Rozdzial 6

4 0 0
                                    

Kiedy tak zdenerwowana chodziłam po całym pokoju w kółko, postanowiłam, ze napisze do mojej instruktorki czy mogłabym przyjść do stajni ( w stajni nie tylko jeździłam, lecz również pomagałam np. Sprzątać ). Pani oczywiście się zgodziła i powiedziała, żebym przyszła za 10 min.

Kiedy minęło 10 min nałożyłam czarne adidasy i poszłam.

Weszłam do stajni jak zwykle uśmiechnięta i zobaczyłam panią

- Dzień dobry ! Już jestem - powiedziałam radośnie.

- O jak dobrze. Na początku odprowadź na pastwisko Oregona, a przyprowadź Szafira. Potem możesz pomóc zrobić mi parkour.

- Okej - powiedziałam i się uśmiechnęłam na co pani odwzajemniła uśmiech.

Od razu wzięłam się za wykonywanie zadań. Kiedy odprowadziłam już konia i przeprowadziłam drugiego zaczęłam przyglądać się dla dziewczyny, która pracuje jako ujeżdżaczka koni.

Przypatrywałam się tak i przypatrywałam, aż w końcu usłyszałam huk i zobaczyłam dziewczynę leżącą na ziemi, a koń biegał wystraszony po ujeżdżalni.

- O Boże nic ci nie jest !? - krzyknęłam i podbiegłam do dziewczyny.

- Mi nic. Dużo razy już spadałam z konia, ale dzięki za troskę. Proszę cię zajmij się tym koniem. - powiedziała spokojnym głosem.

- Ale ja nie pracowałam jeszcze z takimi końmi.

- Dasz sobie radę proszę.

Po tych słowach kiwnęłam głową i starałam się uspokoić konia. W tym celu ustalam na środku ujeżdżalni i spokojnym głosem mówiłam:

- Spokojnie Akropolis ( tak na imie miał koń).

Nagle koń ustał i zaczął patrzeć się na mnie po czym spokojnym i niezdecydowanym krokiem podszedł do mnie. Podniosłam spokojnie rękę w celu pogłaskania konia i złapałam go za wodze.

- Mówiłam, ze ci się uda. - powiedziała dziewczyna lekko uśmiechając się, a ja odwzajemniłam uśmiech.

Zaczęłam prowadzić spokojnie konia do stajni. Kiedy doszłam do stajni zaprowadziłam konia do boksu i ściągnęłam z niego ogłowie i siodło.
Po chwili przyszła pani instruktorka i ustala obok boksu, w którym byłam ja i koń.

- Eliza ( imie dziewczyny, która spadła z konia ) mi wszystko opowiedziała i powiem ci, ze jestem z ciebie bardzo dumna - powiedziała instruktorka uśmiechając się.

- Dziękuję, ale to nic takiego. - odparłam

Pani uśmiechnęła się, po czym poszła. Wzięłam marchewkę i dałam dla konia, po czym go odprowadziłam.

Po odprowadzeniu pani powiedziała, ze już zamyka stajnie i żebyśmy wszystkie już szły do domu. Wzięłam telefon i wyszłam.

Z domu do stajni miałam tylko kilometr, wiec to całkiem krótko. Coś mnie jednak pokusiło i poszłam leśną i krótszą ścieżką. Tamtą drogą nikt nie chodził chociaż czasem przejeżdżały tamtędy jakieś traktory.

Kiedy szlam zagapiona w telefon nie zauważyłam, ze od jakiegoś czasu jedzie za mną czarne BMW. Nagle potknęłam się o jedną z gałęzi i wypadł mi telefon z ręki. I wtedy właśnie zobaczyłam te czarne auto.

Byłam trochę zdezorientowana i przerażona, lecz nie chciałam zacząć biec bo wyszłabym na kretynkę. Po chwili jednak auto się zatrzymało, a ja przyspieszona tępo. Zobaczyłam jak z samochodu wychodzi dwóch zbudowanych mężczyzn maskami na twarzach. Zaczęłam biec ile sił w nogach i po jakiś 5 min biegniecie za mną, ci mężczyźni odpuścili, a mi na szczęście udało się uciec.

Weszłam do domu i od razu pobiegłam do pokoju, a tam zaczęłam płakać.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 25, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Czarne chmury. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz