza i trafił. Junpei uśmiechnął się triumfująco. Długie godziny spędzone na trenowaniu rzutów wyraźnie się opłaciły i umiał teraz strzelać spoza linii trzech punktów. Pamiętał, że Kuroko opowiadał, iż w gimnazjum Midorima potrafił strzelać z połowy. Potem rozwinął tą umiejętność i teraz umiał zdobywać punkty nawet z drugiego końca boiska.

Hanamiya był, delikatnie mówiąc, zaskoczony. Nie spodziewał się, że Hyuuga rozwinął się do tego stopnia. Kiedy jeden z jego zawodników podał do Hary, Izuki ukradł im piłkę i znowu podał do kapitana. Junpei znów popisał się pięknym rzutem za trzy punkty.

Jednak drużyna z Kirisaki Daiichi nie pozostawała im dłużna. Zaczęli odrabiać stratę, nie pozwalając chłopakom z Seirin za bardzo odbiec. Używali też swoich nieczystych zagrywek i z tego powodu, pod koniec pierwszej kwarty, kiedy prowadzili siedmioma punktami, Kagami, Mitobe, Koganei, Izuki i Hyuuga mieli już na rękach i nogach sińce. Taiga do tego trzymał się prawą ręką za żebra, w miejscu, gdzie uderzył go łokieć środkowego Kirisaki Daiichi. Było tak samo jak ostatnim razem, kiedy z nimi grali. Tylko, że wtedy mieli ze sobą Kiyoshiego i Kuroko, ale tym razem obaj byli niedysponowani.

- Jak się czujesz, Kagami? – zapytał Hyuuga przyjmując od Furihaty zimny kompres i przykładając do ramienia.

- Dam radę – odpowiedział czerwonowłosy.

Trenerka z pewnym niepokojem patrzyła na siniaki na ich ciałach. Nie mogąc pozwolić na jakąś trwałą kontuzję, zdecydowała się zmienić Kagamiego i Izukiego. Za nich weszli Furihata i Kawahara. Podczas drugiej kwarty, Kirisaki Daiichi odrobiło nieco stratę zmniejszając przewagę Seirin do trzech punktów. Na szczęście chłopaki z Tokio nie obrywali tak bardzo od zespołu Hanamiyi, dzięki obecności Furihaty. Brązowowłosy drugoroczniak znany był ze swojego tchórzostwa i ostrożnej gry. Dzięki temu, że bardzo uważał, dostrzegał, kiedy przeciwnicy chcieli zagrać nieczysto i w porę ostrzegał kolegów.

- Uważaj, kapitanie – zawołał pod koniec pierwszej połowy.

Usłyszawszy ostrzeżenie młodszego kolegi, Hyuuga zdążył zatrzymać się wystarczająco wcześnie, żeby uniknąć zderzenia z Kazuyą Harą. Jednak, gdy rzucił piłkę do kosza, kryjący zdołał ją musnąć i dlatego nie wpadła. Na szczęście zgarnął ją Mitobe (zarabiając przy okazji kilka dodatkowych siniaków, zwłaszcza w żebra) i wykonawszy rzut hakiem, zdobył punkty dla swojej drużyny zwiększając przewagę do pięciu punktów. Na tym skończyła się pierwsza połowa meczu.


***


W tym czasie, w szpitalu członkowie Pokolenia Cudów nadal czekali na zakończenie operacji Tetsuyi. Kise i Midorima siedzieli na ławce, Murasakibara chrupał swoje przekąski w zawrotnym tempie siedząc na podłodze naprzeciwko ławki, na której siedzieli Ryouta z Shintarou, Aomine krążył w jedną i drugą stronę między ścianami korytarza, a Akashi stał oparty o ścianę i wpatrywał się w napis nad drzwiami do sali operacyjnej. Jakby miał nadzieję, że samą siłą woli sprawi, że zabieg zakończy się szybciej.

Nie ukrywał, że był zdenerwowany. Jeszcze nigdy nie czuł takiego zaniepokojenia, nie był pewny rozwoju wypadków. Do tej pory zawsze wszystko szło zgodnie z jego zamierzeniami, ale w tej sytuacji wiedział, że nie ma żadnego wpływu na to jak zakończy się operacja Tetsuyi. Uczucie niewiedzy i bezradności wypełniało jego umysł strachem i wywoływało w ciele różnego rodzaju reakcje, których do tej pory nie doświadczył. Co jakiś czas zerkał na pozostałych.

Nie wolno ci się poddać (AkaKuro)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz