Rozdział trzeci: ZIELEŃ

246 20 0
                                    

Siedziałem na małym drewnianym krzesełku bujając się wbrew zakazom. Spoglądałem na zegarek w kuchni, chociaż słabo znałem się na tych cyferkach, miałem przecież dopiero 6 lat.

Byłem mądrym dzieckiem wszystkiego uczyłem się w szybkim tempie jednak zegar pozostawał w strefie 'wolno-pojęciowej'. Może dlatego w późniejszych latach miałem taki problem z czasem.

Czas l e c z y. Mnie nie uleczył

Mijały godziny a mama nie stawała w drzwiach.

Kolejny już raz.

Czekałem na chwilę ciepła, nie fizycznego ale psychicznego, wewnętrznego ciepła, ciepła które roztapia emocje w najprzyjemniejszy z możliwych sposobów.

Gdy po kilku godzinach weszła do domu, bez wyrazu na twarzy ominęła mnie zajmując się sobą.

Ukuło mnie, jeszcze nie wiedziałem gdzie dokładnie, gdzieś w duszy

na wschód od niechciany

na północ od niekochany.

***

Minęły dwa dni od mojej ostatniej wizyty w klubie, córka właściciela powinna już wrócić. Jak jej było?

-Katie- odpowiedziałem sam sobie na pytanie. Muszę ją odszukać i dowiedzieć się czegoś więcej, jeżeli nie będzie chciała współpracować po dobroci, będę zmuszony użyć innych środków.

Nasuwało mi się jedno pytanie, czego chciała ode mnie ta osoba?

Dostawałem listy ale nikt mnie w nich nie szantażował, jedynie próbował przestraszyć, siać niepokój. Żadnych telefonów z żądaniami. Pomyślałem, że nie chodzi o pieniądze- miałem racje.

- Słucham?- dźwięk telefonu wyciągnął mnie z zadumy

- Ross? Halo? Co się z tobą dzieje? zostawiłam ci milion wiadomości! W ogóle na nie nie odpowiadasz! Dzisiaj jest rocznica naszego ślubu z tatą, powinieneś tu być- ostatnie zdanie powiedziała już łagodniejszym tonem

- Mam dużo na głowie, nie po to się wyprowadziłem byś mi mówiła co mam robić!- złość wzięła górę

- Ross Shor Lynch albo się dzisiaj stawisz i będziesz miły dla rodziny albo koniec z twoim nielimitowanym kontem i mieszkaniem samemu!- zażądała Stormie

- To są moje pieniądze, nie możesz!- prawie wykrzyczałem do słuchawki

- Mogę, pamiętaj, że nie masz jeszcze 21 lat- ucięła odkładając słuchawkę.

Mogła.

Powrót do klubu musiałem odłożyć na późny wieczór. W drodze do domu moich rodziców wstąpiłem do kwiaciarni gdzie czekał na mnie wcześniej zamówiony bukiet z liścikiem.

- Muszę go podpisać jak dojadę- pomyślałem.

***

Dom się tworzy przez lata, smutki zlepia się radością, gruntując ciepłem, malując emocjami. Domem jest budynek ale jego fundamentem jest rodzina.

U nas fundamenty uległy zniszczeniu, z każdą kłótnią, z każdą ignorancją, z każdą niewyjaśnioną przykrością.

- Wszystkiego najlepszego- powiedziałem do rodziców przekraczając próg domu. - To dla ciebie mamo- wręczyłem jej kwiaty

Mógłbym przysiąc, że lekko się uśmiechnęła, może to tylko moja wyobraźnia.

Im bardziej jesteśmy przywiązani do pewnej osoby tym bardziej chcemy się od niej oddalić jak nas zrani, próbujemy wyciągnąć niewidzialny kawałek miłości, który zapobiega całkowitemu zamknięciu się. Nie chcemy być zależni od swych uczuć, być więźniami emocji. Doskonale zdajemy sobie z tego sprawę lecz to serce wiąże nam ręce a rozum nie może znaleźć sznura.

COLOURFUL LETTERSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz