Podstawówka.Piękny czas wolności i dodawania...Szkoda że to tylko kilka lat.Potem jedynie użeranie się z pierwiastkami itd.Ale wracając do historii z jakże ciekawym tytułem...
Przychodzę se do szkoły.Odprowadza mnie mama.
-Posprzątam Ci szafkę córeczko-Mówi do mnie ale ja już dawno jestem na korytarzu i bawię się z koleżankami.Berek!Chowanego.Tylko gdzie się chować w korytarzu szkolnym...Może za KWIATKAMI?!Po chwili widzę moją mamusię odwróconą tyłem do mnie rozmawiającą z najgorszą z możliwych nauczycielek.Z panią o imieniu zaczynającym się na G, kończącym się na A(jak chyba większość damskich imion).Bolą mnie oczy jak na to patrzę bo mama mi mówiła że też nie lubi tej nauczycielki.Podchodzę do niej i wymyślam jakiś niezły tekst,żeby zajęła się mną a nie tą wstrętną babą...
-Fajną masz spódniczkę...mamo...
Ona się do mnie odwraca, a to nie jest moja mama.W dodatku patrzy się na mnie jakbym przed chwilą zabiła wszystkich ludzi w tej szkole.Pani G też się gapi,ale w inny sposób.Jej ulubionym sposobem na gapienie się jest spode łba.Inaczej z pogardą.
No mówię szybko przepraszam i nie czekając na odpowiedź uciekam do klasy gdzie moja mama jakby nigdy nic sprząta mi szafkę.Oczywiście nic jej nie mówiłam...Teraz nadal o tym nie wie...