Rozdział 1

8.8K 302 51
                                    

Cassandra Potter wręcz nigdy nie lubiła przebywać w towarzystwie swojej rodziny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Cassandra Potter wręcz nigdy nie lubiła przebywać w towarzystwie swojej rodziny. Choć widziała ich codziennie przez dziesięć lat, jej niechęć nie zmieniła się jeszcze w ogóle. Zawsze zastanawiała się nad sytuacją, w której zginęli rodzice. Petunia oraz Vernon wspominali, że był to zbieg wypadku samochodowego.

Dziesięcioletnia dziewczyna posiadała brązowe włosy sięgające do ramion. Cassandra potrafiła powiedzieć, że naprawdę lubiła swoje włosy, które się delikatnie falowały. Można stwierdzić, że to jedna z niewielu rzeczy, które lubiła w sobie. Posiadała szczupłą sylwetkę i niski wzrost. Oczy natomiast posiadała zielone o kształcie migdałów. Jej usta były pulchne, lecz jasnoróżowe.

— Codziennie myślę nad tym, kiedy opuścimy Privet Drive. — Powiedział niechętnie Harry. 

Dzisiaj były jedenaste urodziny Dudleya Dursleya. Kuzyna starszego o zaledwie miesiąc i niewiele dni. Cassandra w szczególności nie przepadała za tym dniem w roku, nie licząc Bożego Narodzenia. Państwo Dursley w dniu celebrowania postanowili obdarzyć Dudleya wieloma paczkami prezentów. 

Wcześnie rano, gdy prezentami został obdarzony jej kuzyn, Cassandra wspólnie z Harrym miała obowiązek przynosić różne według niej niepotrzebne rzeczy. Kiedy usłyszała wrzask, naprawdę spanikowała, lecz zauważyła, że był to tylko chłopak, któremu nie spodobała się ilość prezentów. 

Szatynka przewróciła oczami. Uważała młodego Dursleya za rozpieszczonego, lecz jedynie jej zdanie podzielał Harry. Nie chciałaby wiedzieć co stałoby się z nią, gdyby wszelkie negatywne zdania wyszłyby z ust przy opiekunach.

Odetchnęła. Okryta była jedynie czarnymi spodniami oraz ciemnozieloną koszulą, która była jej za duża. Ubrania, którymi jest obecnie odziana, należały do Dudleya. Miała obowiązek nosić chłopięce ubrania, co nie bardzo ją zadowoliło.

Zaledwie minęło piętnaście minut, gdy zdążyli zwiedzić pokaźnych rozmiarów zoo z wieloma gatunkami zwierząt. Dziesięciolatka nie była zadowolona, że musiała przebywać w takim miejscu z kimś kogo z całego serca nienawidzi. Zamiast tego mogłaby obejrzeć telewizję czy podjadać słodycze.

Cassandra wykrzywiła usta w złośliwym uśmiechu. Witając w domu gadów, Dudley podbiegł do jednego z węży, które się tam znajdowały. Uświadomieni, że nie mają na co liczyć przez śpiącego węża, odeszli oglądać inne gady. 

Kiedy oparła dłonie o barierkę, wykrzywiła usta w grymasie. Naprawdę w tym momencie nie miała co robić, gdy słyszała dwie minuty później cichy głos chłopca z kruczoczarnymi włosami, który był skierowany do węża. Boa dusiciel tak naprawdę nie spał, ponieważ od razu reagował na słowa zszokowanego Pottera.

— Mam mieć pewność, że cię rozumiem? — Dobiegł cichy głos chłopaka z blizną na czole w kształcie błyskawicy. Harry natomiast czuł się naprawdę zdezorientowany, jak również przerażony. Nigdy nie był świadomy tego, że jakiekolwiek zwierzę potrafi zrozumieć mowę człowieka.

— Och. — Cassandra wyjąkała. Gwałtownie się cofnęła, błądząc wzrokiem po otoczeniu. Nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Czuła rosnącą gulę w gardle. 

Cassandra w pewnym momencie zacisnęła usta w cienką linię, kiedy młody kuzyn oparł dłonie o szybę oraz popchnął Harry'ego na podłogę. Zielonooki był naprawdę zły. Szatynka pragnęła pomóc bratu, dlatego kucnęła przy nim oraz dotknęła troskliwie jego ramienia. Jednak radość młodego Dursleya nie trwała długo, ponieważ szyba zniknęła jakby za sprawą magii, a sam pulchny chłopak wpadł do terrarium.

Pomimo tego, jak poważna była sytuacja, spod jej warg wydostał się chichot. Zakryła usta, albowiem zobaczyła zbliżających się rodziców Dudleya, którzy byli w ogromnym szoku. Najprawdopodobniej nie spodziewali się tego, że w normalny dzień, ich własny syn znajdzie się w terrarium dla gada.

Natomiast wąż, który dotychczas przebywał zamknięty, zaczął pełzać w kierunku wyjścia. Gad sprawił, że odwiedzający zoo zaczęli krzyczeć i uciekać, łapiąc za dłonie swoje dzieci. Nawet opiekunowie budynku nie mieli pojęcia co się dzieje, gdy przybiegli na miejsce zdarzenia.

Dudley, który był przemoczony aż do suchej nitki, wstał z własnego miejsca oszołomiony i odkrył ze strachem, że szyba, której dotychczas nie było, wróciła na swoje miejsce i jest uwięziony. Zaczął krzyczeć, a za jego śladem podążyli rodzice.

— Będziecie siedzieć w zamknięciu do końca dnia. — Vernon zaczął wymachiwać zdenerwowany rękoma, gdy Petunia podeszła do opiekuna z prośbą o wypuszczenie syna.


Do domu dotarli godzinę później. Opiekun ogrodu zoologicznego zaproponował jednak ciepłą herbatę z dodatkiem miodu, a przy okazji osuszenie Dudleyowi. 

Cassandra, gdy wysiadali z samochodu, rozglądała się po otoczeniu, aby przypadkiem nie spojrzeć na wciąż na kipiących ze złości opiekunów. Przygryzła wargę, gdy natrafiła na przestraszone spojrzenie Harry'ego, który doskonale wiedział, że jemu oberwie się najbardziej.

Bo mu zawsze obrywało się najbardziej.

Przypomniała sobie jeszcze wszystkie groźby, gdy przebywała w środku samochodu oraz jechali drogą powrotną. Słyszała od Vernona, że przez długi czas będą mieli obowiązek siedzieć zamknięci, zaraz po śniadaniu. 

Och. Gdyby wiedziała, dlaczego tak bardzo rodzina Dursleyów jej nie lubi. Jej i Harry'ego. Byłaby wniebowzięta, gdyby okazało się, że byliby milsi, nawet przez jeden dzień lub parę godzin.

Dziesięciolatka za pośrednictwem Vernona weszła do komórki pod schodami. Czasami zastanawiała się, jakim cudem zdołało pomieścić dwie osoby, jednak ona wspólnie z okularnikiem byli drobnej postury, a przy okazji było wystarczająco miejsca, by się wyspać. 

Wykrzywiła usta w grymasie, a jej ramiona opadły, gdy odetchnęła. Zauważyła ze złością, że młody Potter zostaje wepchnięty siłą do ich lokum, a drzwi zostają zatrzaśnięte. Westchnęła i owinęła dłonie wokół szyi Harry'ego, przyciągając go do siebie.

— Wierzę, że wkrótce się stąd oderwiemy. — Powiedziała, gdy oderwała się od chłopaka i zaczęła bawić się rękoma.

Harry natomiast spojrzał na swoją siostrę z delikatnym niedowierzaniem. Naprawdę chciałby, aby te słowa stały się prawdą.

— Tak, ja również. — Mruknął, układając głowę na poduszki.

Zmarszczyła brwi.

— Idziesz spać? 

Spoglądała w jego stronę, gdy opatulił się szczelnie kołdrą. Zacisnął usta w cienką linię, po czym odetchnął, kiwając potwierdzajaco głową.

— Nie wiem co mam tu robić przez resztę dnia, siostro.

W końcu najlepiej przespać się z problemami.

Sen według wielu rozwiązuje niemal każdy problem.

Tak uważano.

Siostra Pottera || Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz