Dwa

1.8K 199 23
                                    

Był kwadrans po dziesiątej wieczorem, gdy leżałem w łóżku wpatrując się w sufit obklejony świecącymi w ciemności gwiazdkami. Nie mogłem spać, spoglądałem wciąż na zegarek ile zostało mi godzin snu. Myślałem o wielu rzeczach. O szkole, przyjaciołach, a najwięcej, o Panu Horanie. Nie rozumiałem tego. Nie wiedziałem, że ktokolwiek, kiedykolwiek tak namiesza mi w głowie wyłącznie swoim wyglądem czy uśmiechem.

Następnego dnia w trakcie lunchu, siedziałem przy stoliku z Louisem, widelcem męcząc brukselkę na talerzu. Wpatrywałem się w notatki z chemii, nie potrafiąc zapamiętać wzoru na określanie kształtu cząsteczki. W ogóle nie potrafiłem się dzisiaj skupić.

- A wtedy goryl z mackami ośmiornicy porwał twoją matkę- Czemu ty mnie w ogóle nie słuchasz Malik?! - zawołał Louis rzucając we mnie frytką. Otworzyłem szeroko oczy spoglądając na brązowowłosego przyjaciela - Niepokoisz mnie, gdy się tak zawieszasz. To ja tutaj jestem tym od przerw w myśleniu. O właśnie - powiedział wbijając wzrok w przestrzeń. Wywróciłem oczami, gdy uśmiechnął się do mnie lekko.

- Akurat myślę chyba zbyt dużo. Jednak nie o tym, o czym powinienem - wymamrotałem, a Tomlinson wepchnął do buzi kilka frytek patrząc na mnie wyczekująco. Czy naprawdę chciałem lub powinienem mu mówić, że od wczoraj nie mogę przestać myśleć o ojcu małej Lily Horan? Ale był moim przyjacielem i był typem osoby, która jak widzi, że jest coś nie tak, to nie da spokoju póki nie dowie się wszystkiego. Jednak nie wiedziałem, jak mógłby zareagować na wiadomość o tym, że mógłbym być.. gejem - Miałem wczoraj pierwszą lekcje z nową uczennicą, i..

- I co? Jest geniuszem? Ma zero talentu? - spytał nie ukrywając zniecierpliwienia. Sapnąłem nabijając brukselkę na widelec i wkładając ją do buzi, by mieć sekundę na zastanowienie.

- Jej.. Nie ważne - szepnąłem po chwili, Louis jednak zmrużył oczy - Chyba spodobał- spodobała mi się jej mama - wypaliłem, zanim mózg zdążył przepracować te słowa.

Patrzyłem jak szeroki uśmiech pojawia się na twarzy niebieskookiego. Wpatrywał się we mnie, a ja widziałem niepokojące szaleństwo w jego spojrzeniu.

- Zayn! - zawołał nie pozwalając mi dojść do słowa. Opuściłem głowę, gdy parę osób spojrzało na nas.

- Zamknij się - wysyczałem czując jak moje policzki płoną. I tak już dziwnie czułem się z tym, że podobał mi się mężczyzna, dorosły człowiek z dzieckiem oraz że okłamuje przyjaciela.

- Tak się cieszę Zayn! Już myślałem, że jest z tobą coś nie tak. No wiesz, że może lubisz zwierzęta, drzewa albo jesteś gejem - zaśmiał się, a w moim gardle utknął kawałek kurczaka. Sięgnąłem po butelkę z wodą kręcąc głową.

Przełknąłem z trudem ślinę wpatrując się w tace z prawie nie tkniętym lunchem. Nawet nie byłem już głodny. Uśmiechnąłem się niepewnie czując na sobie niebieskie oczy Lou.

- Jaka jest? - spytał pochylając się z miną małego dziecka i iskierkami igrającymi w jego tęczówkach.

- Nigdy nikt mi się nie podobał a.. ona sprawiła, że nie mogłem oddychać, a mój brzuch był ściśnięty, kiedy tylko spoglądała na mnie tymi niebieskimi oczami.

- Koniec z zajęciami z twórczego pisania - prychnął po chwili ciszy - Ciekawe czy ma męża - uśmiechnął się do siebie, a ja wiedziałem, że po jego głowie chodzi coś co mi się nie spodoba - Ale córka trochę krzyżuje plany. Myślisz, że jest do niej bardzo przywiązana? - spytał marszcząc brwi, podjadając zimne już frytki.

- Louis! - jęknąłem cicho zrezygnowany i z ulgą spoglądając na zegarek. Przerwa kończyła się za cztery minuty, więc wstałem wrzucając zeszyt od chemii do plecaka, który narzuciłem na ramię. Złapałem za swoją tacę i zaczekałem na przyjaciela, który niechętnie uniósł się wpychając do buzi resztek frytek, zanim podał mi swoją pustą tacę. Wywróciłem oczami i ruszyłem do miejsca, w którym wyrzuca się resztki.

W drodze do klasy na angielski musieliśmy zrobić przerwę, by Louis mógł przycisnąć do szafek swoją dziewczynę w namiętnym i bezwstydnym pocałunku. Westchnąłem unosząc wzrok i wbijając go w sufit, nerwowo tupiąc swoim zniszczonym vansem i jeszcze bardziej zniszczoną szkolną podłogę.

- O cześć Zee! - pisnęła Tori, kiedy w końcu szatyn wyjął język z jej gardła. Uśmiechnąłem się zażenowany tym, że musiałem być świadkiem ich wymiany śliny - Muszę lecieć na historię - powiedziała ssąc dolną wargę, patrząc w oczy Louisowi, który w odpowiedzi tylko pocałował ją znów.

- A ja muszę zwymiotować - wymamrotałem odwracając się na pięcie i kierując się do klasy od angielskiego. Louis dogonił mnie, obejmując ramieniem.

- Przyzwyczaj się. Bo wiesz, jeżeli ty i ta mamuśka, no wiesz - Szatyn poruszył znacząco brwiami, a na moich policzkach znów pojawił się rumieniec.

- Hej Zayn - usłyszałem po przekroczeniu progu. Spojrzałem w kierunku drugiej ławki przy ścianie i siedzącej w niej dziewczyny. Uniosłem dłoń machając do Iris, której jasne włosy zaplecione były w te warkocze, które dziewczyny teraz uwielbiały. Pochyliła się w moim kierunku z szerokim uśmiechem, kiedy przechodziłem obok jej niej.

- Było coś zadane? - spytał Louis idąc za mną i popychając mnie bym się pośpieszył, zanim zdążyłem odpowiedzieć na pytanie Iris. Usiadłem w ławce spoglądając jeszcze raz na Iris, która tylko uśmiechnęła się do mnie.

- Nie, chyba nie - mruknąłem wyjmując z plecaka zeszyt - Jesteś dziś samochodem?

- Tak, a co?

- Zawiózłbyś mnie na zajęcia? Moi rodzice pracują, a Doni wyjechała i nie mam jak dotrzeć do domu kultury - powiedziałem, a mój przyjaciel kiwnął głową.

- Znaczy, miałem jechać z Tori na miasto, ale mogę cię zabrać po drodze.

- Dzięki - szepnąłem, gdy nauczycielka weszła spóźniona do sali. Po lekcjach, wyjąłem ze szkolnej szafki futerał z instrumentem. Ruszyłem w kierunku wyjścia z budynku by przystanąć przy aucie Louisa, do którego przypierał swoją dziewczynę. Wpatrywałem się w nich dłuższą chwilę, w pewnym momencie unosząc rękę spoglądając na mój zegarek. Tori zerknęła na mnie i odepchnęła lekko szatyna. Tomlinson spojrzał na mnie marszcząc brwi - Nie przerywajcie, najdłuższy pocałunek na świecie trwał około pięćdziesiąt osiem godzin, niewiele Wam brakuje - powiedziałem, a z ust dziewczyny wyrwał się chichot.

- Zaraz będziesz szedł na piechotę - prychnął. Wygiąłem usta w podkówkę, dziewczyna uderzyła Lou w pierś.

- Nie bądź niemiły - sapnęła otwierając drzwi od samochodu, wchodząc na miejsce pasażera i wyjmując komórkę. Rozchyliłem wargi starając się powstrzymać śmiech, kiedy Tomlinson zmrużył na mnie oczy, zły, że jego dziewczyna mnie obroniła.

Wsiadłem do auta układając instrument i plecak na miejscu obok mnie.

Born to be Yours • Ziall [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz